Jak ocalić świat (nie tylko na małej scenie)

W Teatrze Powszechnym w Warszawie trwają intensywne prace nad spektaklem „Jak ocalić świat na małej scenie?”. Ciekawe, jaką odpowiedź zaproponuje Paweł Łysak z ekipą, bo choć scena mała, to sprawa jest poważna.

Jak ocalić świat? Koniec męskiej dominacji – debata. ➤ uczestnicy: dr hab. Monika Szczepaniak (kulturoznawczyni zajmująca się kulturowymi aspektami męskości, prof. Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy), Monika Sadkowska (aktywistka klimatyczna, współorganizatorka Obóz dla Klimatu), dr hab. Mirosław Filiciak (medioznawca, badacz cywilizacji cyfrowej, prof. Uniwersytet SWPS).➤ prowadzenie: Edwin Bendyk (tygodnik Polityka).

Opublikowany przez Teatr Powszechny Wtorek, 30 października 2018

W tygodniu poprzedzającym premierę prowadziłem w Powszechnym debatę „Jak ocalić świat. Koniec męskiej dominacji”. Spotkaliśmy się akurat w dniu, kiedy organizacja WWF ogłosiła raport o (zanikającej) bioróżnorodności. To niejedyne opracowanie z ostatnich tygodni dostarczające argumentów o rosnącym zagrożeniu środowiskową katastrofą. Nieco wcześniej Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatycznych ogłosił raport specjalny (zdaniem wielu komentatorów złagodzony) wypowiedział się noblista Mario Molina etc.

Marazm antropocenu

Wiedzy więc przybywa, mimo to tkwimy cały czas, jak pokazuje Ewa Bińczyk w ważnej książce „Epoka człowieka”, w marazmie antropocenu. Nie potrafimy wiedzy zamienić na adekwatne działania, bo suma działań poszczególnych aktorów – jednostek, firm, polityków – odtwarza dotychczasowy wzór reprodukcji społecznej polegający na wzroście gospodarczym stymulowanym konsumpcją.

Uczestnicy dyskusji – Monika Szczepaniak z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, Monika Sadkowska, współorganizatorka obozu dla klimatu, i Mirosław Filiciak z Uniwersytetu SWPS – również nie kryli, że źródła owej bezradności tkwią bardzo głęboko – zmiana nie będzie możliwa, dopóki nie pojawi się nowy język odsłaniający realną alternatywę. Język apokalipsy, straszący zbliżającą się katastrofą, nie odnosi skutku – dlaczego, wyjaśniają to coraz lepiej psychologowie społeczni.

Alternatywy, o czym pisze Ewa Bińczyk i mówiła Monika Szczepaniak, ciągle nie ma. Retoryka postwzrostowa, której zwolennicy przekonują, że należy zmienić paradygmat rozwoju gospodarczego i zrezygnować z fetyszu PKB, pozostawia nierozwiązany problem obietnicy konwergencji – tego, że społeczeństwa biedniejsze zbliżą się w poziomie zamożności do bogatszych. Jeśli postwzrost miałby oznaczać zamrożenie rozwoju na obecnym poziomie PKB na całym świecie, propozycja nie wywoła entuzjazmu wśród mieszkańców krajów doganiających. Jeśli miałby oznaczać redystrybucję, by wyrównać zamożność na świecie, spotka się z oporem społeczeństw wysoko rozwiniętych.

Kryzys kapitalizmu

Oczywiście nie brakuje optymistów – mówił o nich Mirosław Filiciak – którzy są przekonani, że wszystkie problemy rozwiąże postęp techniczny. Fakt, że innowacje techniczne są warunkiem nieodzownym projektowania przyszłości. Problem w tym, że wbrew powszechnemu przekonaniu karmionemu doniesieniami marketingowymi o kolejnych gadżetach elektronicznych i opowieściami o sztucznej inteligencji zmiana technologiczna mierzona jako tempo wzrostu produktywności spowalnia, a nie przyspiesza.

Kapitalizm tkwi w kryzysie reżimu akumulacji, już kilka lat temu Robert Gordon pokazał, że efekt związany z technologiami cyfrowymi został już skonsumowany, pozostały opowieści o SI, która jest równie odległa, co w czasach ZSRR odległy był komunizm. Niby tuż-tuż, ale ciągle za horyzontem, który – jak wiadomo – odsuwa się, gdy doń się zbliżać.

Koniec męskiej dominacji

Pytanie zasadnicze: czy ów kryzys reżimu akumulacji i kryzys środowiskowy to symptomy wspólnego kryzysu, który umownie można by nazwać kryzysem antropocenu? I jakie mogłoby być wspólne wyjście, bo nie liczyłbym ani na komunizm (raczej się nie sprawdził), ani na sztuczną inteligencję (raczej się nie sprawdzi)? Tropem, jaki pojawił się podczas wcześniejszej debaty „Wokół Bachantek” i wrócił w trakcie rozmowy „Jak ocalić świat”, była teza Marcela Gaucheta o końcu męskiej dominacji.

Koniec ten nie oznacza początku żeńskiej dominacji, tylko epokową zmianę polegającą na tym, że rodzaj męski przestaje być synonimem człowieka, czyli przestaje być kategorią uniwersalną. To więcej niż zmiana perspektywy językowej, to zmiana wymagająca zupełnie nowego sposobu konstruowana męskich tożsamości, do czego nie jesteśmy kulturowo przygotowani. (Świetnie to pokazała Małgorzata Wdowik w spektaklu „Gniew”). W efekcie coraz częściej podnoszonym problemem w takich krajach jak Francja, Wielka Brytania czy USA jest kwestia integracja mężczyzn do postmęskiego społeczeństwa.