Władza komunikacji w post-medialnym świecie
Wczoraj wypad do Poznania, z wykładem do Pracowni Pytań Granicznych. Temat, jak w tytule wpisu – powstał po lekturze „Władzy komunikacji” Manuela Castellsa i „La fin des societes” Alaina Touraine’a, uzupełnionej własnymi obserwacjami społecznego i medialnego życia. Te zaś składają się coraz wyraźniej na projekt o roboczym tytule „Krytyka rozumu cyfrowego”. Rzecz o tym, jak urocza cyfrowa utopia w połączeniu z neoliberalną ideologią przekształciła się w dystopię, której kolejne warstwy właśnie odkrywamy.
Najpierw utopia – cyfrowa rewolucja plus internet prowadzą do głębokiej przemiany struktury społecznej, upadają stare hierarchie i instytucje, na ich gruzach powstaje społeczeństwo sieciowe. Potencjalnie bardziej egalitarne (każdy może uczestniczyć w procesach komunikacji) i demokratyczne, w którym radykalnie zmniejsza się asymetria informacyjna – ta właśnie asymetria była wcześniej podstawą do tworzenia społecznych hierarchii i źródłem władzy. Fala twórczej destrukcji zmiata z powierzchni ziemi tradycyjne media, te które trwają, zmieniają się dostosowując do uciekającego rynku – jedną z konsekwencji ich tabloidyzacja. Nie ma co się jednak martwić, w ich miejsce w sieci powstaną nowe formy medialne.
Równolegle trwa neoliberalny projekt restrukturyzacji struktur gospodarki i państwa: wybicie się na dominującą pozycję kapitału finansowego i wzrost znaczenia spekulacji, komercjalizacja sektora publicznego, prywatyzacja usług publicznych, rozmontowywanie instytucji solidarności społecznej przez system prywatnego zarządzania ryzykiem (np. indywidualizacja kont emerytalnych), zastępowanie idei welfare state przez workfare state uzasadniane wysokim kosztem utrzymania państwa opiekuńczego. Za tym wszystkim przemiana postindustrialna i wzrost znaczenia sektora usług oraz szeroko rozumianych przemysłów informacyjno-kreatywnych. Nowa gospodarka wymaga nowej infrastruktury – sieci i „fabryk informacji”, czyli centrów przetwarzania danych. Skala inwestycji i wielkość tej infrastruktury, choć odbywa się w ramach paradygmatu post-industrialnego, ma charakter hiperindustrialny, a kontrola nad nimi jest zmonopolizowana przez kilka korporacji i jedno de facto państwo.
Następuje ciekawy proces – z jednej strony rozpad struktur społecznych opartych na solidarności i nowoczesnych, ponadplemiennych więziach, maleje złożoność społeczeństw – rolę instytucji obsługujących wcześniej tę nowoczesną złożoność przejmuje „płaski” rynek i „płaska” komunikacja w sieci. Tę utraconą złożoność przejmuje wspomniana rozwijająca się infrastruktura cyfrowego kapitalizmu, która doskonale pasuje do opisu jaki zaproponował Karol Marks wprowadzając w Grundrisse pojęcie „general intellect”, czyli umysłu zbiorowego wyrażonego w wiedzy zakumulowanej w infrastrukturze technologicznej, która jest najdoskonalszą formą istnienia kapitału. Ta infrastruktura, obdarzona rodzajem zaprogramowanej inteligencji zaczyna funkcjonować coraz bardziej autonomicznie, jest platformą służącą do wymiany symboli, do kontroli, a także dystrybucji przemocy. Eisenhower mówił o kompleksie militarno-przemysłowym, Edward Snowden ujawnił skalę rozwoju kompleksu militarno-informacyjnego.
Efekt jest taki, że obserwujemy, jak przekonuje Alain Touraine „koniec społeczeństw” rozumianych jako zbiorowi aktorzy historii, ich miejsce zajmują autonomiczne jednostki, którym coraz trudniej podejmować zbiorowe działanie. Na przeciw nich wyrósł system totalnej kontroli i dominacji monitorujący każdy ruch owych autonomicznych jednostek. We Francji trwa właśnie gorąca dyskusja po tym, jak „Le Monde” ujawnił w oparciu o dane Snowdena skalę inwigilacji Francji i Francuzów przez amerykański matrix. Naturalnemu oburzeniu towarzyszy smutna konstatacja – czujemy się tak, jak musieli się czuć w XIX wieku mieszkańcy Afryki podczas spotkania z białymi kolonizatorami. Bezsilni.
O ile XIX-wieczna kolonizacja była naturalnym rozwinięciem kapitalizmu przemysłowego, o tyle cyfrowa konkwista jest naturalnym rozwinięciem kapitalizmu informacyjnego. USA, główny gracz w tej grze dysponuje zasobami, wobec których infrastruktura reszty świata przypomina dzidy Afrykańczyków przeciwstawiane gwintowanym karabinom. Niektóre kraje, jak Chiny i Brazylia próbują w odpowiedzi robić to, co zrobiła Japonia w XIX wieku w okresie Meiji i za wszelką cenę chcą się zmodernizować na amerykański wzór. Europa dopiero budzi się ze snu, a upadek Nokii w bolesny sposób pokazał skalę strukturalnego niedostosowania.
Pytaniem jednak nie jest o to, czy dościgniemy USA, czy damy się (lub już jesteśmy) skolonizować. Pytanie, czy nawet same USA kontrolują jeszcze ów general intellect w działaniu i czy w ogóle możliwe jest jeszcze odzyskanie społecznej kontroli nad kapitałem, skoro ten w coraz większym stopniu obchodzi się bez społeczeństwa, uzyskując kolejne nadwyżki z inwestycji w samego siebie, w spekulacje finansowe i bezzatrudnieniowy wzrost produktywności.