Zapiekłość

IMG_20150731_135721

Belweder, 31 lipca 2015 r., w środku, ze słonecznikami w rękach Piotr Tyma, fot. Edwin Bendyk

W ostatnie dni urzędowania Bronisława Komorowskiego, 31 lipca, w Belwederze spotkali się przedstawiciele środowisk ukraińskich i polscy rzecznicy polsko-ukraińskiego dialogu i porozumienia.

Na co dzień spotykamy się w różnych sytuacjach i z różnych powodów: żeby wspólnie świętować ważne dla obu narodów święta. Żeby pomagać, gdy sytuacja tego wymaga, tak jak podczas Rewolucji Godności. Żeby rozmawiać o trudnych sprawach, tak jak podczas wspólnych obchodów 70. rocznicy Wołynia. W ostatni dzień lipca Bronisław Komorowski postanowił uhonorować odznaczeniami państwowymi przedstawicieli ukraińskiej mniejszości, wśród odznaczonych Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski znalazł się m.in. Piotr Tyma, przewodniczący Związku Ukraińców w Polsce.

Miesiąc później, 1 września, w „Naszym Dzienniku” ukazał się artykuł informujący, że środowiska kresowe złożyły swoisty donos na Piotra Tymę do nowego prezydenta, domagając się odebrania Krzyża. Dlaczego?

To „kłamca wołyński”, który w bardzo licznych wypowiedziach publicznych zaprzeczał faktowi zaistnienia ludobójstwa ludności polskiej na Kresach Wschodnich dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów ze zbrodniczej Ukraińskiej Powstańczej Armii. Wielokrotnie gloryfikował ukraińskich zbrodniarzy wojennych z UPA, SS-Galizien czy Legionu Wołyńskiego, bagatelizował i relatywizował zbrodnie ludobójstwa dokonane przez tych przestępców.

Nie komentowałbym artykułu w „ND”, ale odniósł się doń  w komentarzu w „Gazecie Świątecznej” Paweł Smoleński:

Na czym polegają „czyny niegodne” Piotra Tymy, że trzeba mu zabrać Krzyż Kawalerski Polonia Restituta? Jest historykiem, publicystą, a od 2006 r. prezesem Związku Ukraińców w Polsce oraz członkiem Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych. Przez lata współpracował z Jackiem Kuroniem na rzecz dialogu polsko-ukraińskiego oraz społeczności ukraińskiej w Polsce i mniejszości polskiej na Ukrainie. Współorganizował polsko-ukraińskie spotkania we Lwowie poświęcone pamięci Kuronia. W sprawie zbrodni wołyńskiej był zaś m.in. współinicjatorem obchodów jej 70. rocznicy w wymordowanej przez Ukraińców polskiej wsi Poryck-Pawliwka, gdzie polskie i ukraińskie kościoły różnych konfesji ogłosiły list wzywający do wzajemnego wybaczenia krzywd i proszący o przebaczenie wzajemnych win.

Wypowiedź Pawła Smoleńskiego przekonała mnie, że jednak nie można sprawy przemilczeć i zbagatelizować. Nie mam wiele do dodania do argumentów, jakie przedstawił Smoleński, podpisuję się pod nimi, znam Piotra od wielu lat. Współorganizowane przez niego obchody 70. rocznicy Wołynia opisywałem w „Antymatriksie”. Było to niezwykłe przedsięwzięcie, zorganizowane w formule, jaką przed laty, w 1965 r., zaproponowali Niemcom biskupi polscy: przebaczamy i prosimy o przebaczenie.

Dlatego centralnym motywem tych obchodów było upamiętnienie konkretnych ofiar: zamordowanych mieszkańców polskiej wsi Pawliwce/Porucku na Wołyniu i mieszkańców ukraińskiej wsi Sahryn na Chełmszczyźnie. W tym świetle rację ma Smoleński, pisząc w konkluzji artykułu:

Jeśli uznać, że zarzuty postawione Tymie przez niektórych kresowiaków kwalifikują się do odebrania Polonia Restituta, lista tych, których trzeba ukarać za podobne przestępstwa, musi być o wiele dłuższa. Znajdzie się na niej kawaler Orła Białego Bohdan Osadczuk, odznaczony przez III RP za zasługi w prostowaniu polsko-ukraińskich relacji. Oraz generał Pawło Szandruk, odznaczony w 1965 r. przez generała Andersa Virtuti Militari za kampanię wrześniową, mimo że był też ostatnim dowódcą ukraińskich oddziałów kolaborujących z Niemcami w czasie II wojny światowej. Paradoksalnie, kresowiacy stawiają Tymę w dobrym towarzystwie.

Rozmawiałem z Piotrem Tymą po publikacji w „ND”. Choć udawał, że się za bardzo nie przejmuje, widać było, że sprawa go boleśnie dotknęła. Piotrze, wiesz jednak, że nie jesteś sam, a pomysły na kolejne projekty służące wspólnej polsko-ukraińskiej rozmowie są o wiele ciekawsze niż zapiekłość środowisk, które raczej swojego stanowiska nie zmienią.