Masowa inwigilacja – aneks
Wczoraj przyłączyłem się do obchodów Międzynarodowego dnia niezgody na masową inwigilację, dziś małe uzupełnienie pokazujące, jak złożona jest kwestia inwigilacji, zaufania do państwa i innych aktorów sfery publicznej, zwłaszcza mediów. Złożoność tę doskonale ilustrują trzy ważne teksty , jakie ukazały się w ostatnich miesiącach w amerykańskich czasopismach.
Kluczowy wyszedł spod pióra Alana Rusbridgera, redaktora „The Guardian”, gazety która pomogła Edwardowi Snowdenowi ujawnić tajne materiały National Security Agency. Dziennikarz na łamach „New York Review of Books” dokładnie tłumaczy udział swej gazety i kwestionuje stanowisko rządu Wielkiej Brytanii, który chciał za wszelką cenę zablokować „wolność prasy”. Jednocześnie Rusbridger pokazuje, jak bardzo nieadekwatne były działania władzy wobec współczesnych technologii – jaki sens miał bowiem nakaz zniszczenia twardych dysków w redakcji „Guardiana”, skoro wiadomo było, że kopie dokumentów Snowdena znajdują się także w innych miejscach, poza brytyjską jurysdykcją? Rusbridger ostrzega przed bezpieczniacką pasją podsłuchiwania:
Without some sort of wider debate now, it’s difficult to see what would restrict the intelligence business from asking for more. It’s estimated that there are around five million CCTV cameras in the UK. It is surely only a matter of time before someone suggests hooking these cameras up to facial recognition software (of the sort that even Google currently fears to release) and perhaps also switching on street microphones so they can pick up conversations, too.
Argumenty Rusbridgera rozjeżdża na zimno Amitai Etzioni w „The Atlantic” – filozof stosując klasyczną analizę logiczną i semantyczną wypowiedzi redaktora „Guardiana” wykazuje mu sprzeczności, niespójnośc aksjologiczną, pustą retorykę i brak odpowiedzi na rzeczywiście kluczowe pytanie: kto ma strzec strażników? Czy samozwańczy strażnik, jakim jest prasa? Czy rzeczywiście redaktorom należy bardziej wierzyć, niż demokratycznemu państwu w ocenie zagrożenia, jakie stworzyło ujawnienie tajnych materiałów?
We do need to further debate some basic questions: Are there materials that should not be published? Who decides what these are? And what is to be done with those whose agendas lead them to publish material that is harmful to the safety of the people? And what is to be done about those who stamp classified on material they find damaging to their reputation or political fortunes-but are otherwise harmless?
I gdy już wydaje się, że Etzioni odebrał sporo sympatii dla Rusbridgera, pojawia się tekst Williama T. Vollmana w „Foreign Policy”. Znakomity dziennikarz opisuje na własnym przykładzie, jak działa amerykańska bezpieczniacka obsesja i co to znaczy znaleźć się na celowniku służb specjalnych demokratycznego państwa, którego jest się obywatelem. Poniżej próbka ilustrująca tę obsesję:
NOT LONG AGO, THANKS TO A REQUEST MADE under the Freedom of Information Act (FOIA), I learned that I had been a suspect in the Unabomber case. You see, I had written a historical novel called Fathers and Crows, and the Unabomber’s moniker was FC. That book, by the way, exemplified my „anti-growth and anti-progress” themes, according to the (redacted) copy of my FBI file, because it was about 17th-century Iroquois. Even worse, „regarding airline-related targets, VOLLMANN’S extensive travel (beginning at age 5) would presumably cause interaction with airline industry.”
Jak widać, nie ma jednej dobrej odpowiedzi na wszystkie wymienione w powyższych tekstach wątpliwości. Dobrze więc, że organizacje takie, jak „Panoptykon” drążą temat i pomagają poruszać się po grząskim gruncie.