Socjalizm w XXI w.

Occupy Wall Street 2011, Fot. David Shankbone CC BY 2.0

W Wenezueli projekt „socjalizmu XXI wieku” kończy się katastrofą. Czy jest jednak inna alternatywa dla socjalizmu niż barbarzyństwo? Kwestia podjęta przez Różę Luksemburg przed stu laty wraca z siłą nie tylko w książkach lewicowych myślicieli, ale także w nowych projektach politycznych.

Hiszpański socjalizm Sancheza

Wyborcze zwycięstwo Pedro Sancheza i Partii Socjalistycznej w Hiszpanii trudno oczywiście odczytywać jako przykład powrotu socjalizmu do polityki głównego nurtu. PSOE wbrew nazwie jest partią centrolewicową, a pod kierownictwem Sancheza można ją określić jako formację progresywną. O jej rzeczywistej polityce zdecyduje koalicja rządowa. Bardziej radykalny i socjalistyczny Podemos w wyborach stracił, głównie na własne życzenie.

Warto jednak czytać wyniki hiszpańskich wyborów w oderwaniu od chwili bieżącej, czyli emocji samych wyborów. Dlatego dobrze sięgnąć po najnowszą książkę Manuela Castellsa „Rupture”. Sporą jej część poświęca analizie przypadku Sancheza i odrodzenia hiszpańskiej lewicy zmierzającej po równi pochyłej do grobu. Castells miał okazję spędzić kilka dni z Sanchezem w Kalifornii, gdzie obecny lider PSOE przebywał na krótkim wygnaniu po wewnętrznym przewrocie animowanym przez partyjny establishment.

Od oburzenia do projektu

Castells w swej analizie zwraca uwagę, że po pierwsze, nie byłoby ani fenomenu Podemos, ani odrodzenia PSOE pod wodzą Sancheza, gdyby nie ruch M-15, czyli hiszpańska wersja Occupy z 2011 r. Ówczesne masowe protesty oburzonych i ich energia nie rozproszyły się w powietrzu, tylko znalazły wyraz w odnowionych projektach lewicowych. Przyszłość Podemos jest nieznana, ale zarówno fenomen tego środowiska, jak i reaktywacja socjalistów oparta jest na odbudowie legitymacji dla partyjnej polityki przez jej relegitymizację. Sanchez dokonał „kontrzamachu” w PSOE, bo obszedł partyjnych baronów i odwołał się wprost do aktywistycznych dołów, umiejętnie przy okazji wykorzystując analitykę ruchu w sieciach społecznościowych.

To oczywiście byłoby zbyt mało, by uzyskać masowe poparcie wyborców. Do tego była potrzebna odnowa programu i powrót do korzeni, czyli odejście od de facto legitymizacji neoliberalizmu i zwrócenie uwagi na kluczowy problem, jaki neoliberalizm wywołał – nierówności. Do tego spójność w wymiarze symbolicznym, czyli dokończenie rozliczeń z epoką Franco. Okazało się, że odnowienie przywództwa, programu i sposobu legitymizacji partyjnej polityki w połączeniu z głębokim kryzysem prawicy może być platformą do zdobycia władzy.

Marzenie czy utopia?

Castells kilka miesięcy temu rozmarzył się, pisząc w „Rupture”:

…if Pedro Sánchez would be able to anchor PSOE’s position within the left by adapting social democratic politics to modern social conditions and the culture of new generations, this would go some way to creating the basis for overcoming the crisis that is leading European socialism towards extinction as a viable political force. If he succeeds, it would reinforce the possibility of a social democratic renaissance as exemplified by Corbyn in the British Labour movement or Costa in Portuguese socialism.

Castells, Manuel. Rupture (p. 126). Wiley. Kindle Edition.

Wprost o socjalistycznym renesansie pisze Bashkar Sunkara, redaktor magazynu „Jacobin”, w wydanej na 1 maja książce „The Socialist Manifesto. The Case for Radical Politics in an Era of Extreme Inequality”. W pierwszej części Sunkara analizuje historię socjalistycznych projektów, szczerze opisując potworności sowieckiego i chińskiego komunizmu. Zwraca jednak uwagę, że projekty te niewiele miały wspólnego z wizjami socjalizmu demokratycznego, jaki bliski był choćby Róży Luksemburg, krytyczce bolszewizmu i leninowskiego sposobu na rewolucję.

Sunkara twierdzi wręcz, że to, co nazywa się historycznie socjalizmem, było po prostu falstartem. Ale też Sunkara zwraca uwagę, że socjaldemokratyczne korekty do projektu socjalistycznego polegające na kompromisie z kapitałem zawsze kończyły się wygraną kapitału. Tak samo skończyła się trzecia droga Blaira próbującego pogodzić Partię Pracy z neoliberalizmem.

Czas na restart

Czy jest więc czas na lepszy początek i realistyczną odnowę demokratycznego socjalizmu, by uniknąć nie tylko pułapek sowieckiego komunizmu, wenezuelskiego socjalizmu XXI w. lub nieskuteczności projektów centrolewicowych? Sunkara przekonuje, odnosząc się głównie do rzeczywistości amerykańskiej i brytyjskiej, naznaczonej fenomenami Berniego Sandersa i Jeremy’ego Corbyna, że restart jest nie tylko możliwy, ale wręcz konieczny.

Brak socjalistycznej alternatywy wobec rosnących nierówności i pogłębiającego się strukturalnego kryzysu przekłada się na systematyczny wzrost siły prawicowego populizmu zagospodarowującego energię gniewu na rosnące nierówności i niesprawiedliwość współczesnego kapitalizmu. Bez takiej alternatywy grozi renesans faszystowskiego barbarzyństwa. Wobec tego zagrożenia należy przywrócić zdaniem Sunkary język konfliktu klasowego, by na nim budować polityczny komunikat przekonujący dla współczesnego proletriatu, prekaritau, digitariatu etc.

Ekosocjalizm lub barbarzyństwo

Sunkarze wtórują inni autorzy: Paul Mason w najnowszej książce „Clear Bright Future”, Axel Honeth w starszej już „The Idea of Socialism”. Rośnie też półka z literaturą ekosocjalistyczną pokazującą, że najważniejszym wymiarem obecnego strukturalnego kryzysu kapitalizmu jest kryzys środowiskowy, a nierówności są bezpośrednio związane z niesprawiedliwością ekonomiczną i ekologiczną. Tylko całościowy projekt uwzględniający cele społeczne i środowiskowe może uchronić przed apokalipsą i faszyzmem.

Dlatego właśnie radykalne ruchy lewicowe w USA, Wielkiej Brytanii, w Europie proponują jako kluczowy element swojego programu Nowy Zielony Ład, które można czytać jako propozycję demokratycznego ekosocjalizmu.