Węgiel albo śmierć, czyli prawdziwa cena blokowania pakietu klimatyczno-energetycznego
Emocji nie zabraknie podczas najbliższego szczytu UE – ma być dyskutowany pakiet klimatyczno-energetyczny i kwestia ograniczeń emisji dwutlenku węgla przez UE o 40 proc.
Już wiadomo, że Ewa Kopacz zachowa się podczas negocjacji nie tylko jak Matka Polka, ale jeszcze drapieżniej, jak lwica, żeby nie dopuścić do podniesienia cen energii w naszym kraju. Brzmi dobrze i troskliwie, tylko czy rzeczywiście taka troska w dłuższej perspektywie się opłaci? I czy interes sektora surowcowo-energetycznego jest zbieżny z interesem społecznym? Mam wątpliwości.
Wątpliwości wynikają z faktu, że za stanowiskiem negocjacyjnym nie stoi spójna długoterminowa strategia rozwoju społeczno-gospodarczego. A wszystko wskazuje na to, że pakiet klimatyczno-energetyczny nie jest jedynie kaprysem nawiedzonego lobby ekologicznego, lecz wyrazem długofalowej strategii przejścia do nowego, postwęglowego modelu gospodarczo-energetycznego.
Ochrona klimatu w tej strategii to jedno, wykreowanie nowych technologii i rynków to drugie. W skali krajowej doskonale działanie takiej strategii pokazuje Dania, która już w latach 70. XX wieku (na skutek ówczesnego kryzysu energetycznego) postawiła sobie pytanie, czy możliwy jest rozwój bez zwiększania zużycia energii. Duńczycy uzyskali pozytywną odpowiedź, a szukając, uruchomili nowe gałęzie przemysłu i zbudowali na nich globalne firmy: Vestas, Danfoss i parę innych. Duńczycy jednak inaczej niż nasi politycy zdefiniowali interes. Uznali, że drogą do przemiany jest właśnie podniesienie cen energii po to, żeby docelowo płacić mniejsze rachunki.
Masochizm? Nie, wyższe ceny są bodźcem do oszczędności i innowacji, dziś Duńczycy mają najwyższe ceny energii w Europie, ale w swych pasywnych domach oszczędzają energię, więc aż tak wiele nie płacą, biorąc pod uwagę na dodatek ich zamożność. I mimo tych cen są najszczęśliwszym narodem na świecie.
Podobną strategię wdrażają Niemcy, choć ze względu na skalę kraju proces jest bardziej złożony, konsekwentnie jednak realizowany. To więcej niż wyraz woluntaryzmu, wystarczy zajrzeć do opracowania „World in Transition – A Social Contract for Sustainability”, żeby zobaczyć prawdziwą stawkę. My będziemy walczyć o niskie ceny energii, być może zyskując trochę krótkoterminowej konkurencyjności. Czy nie lepiej byłoby, tak jak Francuzi kilka lat temu, zrobić „zielony okrągły stół” i uznać, że warto spojrzeć dalej?
To, że warto, pokazuje opracowanie „Niskoemisyjna Polska 2050″, przygotowane przez mało sentymentalnych ekonomistów, którym z rachunków wyszło, że najlepszym sposobem na uniknięcie pułapki średnich dochodów jest postawienie na rozwój niskoemisyjnej gospodarki.
Cóż, trzymanie się paradygmatu niskich kosztów jako podstawy konkurencyjności prowadzić musi do biedy, nie rozwoju. Nie brakuje też innych opracowań pokazujących inne walory niskoemisyjnej modernizacji w Polsce. Polecam Nowy Zielony Ład – miałem przyjemność uczestniczyć w tym projekcie.
Na użytek obecnej dyskusji o pakiecie klimatyczno-energetycznym polecam jednak lekturę analizy autorstwa Marcina Popkiewicza, a jeśli ktoś woli posłuchać, to w sobotę Marcin nadawał w TOK FM. Ja z kolei w tym czasie byłem w Łodzi na 10. Festiwalu Obywatela, gdzie prezentowałem możliwą wizję rozwoju społeczno-gospodarczego w oparciu o zieloną modernizację i projekt włączenia społecznego w oparciu o Powszechny Dochód Gwarantowany. Poniżej nagranie.