Testament Kościuszki
200 lat temu w Szwajcarskiej Solurze zmarł Tadeusz Kościuszko, jedna z najciekawszych w dziejach Rzeczypospolitej i wielka postać historii uniwersalnej.
Postać tak współczesna, że dla współczesnych aż niewygodna. Być może więc dlatego, mimo że Sejm uczynił Naczelnika jednym z patronów roku 2017, samego Kościuszkę otacza znamienna cisza.
O Kościuszce pisałem w POLITYCE (także w najnowszym numerze), nie będę więc powtarzał argumentów, tylko przypomnę fragment z biograficznego Pomocnika Historycznego POLITYKI poświęconego Kościuszce:
Naczelnik był pełnowymiarowym człowiekiem oświecenia, gruntownie wykształconym w sztuce (malował i rzeźbił), inżynierii wojskowej, teorii ekonomicznej, filozofii. Choć prowadził rozległą korespondencję, nie pozostawił po sobie zbyt wielu tekstów umożliwiających stworzenie spójnego korpusu jego myśli. Stefan Bratkowski nazwał go jednym z najbardziej milczących bohaterów – do sedna kościuszkowskiej metody docierać trzeba sposobami wręcz archeologicznymi. A była rewolucyjna w swym konkretnym kontekście historycznym i jednocześnie miała uniwersalny, ponadczasowy potencjał, dzięki któremu można z niej z pożytkiem korzystać dzisiaj.
Kościuszko oprócz metody pozostawił szereg wskazówek, rodzaj testamentu podpowiadającego, jak konkretnie metodę rozwijać i wdrażać dla dobra republiki i jej obywateli. Przykładem nie tylko testament amerykański, nie tylko wspomniana nota do Czartoryskiego czy broszura „Czy Polacy wybić się mogą na niepodległość?”, ale i choćby list do Józefa Sierakowskiego pisany na rok przed śmiercią. Dotyczył edukacji – Kościuszko przesłał mu pięć podręczników autorstwa Johanna Heinricha Pestalozziego oraz zalecał, by do szwajcarskiego reformatora pedagogiki słać przyszłych polskich nauczycieli na trzyletnie studia.
Niby drobiazg, wart jednak przemyślenia. Pestalozzi był zwolennikiem edukacji konkretnej, której podmiotem był uczeń, a nie nauczyciel, w której uczy się ucznia, a nie przedmiotu. To model edukacji podkreślający indywidualność, a nie socjalizację, nastawiony na kształtowanie samosterownej jednostki, a nie tryb kolektywu. Jednocześnie to model bardzo podkreślający konieczność kształcenia przez konkretne doświadczenie i praktykę, a nie abstrakcyjną teorię. Kościuszko czytał Pestalozziego i spotykał się z nim, mimo podeszłego wieku żywo chłonąc jego metodę.
Problem w tym, że choć minęło 200 lat, nie zdołaliśmy stworzyć wymarzonego przez Kościuszkę systemu edukacji. A taki właśnie, nastawiony na indywidualność i praktykowanie idei, system dopełniał jego model społecznego rozwoju.
To zdumiewające, jak niewiele z testamentu Kościuszki udało się zrealizować. Bo choć jego projekt nie był spisany w spójną całość, można ją zrekonstruować i widać wówczas, że wymaga całościowej realizacji. Jeśli wolność, to nie formalna, ale realna, z zapewnionymi warunkami jej realizacji. Jeśli takim warunkiem jest edukacja, to też konkretny jej model, bo nie każdy będzie służyć upodmiotowieniu, tworzeniu osoby. Jeśli upodmiotowienie, to pełne, oparte na równości praw i obowiązków. Jeśli Rzeczpospolita, to oparta na władzy rozumu, wolna od wpływu zinstytucjonalizowanych religii.
A poniżej odniesienia do audycji w TOK FM poświęconych Tadeuszowi Kościuszce: