Miasta w Internecie, dyskusja o cyfrowej szkole

Cyfrowa szkoła była jednym z wiodących tematów tegorocznej, 17. już edycji konferencji Miasta w Internecie. Oczywiste wrażenie deja vu – po raz kolejny te same w wielu przypadkach osoby zastanawiały nad tymi samymi kwestiami, jak podczas nieskończonej liczby dyskusji sięgających wstecz lat jeszcze 80. Ile komputera w szkole i ile państwa w informatyzacji szkół? Po co i jak informatyzować? Na czym powinna polegać cyfrowa alfabetyzacja, jakie kompetencje budować? Życie jednak nie czeka na odpowiedź i informatyzacja szkół postępuje, mniej lub bardziej sensownie.

Niestety, mam wrażenie, że ciągle mniej sensownie, niż można by oczekiwać. Ciągle tkwimy w oparach cyfrowej gnozy i bajaniu o szkole bez kredy, nie dostrzegając że istotą cyfrowej zmiany nie jest możliwość zastąpienia podręczników papierowych multimedialnymi, zeszytów tabletami, a klasówek elektronicznymi quizami. Jak gdzie indziej upatruję szansy w cyfrowej rewolucji. Szkoła jest tylko jednym z miejsc edukacji młodych ludzi. Rodzina, kultura popularna, grupy rówieśnicze, różne formy edukacji nieformalnej uzupełniają misję realizowaną przez szkołę. Znaczenie edukacji pozaszkolnej w kształtowaniu kompetencji i umiejętności nieustannie rośnie. Niestety, te różne sfery socjalizacji i indywiduacji młodych ludzi nie tylko słabo się komunikują, lecz często są z sobą w opozycji.

Nowe technologie mogłyby być interfejsem łączącym te sfery, jednak bez kolonizacji jednej przez drugą. Nie chodzi o to, żeby szkoła zaczęła działać z logiką Facebooka, tak jak nie chodzi o to, żeby z logiką szkoły wkraczać w miejsca, gdzie młodzież samodzielnie organizuje swoje życie. Szkoła, zamiast uczestniczyć w pogoni w technologicznym wyścigu powinna skorzystać z jego efektów i stać się strażnikiem trwałych i niezmiennych kompetencji, redukując programowy bagaż do minimum umożliwiającego samodzielne i krytyczne uzupełnianie wiedzy w sferze pozaszkolnej. To minimum to zapewne kompetencje językowe – kształcenie pasji lektury i pisania, przy czym definicja alfabetyzacji powinna być rozszerzona o podstawy programowania.

Rzecz nie tyle w nauce konkretnego języka, co w uświadomieniu poprzez tę naukę znaczenia oprogramowania i sposobu jego oddziaływania na rzeczywistość. Dlatego też nauka programowania powinna być jak najbardziej urealniona i polegać np. na programowaniu robotów (pisałem o tym więcej przy okazji prezentacji idei First Lego League). Dalej matematyka, historia, przedmioty przyrodnicze uczone jednak nie przez akumulację faktów, lecz rozumienie procesów i umiejętność znajdowania faktów w repozytoriach. Znaczną część curriculum realizowanego dziś w klasie można spokojnie relegować do internetu, wykorzystując platformy takie, jak Khan Academy. Nauczyciel korzystający z podobnych platform mógłby więcej czasu poświęcić na eksperymenty czy zindywidualizowaną pracę z uczniami wymagającymi wsparcia.

Tak zorganizowana szkoła przestaje być miejscem tresury, tylko staje się środowiskiem wspólnego odkrywania wiedzy i kształtowania kompetencji, które nie oddziela się barierą od pozaszkolnego doświadczenie młodzieży. Przeciwnie, otwiera się na energię i naturalną dla młodych ludzi ciekawość świata. Tak pomyślana szkoła staje się otwartą, egalitarną przestrzenią rozwoju, w której maleje znaczenie tego co dzieje się w klasach, a rośnie znaczenie aktywności poza klasą – zarówno w samej szkole (koła zainteresowań, teatr, chór, sport), jak i poza szkołą, zarówno w tradycyjnych instytucjach (domy kultury), jak i nowych formach organizacji przestrzeni – medialabach, hackerspace’ach, etc. Ważne przy tym, żeby kreować jak najwięcej miejsc rzeczywistej autonomii, samoorganizacji i samorządności młodych. Obok każdego „orlika” z cieciem powinien stanąć otwarty trawiasty plac, gdzie w każdej chwili można przyjść pokopać w gałę; obok każdej pracowni komputerowej, jeśli są jeszcze potrzebne powinien powstać otwarty medialab, gdzie dzieciaki mogą eksperymentować z różnymi formami twórczej ekspresji.

Niewiele trzeba, żeby tak zrekonstruować przestrzeń edukacyjną, wszystkie jej elementy są gotowe, tyle tylko że w tej chwili nie komunikują się z sobą. Od tego jednak są technologie komunikacyjne, by zapewnić łączność i koordynację między sferami dotychczas  odseparowanymi. Jednocześnie jednak ta łączność może odbywać się na zasadzie równości i poszanowania specyfiki sfer. Nie trzeba z nauczyciela robić aktywisty organizacji pozarządowej, nie trzeba artysty zmuszać do bycia nauczycielem – wszyscy oni jednak mogą współdziałać tworząc złożone, dynamiczne środowisko rozwoju otwarte dla wszystkich, nie tylko dla uczniów w wieku szkolnym.

A jest dla kogo to robić – tydzień temu, na Piknik Naukowy na Stadionie Narodowym przybyło ponad 140 tys. uczestników. I tak wyrosła największa plenerowa impreza naukowa w Europie.