Ukraina, pamięć i przyszłość

Zbliża się rocznica Majdanu, w ciągu roku pojawiło się już trochę ciekawych opracowań. Warto zajrzeć do świeżej książki Andrew Wilsona „Ukraine Crisis. What It Means for the West”. Jeszcze bardziej zachęcam do sięgnięcia po lekturę świetnego opracowania „Ukraina przed końcem Historii. Szkice o polityce państw wobec pamięci” Tomasza Stryjka. Książka powstawała jeszcze przed Rewolucją, dzięki czemu autor uniknął pokusy prezentyzmu. Na szczęście jednak nie zdążył opublikować pracy prze Majdanem, więc zaktualizował swoje studium o analizę najnowszych wydarzeń.

Nie jest to wszakże kronika, lecz analiza polityki historycznej i polityki wobec pamięci w perspektywie porównawczej – procesy ukraińskie zestawiane są z podobnymi kwestiami z Chorwacji, Hiszpanii, krajów nadbałtyckich. W całej przestrzeni posttotalitarnej praca z pamięcią była ważnym elementem odzyskiwania tożsamości i rozliczaniem z okresem dyktatury.

Na Ukrainie ten proces przebiegał specyficznie, w warunkach niepełnej autonomii – ważnym graczem była Rosja uczestnicząca w ukraińskim dyskursie przez kontrolę znacznej części przestrzeni informacyjnej i kulturalnej. Praca Tomasza Stryjka dokładnie analizuje cały okres po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości w 1991 r.

Oczywiście przełomową cezurą stał się Majdan, inicjując niejako od nowa proces szukania porewolucyjnej tożsamości. Jest on niezwykle ciekawy, z paradoksalnymi zjawiskami: z jednej strony niepokoi obecność symboli związanych z ukraińskim integralnym nacjonalizmem, eksponowanych przez takie formacje, jak Prawy Sektor i Swoboda. Z drugiej strony – zdumiewa ich znikomy odzew polityczny, co pokazały ostatnie wybory. Tak jakby gra z symbolami była zupełnie oderwana od społecznej substancji, która przy urnach wyborczych opowiedziała się za proeuropejskim, liberalnym kursem.

Wczoraj (w czwartek) dyskutowaliśmy Z Bogumiłą Berdychowską o książce Tomasza Stryjka w towarzystwie autora, w seminaryjnym gronie Collegium Civitas. Dyskusja pokazała, jak trudno interpretować złożoną ukraińską rzeczywistość i jak niewiele w tym pomagają analogiczne doświadczenia z historii innych narodów.

Wielkość i wewnętrzne, wielokulturowe zróżnicowanie społeczeństwa ukraińskiego, wielowątkowość historii, syndrom postkolonialny, brak silnych ośrodków władzy zdolnych narzucić spójną politykę historyczną – powodują, że sami Ukraińcy nieustannie ze sobą negocjują, jakie elementy ich historycznego dziedzictwa kształtują ich dzisiejszą tożsamość. Nam trudno to zrozumieć, mamy swoje doświadczenia i oczekujemy jednoznacznej ukraińskiej odpowiedzi na takie kwestie jak Wołyń. Pytałem o to niedawno Oksanę Zabużko (mój wywiad z nią można przeczytać w ostatniej POLITYCE, poniżej dwa z tego wywiadu pytania):

Ale UPA to także wojna ukraińsko-polska i Wołyń. Wojciech Smarzowski przygotowuje film na ten temat.

Tak, to była wojna. Wyjaśniając jej historyczne detale, ważne też, by zbadać dokładnie udział w tej wojnie sił trzecich, wykorzystujących antagonizm. Dlatego uważam, że pomysł na film fabularny jest przedwczesny, ciągle zbyt mało wiemy, a siła filmu może utrwalić ten niepełny obraz z mocą mitu. A jestem przekonana, że do interpretacji wydarzeń na Wołyniu wiele wniosłaby wiedza o technologii sterowania konfliktem, jakiej dostarcza dziś Donbas. Dlatego obawiam się tego filmu, teraz bardziej przydałyby się nam produkcje dokumentalne.

Podczas spotkań z ukraińskimi czytelnikami w Kijowie i Charkowie zetknąłem się z opiniami, że Ukrainie brakuje własnych „Sąsiadów” i „Pokłosia”, rozliczenia z własnymi grzechami. W jakimś sensie taką funkcję pełni pani książka „Muzeum porzuconych sekretów”.

Jeszcze za wcześnie, najpierw musimy odzyskać i umocnić swoją tożsamość. Proszę pamiętać, że my rzeczywiście przez sto lat byliśmy również poza własną historią. Dopiero na początku tego wieku zaczęliśmy mówić o Wielkim Głodzie. Proces tworzenia nowej tożsamości, wolnej od postsowieckiego syndromu, przyspieszył dzięki Majdanowi, dzięki konfrontacji z przemocą, dzięki oporowi przeciwko agresji. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu.

I na pewno też ukraińskiej pracy nad własną pamięcią nie pomaga wojna, w której propagandowo preparowana przez agresora pamięć służy za oręż w hybrydowych zmaganiach.