Biennale Wro 2019, czyli sztuka mediów w czasach postprawdy

Senster, Rzeźba cybernetyczna Edwarda Ihnatowicza, fot. Edwin Bendyk

Wrocław jak zwykle nie zawiódł, weekend otwarcia Biennale Sztuki Mediów Wro 2019 obfitował w wydarzenia i emocje dobrze rezonujące z emocjami współczesnego świata. Potwierdziła się moja teza, że Wro jest głównym w Polsce miejscem negocjacji między nurtami neo-, post- i transhumanizmu. Przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.

Ulotność wieczności

Z bitów powstałeś, w proch się obrócisz – tak krótko można opisać instalację hash2ash warszawskiego Pangeneratora. Zagościła w hallu wrocławskiego Muzeum Narodowego i zachęca, by zrobić sobie to, co każdy w takim miejscu jak muzeum, robi, czyli selfie. Obrazek przesyła się następnie za pomocą odpowiedniego adresu www do cyfrowo-analogowego interfejsu, maszyny odwzorowującej zdjęcie za pomocą drobnego granulatu wyrażającego materialnie rozkład bitów oryginalnego obrazu. Radość trwa chwilę, zdjęcie rozsypuje się w pył. Instalacji prezentowanej wcześniej w Muzeum Etnograficznym w Warszawie towarzyszy podpis: everything saved, will be lost, który domyka przekaz dzieła.

Fot. Edwin Bendyk

Czy jednak rzeczywiście skazani jesteśmy w dzisiejszej cywilizacji naznaczonej pasją dokumentowania i utrwalania w bitach wszystkiego, co się rusza, a zwłaszcza własnych grymasów, na niepamięć? Tezie twórców z Pangeneratora przeczy praca wyróżniona nagrodą dyrektora artystycznego Biennale, czyli Unerasable Images Winnie Sook. Artystka pokazuje na przykładzie słynnego zdjęcia „tankmena” – człowieka zatrzymującego czołgi na placu Tiananmen w 1989 r., że nawet potężny reżim chińskiego komunizmu nie jest w stanie wymazać, mimo wszelkich starań, niewygodnych dla siebie obrazów. „Tankmen” żyje w sieci i świadomości swoim życiem, ulegając artystycznym przetworzeniom, a syntezą trwałości tej ikony jest właśnie praca Winnie Sook wykonana klasycznymi narzędziami sztuki wideo.

Nie-rzeczywistość wirtualna

Między bitami a atomami rozpięte jest pytanie o trwałość i ulotność obrazów i pamięci. W istocie jednak pozorny dylemat ukazujący się w zestawieniu prac Pangeneratora i Winnie Sook prowadzi do pytania nie tyle o trwałość, ile o status rzeczywistości i prawdy w dobie cyfrowej reprodukcji danych, wspomaganej na dodatek coraz częściej systemami sztucznej inteligencji. Ten wątek podejmuje z kolei praca nagrodzona przez jury Biennale, Predictive Art Bot Nicolasa Maigreta i Marii Roszkowskiej. Stworzony przez twórców algorytm tworzy na podstawie nagłówków medialnych wypowiedzi artystyczne, odsłaniając coraz bardziej absurdalną, samostwarzającą się i samonapędzającą logikę współczesnej medialnej machiny i przedstawianych przez nią obrazów rzeczywistości.

Odkrywamy więc, że niezależnie od trwałości lub ulotności komunikatów największym problemem jest to, że sama rzeczywistość znika, jak to już przed laty opisywał Baudrillard, za kolejnymi hipostazami symulakrów coraz częściej wytwarzanych automatycznie, w odpowiedzi na nasze pragnienia i ukryte potrzeby odczytywane przez maszyny oparte na systemach maszynowego uczenia.

Realne ekologicznej zagłady

Im bardziej rzeczywistość zanika w komunikacji medialnej, tym bardziej upomina się o uobecnienie swoją materialnością. Poza miliardami selfie i fake newsami generowanymi przez współczesne media istnieje cały złożony ekosystem coraz bardziej przypominający o sobie sygnałami o nadchodzącej środowiskowej apokalipsie wywołanej aktywnością człowieka. Coraz więcej artystów świadomych zagrożenia włącza się w proces uobecniania i dawaniu głosu (czasami dosłownie) obiektom przyrody, by mogły zaistnieć w debacie publicznej i społecznej świadomości, a w efekcie wpłynąć na proces polityczny.

Rozmawialiśmy o tym procesie podczas moderowanej przeze mnie dyskusji „Neural ecology” z udziałem świetnych artystów Olgi Kisselevej (na Biennale przyjechała z pracą Eden) Robertiny Šebjanič (praca Aqua_Forensic) i Marca Barottiego. Czy ich artystyczne zaangażowanie pomoże uniknąć katastrofy? Oczywiście nie znamy odpowiedzi, być może jednak zwiększa szansę na odzyskanie kontaktu z rzeczywistością. Chyba że mediatyzacja przyrody i wprowadzenie jej dotychczas ukrytych aspektów w przestrzeń komunikacyjną przyniesie odwrotny skutek – całkowite oderwanie ludzi od rzeczywistości i pogrążenie się w perwersyjnej cyfrowej gnozie w oczekiwaniu na apokalipsę.

Archeologia przyszłości

W końcu podczas Biennale bardzo wyraźnie zaznaczył się trzeci nurt archeologii nowych mediów, wynikający z odkrycia nie tyle ulotności/wieczności samych danych, ile szybko przemijających samych form medialnych i standardów kodowania informacji. Temu wymiarowi odkrywania przeszłości przyszłości poświęcona jest ekspozycja w siedzibie Wrocławskiego Centrum Sztuki.

Symbolem technostalgii stał się jednak podczas Biennale Senster, rzeźba cybernetyczna Edwarda Ihnatowicza z końca lat 60. ubiegłego wieku. Powstała na zamówienie holenderskiego Philipsa w latach 70., zniknęła i przez długie lata uważana była za zaginioną. W 2017 r. „Senstera” odkupiła Akademia Górniczo-Hutnicza i po żmudnej rekonstrukcji wróciła do życia, by czarować urokiem czasów, kiedy przyszłość niosła jeszcze obietnicę raju na ziemi i nieograniczonego postępu.

Podsumowując, zgodnie z przewidywaniami Wro 2019 nie zawiodło i było mocnym akcentem na 30-lecie Wrocławskiego Centrum Sztuki. I nie zawiódł też Wrocław, miasto, do którego Biennale niezwykle pasuje.