Primaaprilisowe żarciki Prezesa
Jarosław Kaczyński już od dłuższego czas jest w dobrym nastroju i zajmuje naród żarcikami, które w normalnym czasie i państwie traktowalibyśmy jak czerstwe primaaprilisowe suchary. Zamiast śmiać się, musimy jednak trwonić bezcenną w czasie kryzysu energię na wyniszczającą grę polityczną.
Strumień złych wiadomości gęstnieje. Pojedyncze historie o utracie pracy i środków do życia, bankructwie firm, o urągających warunkach pracy w służbie zdrowia walczącej z pandemią – zaczynają układać się w coraz spójniejszy i przygnębiający obraz. Pojedyncze historie zamieniają się w statystyki rosnącego bezrobocia i narastających problemów społecznych.
Proces dekompozycji rozpoczął się, a przyjęty na chybcika i bez poważnej dyskusji z ekspertami pakiet antykryzysowy nie dość, że jest nieadekwatny do skali i charakteru kryzysu, to jeszcze ma błędy, które utrudnią jego realizację.
Dekompozycja zamiast integracji
Skoro państwa nie stać na więcej w wymiarze materialnym, to powinno przynajmniej aktywnie działać w roli moderatora, który łagodzi konflikt społeczny i polityczny, włączając w walkę z kryzysem wszystkie społeczne siły, by w ten sposób integrować społeczeństwo i chronić je przed rozpadem.
I wydawać by się mogło, gdy ogląda się kolejne konferencje ministra Łukasza Szumowskiego, wspieranego czasami przez premiera Morawieckiego, że z takim państwem mamy do czynienia. Piarowa powłoka troski spada, gdy skierować uwagę na realny ośrodek władzy: Jarosława Kaczyńskiego.
Wojna wszystkich ze wszystkimi
Pisałem już po akcji z nocną wrzutką zmian w kodeksie wyborczym, że Prezes rządzi w trybie pandemiokratycznym, wykorzystując kryzys do eskalacji konfliktu, a nie jego wyciszenia. I walczy na wszystkich frontach: z opozycją, z samorządem lokalnym, wciągając wszystkich w grę wokół terminu wyborów.
Wszyscy mają zajęcie, przygotowując stanowiska i argumenty dowodzące oczywistego: wybory 10 maja są niewykonalne, próba ich realizacji w tym czasie to po prostu zbrodnia. Męczą się prawnicy, akademicy, apelują lekarze i prezydenci miast. A Kaczyński bawi się z nimi i nami wszystkimi jak kot z myszą, dając zajęcie w trudnym czasie.
Kosztowna rozgrywka
Po co? Zwolennicy Kaczyńskiego zapewne dopatrują się w tym postępowaniu strategicznej głębi i gry na sto ruchów do przodu. Trudniej domyślić się, jaki jest prawdziwy cel owej gry. A może, sparafrazuję słynną frazę Eduarda Bernsteina: cel niczym, władza wszystkim? Nie wiem, czy uczestniczymy w narodowej grze w szachy, warcaby lub go, ale coraz więcej wskazuje na to, że może to być najdroższa partia w naszych dziejach.