Chińska strona Księżyca
Lądowanie chińskiej misji kosmicznej Chang’e 4 na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca doskonale wyraża rosnące ambicje i aspiracje Chin. Czy mają one szansę zdetronizować USA w roli światowego hegemona?
W grudniu Chiny świętowały 40 lat reform zapoczątkowanych w 1978 r. przez Deng Xiaopinga. To wtedy Państwo Środka zaczęło otwierać się na światowy system kapitalistyczny po trwającym przez lata 70. otwarciu politycznym. To z kolei otwarcie nie byłoby możliwe, gdyby nie wcześniejszy sukces Mao Zedonga, czyli odbudowa chińskiej suwerenności i integralności.
Nowy hegemon?
Dziś Chiny są światową potęgą, mierząc masą to jedyne mocarstwo mogące porównywać się ze Stanami Zjednoczonymi. Czy jednak są w stanie USA zagrozić, tzn. zastąpić je w roli światowego hegemona? Do pytania takiego skłania dotychczasowa historia systemu kapitalistycznego, która pokazuje, że system ten rozwijał się zawsze pod parasolem dominującej siły gospodarczo-politycznej.
Amsterdam i Holandia, Wielka Brytania, w XX w. Stany Zjednoczone – tak kształtowało się przekazywanie hegemonii naznaczone okresami interregnum wypełnionych wojnami i bezwzględną walką o wpływy. Czy jesteśmy właśnie w okresie kolejnego interregnum, z którego to Chiny wyłonią się jako gwarant dalszego rozwoju światowego kapitalizmu? Czy może to pytanie nie ma już sensu i należy porzucić myślenie w kategoriach hegemonii?
Lekcje historii
Trudno o jednoznaczną odpowiedź, bo historyczne hegemonie Amsterdamu, Wielkiej Brytanii i USA nie były efektem świadomych politycznych decyzji, tylko sumą procesów biegnących w przestrzeni gospodarki, nauki i technologii, polityki. Na ile o kształtowaniu się kolejnych hegemonii decydowała myśl strategiczna, a na ile oportunizm, nie sposób rozstrzygnąć. Dlatego też nie sposób z pełnym przekonaniem stwierdzić, jak będzie wyglądał dalszy rozwój Chin i związany z nim nieuchronny wzrost napięć ze Stanami Zjednoczonymi.
Warto jednak zwrócić uwagę, że hegemoniczna pozycja historycznych supermocarstw wynikała ze światowej dominacji nad wszystkimi wymiarami mocy: gospodarczej, finansowej, militarnej, kulturowej i technologicznej. Szczególnie ciekawy jest aspekt technologiczny i kontroli granicy technologicznej – czyli technologii decydujących o produktywności i rentowności kapitału.
Granica technologiczna
Tu USA ciągle są bezkonkurencyjne, mimo że Chiny w sensie ilościowym bardzo szybko starają się dogonić. Tak więc nakłady B+R w wysokości 410 mld dol. już się zbliżyły do amerykańskich (464 mld), podobnie liczba patentów i publikacji naukowych. Ilość jednak nie oznacza jakości – zwracają uwagę autorzy grudniowego chińskiego numeru „Technology Review”. Znaczna część chińskich patentów ma charakter „śmieciowy”, publikacje naukowe mają słabą recepcję na świecie (artykuł amerykański ma średnio 17,47 cytowań, chiński niespełna 10).Mimo imponujących liczb chińska gospodarka w sensie technologicznym ciągle ma charakter odtwórczy i jest ufundowana na bezprecedensowym procesie legalnego i nielegalnego transferu technologii z Zachodu, który rozpoczął się wraz z otwarciem lat 70. Proces ten świetnie dokumentuje książka „Chinese Industrial Espionage”, której autorzy posługują się w swej analizie jedynie jawnymi materiałami. Czy i kiedy Chiny są w stanie wyjść z fazy „transferu” do fazy kreowania przełomowych innowacji i przejmowania kontroli nad granicą technologiczną?Wiadomo, że bardzo by chcieli, stąd koncentracja nakładów choćby na badania nad sztuczną inteligencją. Pytanie tylko, czy chiński model zarządzania polegający na monopolu Partii Komunistycznej na kontrolę i strategiczne decyzje nie spowoduje podobnych systemowych niewydolności, jakie doprowadziły do zapaści technologicznej ZSRR, gdy nadeszło informatyczne przyspieszenie?
Kryzys reżimu akumulacji
W ciekawy sposób pytanie to stawia chiński marksistowski ekonomista Minqi Li w książce „China and the 21st Century Crisis”. Stawia on tezę, że w perspektywie 2020 r. w Chiny uderzy kryzys wywołany kumulacją trzech kryzysogennych procesów: narastającego gniewu pracowników i politycznej konsolidacji klasy pracowniczej, kryzysu ekologicznego i kryzysu akumulacji spowodowanego spadkiem rentowności kapitału, który został zamrożony w inwestycje w latach 2008-11 w ramach antyrecesyjnego stymulowania gospodarki.
Problem w tym, że Chiny z takiego kryzysu nie mają dokąd uciec, nie mogą zrobić tego samego, co zrobiły USA w latach 70., stosując tzw. spatial fix, czyli wciągając Chiny do procesu globalizacji wraz z ich gigantycznymi zasobami taniej siły roboczej. Kolejny spatial fix jest już niemożliwy. Jeśli Minqi Li ma rację, to niewykluczone, że sygnalizowane na ten rok globalne spowolnienie gospodarcze jest już zapowiedzią „perfect storm”, jaki nadejdzie w 2020 r. lub nieco później.
W takiej sytuacji lepiej być na Księżycu. Oczywiście, Minqi Li może się mylić, co jednak by oznaczało, że nieomylna jest Chińska Partia Komunistyczna. I tak źle, i tak niedobrze.