Sztuka (rozmowy) w dobie sztucznej inteligencji

Elvin Flamingo, Simultaneous Hybrid of Musical Improvisation and Bioart, fot. z witryny Elvina Flamingo

„Sztuka w dobie sztucznej inteligencji” to może wydumany temat, ale okazało się, że chce o nim rozmawiać mnóstwo ludzi. W istocie dyskutowaliśmy o granicach sztuki, techniki, natury oraz ich wzajemnych relacjach.

Koniec człowieka

Grono dyskutantów zebrało się przednie: filozofka i badaczka Aleksandra Przegalińska, kuratorka i historyczka sztuki Tina Sauerländer oraz artysta Jarosław Czarnecki, znany także jako Elvin Flamingo. Inspiracją do rozmowy był esej Jacka Dukaja sprzed roku, napisany na zaproszenie Forum Przyszłości Kultury. Dukaj nie obawia się, że sztuczna inteligencja może zastąpić ludzi w roli artystów, tylko podejmuje inną kwestię – poczucia zbędności ludzi, którzy odkryją, że nawet jeśli są w swej kreatywności istotowo inni niż maszyny, to nie będzie to miało znaczenia ani dla samych maszyn, ani dla reszty ludzi.

Jako drugi punkt odniesienia dla naszej rozmowy przywołałem esej Petera Sloterdijka sprzed blisko dwóch dekad „Reguły dla ludzkiego zwierzyńca”. Filozof w tym tekście pyta, czy będziemy potrzebowali kultury w epoce antropotechnologii, czyli możliwości kształtowania osoby ludzkiej bezpośrednią interwencją w jego substrat biologiczny. Przypomniał przy okazji, że kultura to także rodzaj antropotechnologii, tylko że oddziałującej w sposób „miękki”.

Gatunek wirtualny

Łatwiej było określić granice dyskusji, niż utrzymać w karbach jej przebieg. Nie dlatego, że uczestnicy byli niezdyscyplinowani, tylko dlatego, że temat nie dał się uchwycić w proste ramy opowieści. Tina Sauerländer przypomniała, że sztuka zawsze posiłkowała się technikami „wirtualizacji”, czyli symbolicznej reprezentacji rzeczywistości wymagającej technicznych form ekspresji. W istocie więc człowiek jako gatunek tworzący kulturę i tylko poprzez kulturę mający kontakt z rzeczywistością od zawsze zamieszkuje wirtualną rzeczywistość.

Twórcze kolektywy

Jak teraz tę kondycję zmienia pojawienie się systemów sztucznej inteligencji? Jarosław Czarnecki sprawę skwitował szybko, stwierdzając, że na razie mamy do czynienia co najwyżej z technicznymi przedłużeniami człowieka, a nie autonomicznymi bytami. SI jest jak horyzont, który się oddala, gdy próbujemy doń podejść. Czy nie lepiej jednak zamiast myśleć o tej nieuchwytnej ciągle SI, zająć się redefinicją sztuki i twórczości, odrzucając dotychczasowe prometejskie koncepcje uwznioślające twórcę jako geniusza tworzącego w natchnieniu dzieła w pojedynkę.

Czarnecki jako Flamingo tworzy w kolektywie z mrówkami, a także innymi artystami oraz inżynierami potrzebnymi do budowy jego hybrydowo-symbiotycznych systemów. Sam Flamingo w tym kolektywie jest bardziej rzecznikiem i koordynatorem niż demiurgiem.

Wszystko już było

Oczywiście, dla wyrafinowanych znawców dyskursów krytycznych o współczesnej sztuce dyskusja mogła wydać się mało subtelna. Wszak kwestia dzieła sztuki i jego obiegu została w polu sztuki przeanalizowana na setki sposobów i opisana w wielu tomach przedstawiających rolę instytucji sztuki w uznawaniu, co jest dziełem sztuki, a co nie, rolę kuratorów i krytyków, marszandów i rynku, archiwów i muzeów.

Dyskusję tę w ostatnich latach dodatkowo skomplikował rozwój mediów cyfrowych, który spowodował, że zapowiedź Josepha Beuysa nadającemu każdemu status artysty stała się realną możliwością. Czyżby? Boris Groys w „On the New” przekonuje, że skoro każdy jest artystą, to nie jest nim nikt lub jedyna skuteczna strategia artystyczna może polegać na tworzeniu siebie jako dzieła sztuki przez artystę. Gdyby miał rację, to oznaczałoby, że nie musimy sobie zawracać pytaniem o sztuczną inteligencję.

Koniec twórczości

Nie musimy także pytać o sztuczną inteligencję, jeśli rację ma Sloterdijk zauważający w innym swoim eseju o plagiacie i plagiaryzmie, że po prostu ludzkość systemowo traci zdolność tworzenia. Winę za to ponosi postępująca racjonalizacja instytucji takich jak uniwersytet, które zamiast tworzyć rzeczy nowe, stały się systemami nastawionymi na reprodukcję samych siebie.

Dyskusja zorganizowana przez Goethe Institut i Teatr Powszechny rozpoczyna program systematycznej debaty na temat relacji między sztuką, kulturą, społeczeństwem i techniką, jaka będzie się toczyć w Teatrze Powszechnym zarówno w wymiarze artystycznym (by wspomnieć niedawną premierę „Nietoty” w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego), jak i dyskursywnym. Więcej szczegółów wkrótce.