Euromłot na Google czy Jednolity Cyfrowy Rynek?
Od kilku dni emocje budziła zapowiedź, że Parlament Europejski wezwie Komisję Europejską do „podziału” Google’a. Nadszedł ten dzień i PE przyjął wyczekiwaną rezolucję, w której o Google nie ma ani słowa, a całość dotyczy konieczności utworzenia Jednolitego Cyfrowego Rynku.
Rezolucja traktuje więc o wielu kwestiach: cyberbezpieczeństwie i neutralności sieci, innowacyjności i korzyściach dla konsumentów oraz biznesu. JCR to rynek wart 260 mld euro i miliony nowych miejsc pracy. To miliardowe oszczędności dla konsumentów i koniec z nierównym traktowaniem ze względu na kraj zamieszkania. Słowem: bajka.
Prawie, bo za krzakami czai się zły wilk paskudnych monopolistów dominujących na cyfrowym rynku i wykorzystujących tę pozycję do tłumienia konkurencji i wykorzystywania konsumentów. Konieczne jest więc wyrównanie warunków konkurencji dla wszystkich graczy. I tak zbliżamy się, po lekturze kilku stron dokumentu, do punktów 15, 16, 17 i 18, które mają związek z Google.
Owe punkty traktują bowiem o usługach wyszukiwarkowych i szkodliwości ich powiązania z innymi usługami. Kluczowy fragment rezolucji, w dosłownym, angielskim brzmieniu:
Notes that the online search market is of particular importance in ensuring competitive conditions within the digital single market, given the potential development of search engines into gatekeepers and the possibility they have of commercialising secondary exploitation of information obtained; calls, therefore, on the Commission to enforce EU competition rules decisively, based on input from all relevant stakeholders and taking into account the entire structure of the digital single market in order to ensure remedies that truly benefit consumers, internet users and online businesses; calls, furthermore, on the Commission to consider proposals aimed at unbundling search engines from other commercial services as one potential long-term means of achieving the aforementioned aims;
Ostatni wers tego fragmentu to właśnie to, na co cyfrowy lud czekał od kilku dni: PE wzywa Komisję Europejską, by rozważyła propozycje mające na celu rozdzielenie wyszukiwarek od innych serwisów komercyjnych. Ponieważ rynek wyszukiwarek w Europie w ponad 90 proc. zdominowany jest przez Google, zapis najbardziej dotyczy tej firmy. Ale nie jedynie.
Czy dla tego zdania warto robić awanturę? Sama inicjatywa Jednolitego Cyfrowego Rynku jest bezwzględnie potrzebna, to właśnie fragmentacja rynku zmniejsza szanse europejskich firm internetowych, które nie mogą tak jak firmy amerykańskie czy chińskie korzystać z efektu skali. Więc niech JCR powstanie jak najszybciej.
Co jednak z tym Googlem? Cóż, PE nie ma żadnej mocy władczej wobec amerykańskiej korporacji. Z kolei Komisja Europejska raczej nie byłaby skłonna iść w kierunku wskazanym w rezolucji w czasie negocjacji porozumienia o wolnym handlu z USA.
Tym bardziej, że Amerykanie zgodnie dali do zrozumienia, że europejska inicjatywa im się nie podoba. Po co więc ta gra? Część komentatorów wskazuje, że „anty-Google’owy” zapis to dzieło europejskiego, a zwłaszcza niemieckiego lobby wydawniczego. Inni – że to zagrywka czysto polityczna adresowana głównie do Komisji Europejskiej. Niezależnie od rodowodu rezolucyjnych ustaleń tak czy inaczej warto zadać pytanie, jakie zadaje dzisiejszy „The Economist”: czy i jak regulować cyfrowe monopole? Czy ewentualna realizacja rekomendacji PE rzeczywiście zapewniłaby korzyści konsumentom i miała korzystny wpływ na konkurencyjność europejskich firm? Analitycy „The Economist” twierdzą, że raczej przeciwnie.
Problem regulacji cyfrowych rynków już od wielu lat zajmuje ekonomistów i urzędy antymonopolowe, poprzednia gorąca dyskusja miała miejsce w czasach, gdy symbolem zła w cyfrowym świecie był Microsoft.
Proces antymonopolowy prowadzony przez USA przeciwko tej firmie nie doprowadził do przełomowych decyzji, dostarczył jednak olbrzymiej ilości wiedzy. Ciągle klasykiem jest książka Hala Variana i Carla Shapiro „Information Rules„. Shapiro pracuje w Departamencie Sprawiedliwości USA, gdzie zajmuje się sprawami antymonopolowymi. Hal Varian jest głównym ekonomistą w… Google. A postępowanie antymonopolowe przeciwko Google rozpoczęte w 2010 r. przez Komisję Europejską trwa i pewno jeszcze potrwa, poprzednia Komisja nie zdołała doprowadzić sprawy do końca. Poczekajmy więc na rozstrzygnięcie.
A czekając, świętujmy powołanie dzisiaj europejskiego Inspektora Ochrony Danych Osobowych – będzie nim Giovanni Buttarelli, a jego zastępcą Wojciech Wiewiórowski, nasz niezłomny GIODO (czyli Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych). Gratulacje!