Gospodarka i technologia, czyli gdzie jest praca i płaca

W najnowszym „The Economist” raport o związkach między gospodarką i technologią. Cóż, są co najmniej złożone – tzw. trzecia rewolucja przemysłowa oparta na technologiach cyfrowych nie spełnia swojej obietnicy. Rośnie rozwarstwienie dochodowe między małą grupą najbardziej uprzywilejowanych na współczesnym rynku pracy a całą resztą, która obejmuje już także większą część tradycyjnej klasy średniej. Nie pomaga już specjalnie wykształcenie, chyba że na najwyższym poziomie, a w krajach rozwijających się nie pomaga już także industrializacja. O tym wszystkim już jednak wielokrotnie pisałem, podobnie zresztą jak „The Economist”. 

Co więc nowego? Jak na „The Economist” nowe są konkluzje wynikające z pytania, co można zrobić z rozwarstwiającymi się dochodami w gospodarce, w której coraz więcej wartości kreuje sam kapitał (maszyny, komputery, software), a nie ludzie? W efekcie właściciele kapitału mają coraz więcej, a pracownicy (jeśli ktoś jeszcze ma pracę) coraz mniej. Czas myśleć o Powszechnym Dochodzie Gwarantowanym. Uff, odrobiłem lekcję cztery lata temu, przekonując do tej idei w „Dzienniku”, poniżej końcówka:

Ekonomiści, o czym już była mowa twierdzą, że rozwiązanie kryje się w zwiększeniu podaży pracy. Należy chyba rozumieć, że każdej pracy produktywnej, w wyniku której rośnie liczba dóbr i usług w społeczno-gospodarczym obiegu niezależnie od sposobu, w jaki dobra te zostały wytworzone: komercyjnie, czy też poza rynkiem. A skoro tak, to jedynym rozwiązaniem gwarantującym systematyczny wzrost podaży pracy i jej efektów jest wprowadzenie powszechnej płacy gwarantowanej, niewielkiego lecz wystarczającego do przeżycia uposażenia wypłacanego bezwarunkowo wszystkim obywatelom, niezależnie od tego, czy pracują zawodowo na etacie i pobierają pensję, czy też pracują poza rynkiem.

Proszę nie spieszyć się z oskarżeniami o szerzenie komunistycznych idei przed doczytaniem tego tekstu do końca. Gwarantowana płaca powszechna niesie z sobą liczne zalety. Ma charakter inkluzywny, w przeciwieństwie do stygmatyzujących świadczeń w rodzaju zapomóg pomocy społecznej czy zasiłków dla bezrobotnych. Pozwala na likwidację kosztownego systemu państwowej kontroli nastawionego na sprawdzanie, kto jest uprawniony, a kto nie do świadczeń. Wystarczy system podatkowy i urzędy skarbowe.

Zatarciu ulegnie podział na pracę „normalną”, za pensję i gorszą, bo nieopłacaną, choć wcale nie mniej użyteczną społecznie. Czy praca kobiety lub mężczyzny w wieku lat sześćdziesięciu opiekujących się wnukami ma mniejszą wartość od pracy opiekunów robiących to samo za pieniądze w żłobku? Rozwiązany w końcu zostanie opisany wcześniej paradoks pracy kreatywnej. Jeśli produktywność, a więc i kondycja całego systemu wzrośnie, bo wzrośnie łączna podaż pracy i jej rozlicznych efektów, to także istnieje szansa, że łatwiej będzie rozwiązać problem świadczeń emerytalnych.

A teraz mały quiz dla oburzonych powyższym wywodem i podnoszących już transparent”precz z komuną”. Kto jest autorem tych słów: „Zawsze mówiłem, że popieram minimalny dochód dla każdej osoby w kraju”? Nie kto inny, jak ultraliberał Friedrich Hayek. Nie tylko on, lecz także jego uczeń Milton Friedman, Robert Solow oraz wielu innych wybitnych ekonomistów rozważało ideę wprowadzenia gwarantowanej płacy powszechnej jako najlepszego sposobu na ustabilizowanie systemu kapitalistycznego i uniknięcie grożących mu sprzeczności. Kończący się kryzys i świadomość kryzysów czyhających na horyzoncie to dobry czas na poważne potraktowanie pomysłów, które jak każda innowacja są ryzykowne, co nie znaczy, że szalone.

Z rekomendacjami dla nowej Pani Premier – może czas przynajmniej na prace analityczne?