Złożoność bogactwa

Najbogatsze społeczeństwo na świecie? Norwegowie. Bank Światowy ogłosił raport oceniający wielkość majątku w 141 krajach. Po raz pierwszy do obliczeń włączono wartość kapitału ludzkiego.

Politycy lubią wskaźnik PKB, czyli produkt krajowy brutto, zwłaszcza gdy rośnie. Bo gdy rośnie, rośnie ich zdaniem wszystko, od słupków poparcia w sondażach po dobrobyt. Sprawa jest bardziej złożona, bo PKB to w uproszczeniu suma wszystkich faktur, jakie zostały wystawione w gospodarce. Czyli pomiar strumienia gospodarczego, który nic nie mówi ani o jego strukturze, ani o jego wielkości. Na PKB składa się produkcja fabryki trującej pobliską rzekę i praca firm tę rzekę oczyszczających. W PRL, która za Gierka stała się rzekomo 10. gospodarką świata, socjalistyczny PKB napędzało m.in. sprzężenie hutniczo-górnicze: huty potrzebowały węgiel, by produkować stal do obudów górniczych niezbędnych do wydobycia potrzebnego hutom węgla.

Ze względności PKB zdają sobie doskonale sprawę Chińczycy, bo wiedzą, że na ich rachunku ciąży środowiskowy koszt wzrostu gospodarczego. Jeśliby od niego odliczyć nakłady, jakie trzeba będzie ponieść na likwidację negatywnych skutków rozwoju gospodarki, rachunek byłby mniejszy o kilka punktów procentowych. Nawet jednak pomijając te wszystkie niuanse, PKB taki, jaki jest, nie mierzy narodowego majątku. Dlatego nawet jeśli pod względem PKB na głowę doganiamy i przeganiamy Portugalię i Grecję, nie oznacza to, że jesteśmy od nich bogatsi (nawet dokładając dręczący Greków od lat kryzys). Przypomina o tym najnowszy raport Banku Światowego „The Changing Wealth of Nations 2018”.

Raport powstał na podstawie analizy okresu 1995-2014, kiedy to majątek światowy wzrósł z 690 bilionów do 1143 bilionów dolarów. Na dynamikę tego wzrostu wielki wpływ miał awans krajów o średnich dochodach, głównie azjatyckich, których udział w światowej puli bogactwa wzrósł z 19 do 28 proc. Z kolei udział krajów najbogatszych zmalał z 75 do 65 proc. Najmniej się wydarzyło w krajach najbiedniejszych, głównie położonych w Afryce. Do nich należy niezmiennie 1 proc. światowego majątku, mimo że ich udział ludnościowy wzrósł z 6 do 8 proc.

Badacze z Banku Światowego po raz pierwszy w swej ocenie majątku postanowili uwzględnić kapitał ludzki liczony jako wartość dochodów, jakie osiągnie statystyczny przedstawiciel danego społeczeństwa w ciągu życia. Analiza uwzględnia różnice genderowe. I tak, mimo że kobiety są liczebnie w przewadze, należy do nich 38 proc. kapitału ludzkiego. Dlaczego? Różnice płacowe, różny od mężczyzn efektywny czas płatnej pracy. Inne składniki majątku społeczeństw to kapitał fizyczny i grunty miejskie, kapitał naturalny (ropa naftowa, gaz, węgiel, minerały, ziemia rolna, lasy, obszary chronione), środki międzynarodowe (np. rezerwy finansowe, bezpośrednie inwestycje zagraniczne).

Ciekawie wygląda struktura majątku w zależności od jego wielkości. Najważniejszym składnikiem majątkowym krajów najbiedniejszych jest kapitał naturalny, 47 proc. Kapitał ludzki to 41 proc. W krajach najbogatszych należących do OECD kapitał naturalny to zaledwie 3 proc., ludzki aż 70 proc.

Jak wygląda w tej grze Polska? Możemy pochwalić się majątkiem 155 tys. dolarów na głowę, z czego na kapitał ludzki przypada 113,4 tys. Fizyczny 40 tys., naturalny 10,3 tys. Portugalia, z którą skutecznie ścigamy się na PKB, jest dwa razy bogatsza – 274,5 tys. dol. na głowę, głównie za sprawą większego kapitału fizycznego 117,4 tys. i ludzkiego 172 tys. Zaskakuje wysoka pozycja Słowaków, 213 tys. dol. na głowę, na co składa się zarówno większy kapitał fizyczny, jak i ludzki. Słowacy według pomiarów Banku Światowego są dziś bogatsi nie tylko od nas, ale i od Węgrów. Bezwzględnie wygrywają Norwegowie, z 1672 tys. dolarów na głowę, z kapitałem ludzkim wartym milion na głowę. Francuzi i Niemcy są ponaddwukrotnie od Norwegów biedniejsi.

Raport Banku Światowego warto uważnie przeczytać, bo choć zapewne nie zabraknie krytyków przyjętej metody oceny wielkości majątku, to jednak proponowane miary wiele mówią. Doskonale widać choćby dramat Ukrainy, ocenianej na 56 tys. dol. majątku na głowę. Wartość kapitału ludzkiego to zaledwie 19 tys. dol. – mimo nominalnie wysokiego poziomu wykształcenia. Niestety, kompetencje te nie znajdują zastosowania w gospodarce, która ulega dekapitalizacji i strukturalnemu regresowi (jego miarą jest fakt, że udział produkcji przemysłowej w PKB jest mniejszy niż produkcji rolnej – 12 proc. względem 14). Inaczej: raport pokazuje wyraźnie systemowe sprzężenie podczas wytwarzania bogactwa. Punktem startu jest eksploatowanie kapitału naturalnego, który umiejętnie wykorzystany finansuje rozwój innych form rozwojowych kapitałów: infrastruktury, miast i wykształcenia, które można wykorzystać w strukturze własnej gospodarki.

Polska szczęśliwie w znikomym stopniu zależy od kapitału naturalnego (surowców), jednak ciągle cierpi na niedorozwój kapitału fizycznego i strukturalne opóźnienie gospodarki, przez co inwestycje w wykształcenie nie przynoszą w kraju odpowiednich zwrotów, czyli nie przekładają się na odpowiednio wysoki poziom kapitału ludzkiego. W podobnej sytuacji są Węgrzy, zaskakują, jak już pisałem, Słowacy, którym udało się wyrwać do przodu (niestety, raport nie uwzględnia Czech, a porównanie kondycji dawnych „braci” byłoby ciekawe).