Wołyń. Trudna pamięć

_MG_0401_fot Barbara Kosakowska

Petro Proszenko klęka przed Pomnikiem Rzezi Wołyńskiej, for. Barbara Kosakowska

Wołyń ’43 to karta historii, która długo uczestniczyć będzie we współczesnych relacjach między Polakami i Ukraińcami oraz Polską i Ukrainą.

Celowo rozróżniam, bo wtedy lepiej można uchwycić złożoność tychże relacji, o których decydują emocje podsycane indywidualną pamięcią, polityczne strategie wynikające z analizy racji stanu, w końcu zwykłe, codzienne, sąsiedzkie życie.

Oczywiście, trudno zapomnieć to, co się wydarzyło. Wołyńska historia daleka jest jeszcze od pełnego wyjaśnienia, co nie jest argumentem, by ją relatywizować i usprawiedliwiać winnych zbrodni. Winnych bezpośrednich sprawców, ich mocodawców, w końcu twórców ideologii, w imię której zbrodnia się dokonała. Integralny nacjonalizm, niezależnie od tego, kto go wyznaje, niesie w sobie potencjał etnicznych czystek i dokonywanych w ich ramach rzezi. XX wiek dostarcza wielu przykładów, Wołyń niestety znalazł się wśród nich. Ale też dostarcza ostrzeżenia, by ponownie nie wpaść w podobne tragiczne pułapki.

Wyjaśnienia wymaga ciągle udział stron trzecich, którym podżeganie do wzajemnej nienawiści między Ukraińcami i Polakami, mającej swe odległe historyczne źródła, było na rękę. Wszak Wołyń w 1943 r. zamieszkiwali ci sami w większości mieszkańcy, którzy żyli wspólnie w II Rzeczpospolitej, w państwie, które upadło w 1939 r. Wojna polsko-ukraińska, jakiej Wołyń był najtragiczniejszym etapem, nie była wojną między państwem polskim i państwem ukraińskim, tylko wojną domową prowadzoną w sytuacji braku państwa, na terenach znajdujących się pod władzą okupacyjną.

Ta właśnie sytuacja prowadzi do asymetrii pamięci między Polakami i Ukraińcami. Jak również do pytań o legalną odpowiedzialność współczesnego państwa ukraińskiego za to, co się stało w roku 1943 czy 1944 na terenach, które Polskie Państwo Podziemne traktowało jako okupowane terytorium Polski. Ta asymetria także komplikuje odpowiedź na pytanie o winę, choć pomaga myśl Karla Jaspersa, który zastanawiał się nad winą Niemców za zbrodnie hitleryzmu. Szukając tej odpowiedzi, zaproponował wielopoziomową klasyfikację, mówiąc o winie kryminalnej, winie politycznej, winie moralnej i w końcu winie metafizycznej.

Rozważania Jaspersa jasno jednak pokazują, że nie można całego narodu ukraińskiego obciążać ani winą metafizyczną, ani moralną, ani polityczną za zbrodnie popełnione przez Ukraińców na Polakach w Wołyniu. Podobną analizę można przeprowadzić w odniesieniu do zbrodni popełnionych przez Polaków na Ukraińcach. Problem w tym, że najbardziej nawet rzeczowy dyskurs etyczny ani też najbardziej rzetelne badania historyczne nie są w stanie wytłumić emocji przenoszonych wraz z pamięcią z pokolenia na pokolenie.

Emocji tych nie można zakazać, tak jak nie można zakazać Wojciechowi Smarzowskiemu realizowania filmu o Wołyniu. Żadne też zakazy nie odniosą skutku wobec politykierów czujących, że na żywych ciągle emocjach mogą zbić nędzny polityczny kapitalik. Muszą jednak wiedzieć, że ich gra nie znajdzie większego poklasku. Dlatego tak ważne są jednoznaczne sygnały z tych ośrodków życia społecznego i publicznego, którymi kierować powinien rozum, a nie emocje. Z tego powodu cieszę się, że w ciągu ostatnich dni, mimo wielu niepokojących incydentów (Przemyśl, zakaz wjazdu dla zespołu Ot Vinta), było też wiele ważnych zdarzeń podjętych przez hierarchie kościelne, intelektualistów, w końcu ważny gest prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki, który klękając w Warszawie przed Pomnikiem Rzezi Wołyńskiej, oddał nie tylko hołd poległym, ale i wyraził skruchę.

Warto przy okazji pamiętać, że ci ze strony trzeciej, którzy mieli interes w 1943 r., by Ukraińcy i Polacy nastawali na siebie, dziś też mają interes, by nas poróżnić. Jak już pisałem, najlepszym sposobem, byśmy poradzili sobie z trudną wzajemną historią, jest wspomóc Ukraińców w realizacji ich europejskich aspiracji, za które polegli bohaterowie Niebiańskiej Sotni podczas Euromajdanu i codziennie giną kolejne ofiary na wschodzie Ukrainy.

Poniżej krótka impresja filmowa sprzed trzech lat, z obchodów 70. rocznicy rzezi wołyńskiej zorganizowanych przez grono polskich i ukraińskich przyjaciół w Porycku/Pawliwce i Sahryniu oraz Łucku, gdzie obok sesji historycznej w Uniwersytecie im. Łesi Ukrainki w miejskim teatrze charkowski teatr Arabesky i lubelska Scena inVitro wspólnie przedstawiły spektakl podejmujący wołyńską tragedię.