Szczyt klimatyczny w cieniu zamachu
Szczyt ostatniej szansy – tak o rozpoczynającym się dziś Szczycie Klimatycznym ONZ mówią komentatorzy wrażliwi na sprawy środowiska i zagrożenia związane ze zmianami klimatycznymi.
Czy rzeczywiście od paryskich ustaleń zależy ochrona świata przed apokalipsą?
COP21, czyli 21. Konferencja Stron Ramowej Konwencji ONZ w sprawie Zmian Klimatu, będzie niewątpliwie spotkaniem wyjątkowym – dziś do Paryża zjechało ok. 150 najwyższych przedstawicieli państw (w Konwencji jest ich 195 plus Unia Europejska).
To największy taki zlot w dziejach Francji, kraju o dość bogatej tradycji dyplomatycznych spotkań. I już sam ten fakt podkreśla znaczenie Konferencji. Nie tylko dla środowiska. Ochrona klimatu jest niezwykle złożonym tematem i doskonałym testem dla ONZ jako sposobu rozwiązywania kryzysów o zasięgu globalnym.
Z tego punktu widzenia kluczowe dla paryskiego szczytu jest zakończenie go mocnym porozumieniem wiążącym wszystkie strony w taki sposób, by chciały realizować podjęte zobowiązania. Na to jest szansa, mniej należy liczyć na esencję porozumienia, czyli poziom samych zobowiązań. Zadeklarowane redukcje emisji nie składają się na ilość wystarczającą, by ustabilizować wzrost temperatury atmosfery na poziomie nieprzekraczającym 2 st. C w stosunku do okresu przedprzemysłowego. Może być więc cieplej.
To wszystko wiemy, z jednym wszakże zastrzeżeniem. Wszystkie modele wzrostu i redukcji emisji gazów cieplarnianych zakładają, że nie zmieni się generalny paradygmat gospodarczy, tzn. utrzyma się kapitalizm z jego sposobem organizacji produkcji, akumulacji i wytwarzania innowacji. Nastąpi jedynie przejście z kapitalizmu węglowego do postwęglowego, neutralnego pod względem emisji. W sumie to dość odważne założenie, przyjmujące, że poza zmianą modelu energetycznego zdołamy utrzymać model rozwoju stymulowanego konsumpcją.
Oczywiście, nikt tego na forum ONZ nie powie, ale wizja świata tzw. realnej konwergencji, czyli takiego, w którym wszyscy żyją na mniej więcej podobnym poziomie, jest mało realna. Dążenie do niego musi uruchomić wcześniej nasilającą się konkurencję o zasoby, a dalej konflikty. Jeśli do nich dojdzie, ich skutkiem będzie załamanie gospodarcze, być może w wymiarze globalnym – i może się okazać, że właśnie załamanie systemu gospodarczego będzie najlepszym sposobem ochrony klimatu. Bo recesja oznacza mniejsze zużycie surowców i mniejszą emisję.
O kontekście wojennym przypomina stan nadzwyczajny, obowiązujący we Francji po zamachu terrorystycznym 13 listopada. To właśnie dlatego władze francuskie zakazały większości niezależnych manifestacji w przestrzeni miasta, dokonując nawet prewencyjnych aresztowań aktywistów zapowiadających nieposłuszeństwo.
Alternatywa? Jest nią na pewno propozycja papieża Franciszka, wyrażona w encyklice „Laudato Si!”, czyli śmiała rewolucja kulturowa oparta na projekcie ekologii integralnej. To propozycja jednocześnie konserwatywna i rewolucyjna, de facto antykapitalistyczna. Na tyle, że kapitalistyczny mainstream nie podjął poważnej dyskusji, uznając dokument papieża za romantyczną utopię.
Czy rzeczywiście jest aż taka romantyczna? Być może jest do bólu pragmatyczna, czego przywiązani do swych schematów myślowych nie jesteśmy w stanie pojąć. W każdym razie przedstawiciel Stolicy Apostolskiej także uczestniczy w Szczycie Klimatycznym.