Czarny poniedziałek
Oczywiście popieram protest kobiet i też idę na plac Zamkowy. Dlaczego? Wyjaśnienie napisałem w 2009 r., jest nim książka „Miłość, wojna, rewolucja”.
Analizuję w niej stawkę, jaką jest skrajne uprzedmiotowienie kobiet i poddanie kontroli czegoś, co umownie można nazwać kompleksem religijno-kapitalistycznym, obsługującym z kolei potrzeby kompleksu polityczno-militarnego. Ciało kobiet pełni w tej grze wiele funkcji niezbędnych dla odtwarzania systemu władzy i produkcji. Ciało wyemancypowane jest dla tego systemu śmiertelnie niebezpieczne, bo niedostępne powoduje, że system ów musi się zawalić.
Nie chodzi o przeciwstawienie się grupie bigotów, którzy radykalizmem swojego antyaborcyjnego projektu sprawili nie lada kłopot Jarosławowi Kaczyńskiemu. Radykalizmem tym obnażyli istotę „kulturowej rewolucji” czy raczej kontrrewolucji. I jednocześnie pokazali sposób, w jaki można się jej przeciwstawić, jednocześnie wysadzając w powietrze system. W epoce przemysłowej najskuteczniejszą bronią była odmowa pracy przez robotników, w epoce konsumpcjonizmu bojkot konsumencki, w epoce „kulturowej kontrrewolucji” i powrotu systemowego mizoginizmu najskuteczniejszym instrumentem staje się strajk kobiet.
Pseudodemiurg, jakim jest Jarosław Kaczyński, myśląc, że kontroluje rzeczywistość, nie kontroluje nawet własnego zaplecza. Do akcji ruszają demony, które pokazują wprost, że to właśnie ten brak kontroli jest najbardziej niebezpieczny i w każdej chwili mogą pojawić się w politycznym procesie najbardziej absurdalne propozycje. Dziś zakaz aborcji, jutro przywrócenie kary śmierci czy więzienie za „kłamstwo smoleńskie”. Gdy wszystko staje się możliwe nie dlatego, że tak może pomyśleć Prezes, tylko dlatego, że jako realna propozycja może pojawić się coś, czego nawet Prezes nie pomyślał, zagrożone są podstawy egzystencji każdego.
To ten moment, kiedy uśpione ciało leniwego obywatela odkrywa, że jest bios politikos, ciałem politycznym. I wtedy trzeba zdecydować, czy chce się być ciałem biernym, przedmiotem, czy aktywnym, podmiotem. Dziś kobiety przypominają o swej podmiotowości, odmawiając redukcji swych ciał do funkcji reprodukcyjnych, stają się zbiorowym ciałem politycznym, wielością, jaka obnaża słabość systemu władzy, bo pokazuje sferę, do jakiej władza nie ma dostępu, a bez której jej system nie może istnieć.
Tych sfer odkrywanej w przyspieszonym tempie polityczności będzie coraz więcej, gdy zacznie okazywać się, że państwo w coraz większym stopniu oddawane ludziom bez kompetencji nie tylko zacznie pogrążać się w korupcji, ale też stanie się niebezpieczne dla swych obywatelek i obywateli. 3 października 2016 r. Czarny Poniedziałek. Dla władzy. Kulturowa rewolucja kończy się, zanim się zaczęła. Podobnie stało się na Węgrzech, gdzie mimo wielkiej kampanii propagandowej Viktorowi Orbánowi nie udało się zmusić nawet połowy Węgrów, by poszli na referendum w sprawie imigrantów.