Hitler był nazistą, Marks nie był marksistą
Antynazistowskie wzmożenie stało się okazją dla części prawicy do ataku na lewicę, co jest wyrazem podwójnej demencji – intelektualnej i strategicznej. Wystarczy zajrzeć do podręczników historii, by zobaczyć, kto najbardziej w Europie wspierał powstanie styczniowe, kto najmocniej walczył o niepodległość Polski, a kto strzelał walczącym w plecy oraz kto najradykalniej krytykował Lenina i jego bolszewicki projekt.
Nie namawiam rębajłów z prawicy, by sięgali po Karola Marksa i jego tekstów pełnych zachwytów o rewolucyjnym uniwersalizmie narodu polskiego oraz uznaniu dla Konstytucji 3 Maja, ale zachęcam do sięgnięcia do klasyki polskiej historiografii – „Zarysu dziejów socjalizmu polskiego” Lidii i Adama Ciołkoszów. Znajdą tam wyjaśnienie związków Powstania Styczniowego z I Międzynarodówką, akurat na czasie, bo niedawno mieliśmy rocznicę wybuchu powstania.
Polecam też lekturę wydanej niedawno książki z tekstami Róży Luksemburg o Rewolucjach 1905 i 1917 r. No i w ogóle trochę lektury o rewolucji 1905 roku oraz powstaniu łódzkim. Może wtedy dostrzegą różnice między socjalizmem, bolszewizmem, stalinizmem, między myślą Marksa a marksizmem etc. Pokazywanie socjalisty Piotra Ikonowicza z transparentem, na którym jest Ludwik Waryński, jako ilustracji zaangażowania w zbrodniczy komunizm jest, mówiąc delikatnie, wyrazem nieuctwa.
To jednak tylko pół biedy. Jeszcze gorsza jest demencja strategiczna. Komuniści, gdy sprawowali władzę, wiedzieli, że najgorszym zagrożeniem dla ich hegemonii nie jest prawica, tylko ataki z lewej strony. Tak samo jest, gdy walczy o hegemonię prawica, jak w tej chwili w Polsce PiS. Najgroźniejsze dla tej hegemonii są ataki prawicowego radykalizmu, co zresztą Jarosław Kaczyński zdaje się dobrze rozumieć od dawna. Wszak po to zjadł przystawkę z okresu 2006-07, czyli Ligę Polskich Rodzin. I na pewno będzie starał się nie dopuścić do mocnej instytucjonalizacji ugrupowań zmierzających w skrajnym kierunku. Atak na lewicę nie ma zupełnie sensu, bo zawęża spektrum politycznych opcji, co siłą rzeczy musi przełożyć się na wzmożone zainteresowanie radykalizmem prawicowym. Atak taki nie ma też sensu z przyczyn czysto obiektywnych – lewica w Polsce prawie że nie istnieje, jeśli istnieją „jaczejki” radykalnego lewactwa naruszające swą działalnością konstytucję i prawo, powinny być ścigane zgodnie z prawem, podobnie zresztą jak wszyscy łamiący prawo i konstytucję.
Jak podpowiada historia, prawicowy radykalizm, skrajny nacjonalizm i faszyzacja są produktem kapitalizmu w fazie kryzysu, kiedy dotychczasowy reżim akumulacji kapitału wyczerpuje się i do czasu wynalezienia nowego potrzebny jest efektywny reżim mobilizacji społecznej umożliwiający funkcjonowanie kapitalistycznej machiny. Projekty lewicowe, od socjaldemokratycznych przez socjalistyczne po komunistyczne, były próbą stworzenia alternatywy, zgodnie z hasłem Róży Luksemburg: socjalizm lub barbarzyństwo. Niektóre z tych alternatyw skończyły się katastrofą, jak komunizm sowiecki. Inne przyniosły państwo dobrobytu i różne warianty demokratycznego socjalizmu. Dziś bez podobnych opcji alternatywa Róży Luksemburg skraca się do jednej części: barbarzyństwo. Ergo – to nie lewica, lecz jej brak powinien być źródłem zmartwień cywilizowanej prawicy.