Rok 2017 – Nie traćwa nadziei
Odwołanie do rysunku Marty Frej pojawi się na końcu, z kolei hasło z kościuszkowskiej, insurekcyjnej pieśni w tytule dobrze określa oczekiwania wobec roku 2017.
Bo i będzie to rok Tadeusza Kościuszki (200. rocznica jego śmierci), postaci niezwykłej w wymiarze historycznym i jednocześnie niezwykle współczesnej. A z kolei nadzieja jako podstawa myślenia utopijnego, o możliwej alternatywie dla świata, nad którym władzę przejmują złośliwe, reakcyjne trolle, jest potrzebna bardziej niż kiedykolwiek. Nie dlatego, że przekonuje do tego najnowszy odcinek „Gwiezdnych wojen”, tylko dlatego, że żywe są jej źródła.
Bo czyż źródłem nadziei i wiary w lepszą przyszłość nie jest informacja, że oto jedenastoletnia Brytyjka Alma Deutscher skomponowała pełnowymiarową operę? „Cinderella” (Kopicuszek) miała przedwczoraj (29 grudnia) premierę w Wiedniu pod patronatem Zubina Mehty, publiczność przyjęła dzieło stojącą owacją, a dziewczynkę okrzyknięto „małym Mozartem”. Ta z godnością odpowiada, że ceni Mozarta, ale nie lubi być porównywana, bo nie zamierza powtarzać tego, co on dokonał. Nie jestem w stanie ocenić talentu Deutscher, ale wiedeńska publiczność jest raczej wymagająca, więc zdaję się na jej wyczucie.
Skoro jest więc miejsce na takie zjawiska jak Alma Deutscher w świecie po końcu prawdy, końcu sztuki i końcu wszystkiego, to najprawdopodobniej ów wieszczony koniec jest w istocie zapowiedzią nowego początku, który nie wszyscy chcą lub potrafią dostrzec.
Dobrymi hasłami organizującymi to poszukiwanie są „interregnum” (bezkrólewie) i „kontrspołeczeństwo”. Pierwsze zaproponował Antonio Gramsci jako nazwę dla szczególnego czasu głębokiej historycznej zmiany, kiedy istniejący ład instytucjonalny wyczerpał się, a nowy jeszcze się nie ukonstytuował i świat zdaje się pogrążać w chaosie.
Coraz więcej komentatorów i badaczy współczesności przywołuje „interregnum” do opisu sytuacji świata. Świadomość, że stary ład się wyczerpał, jest coraz silniejsza, odpowiedzi na nią są przeróżne: zwiększona podaż reakcjonistycznych projektów politycznych po prawej i lewej stronie ideowej sceny i zwiększona otwartość społeczeństw na taką właśnie ofertę, która odpowiedzi na chaos współczesności szuka w ucieczce w przeszłość; zanim jednak doszło do erupcji sił reakcji, fascynowaliśmy się energią nowych ruchów społecznych – Occupy Wall Street, Indignados i wielu innych, jakie opanowały główne place miast na początku drugiej dekady XXI wieku.
Równolegle do nich z wielką siłą wybuchły antyruchy społeczne, o złowieszczej misji i jeszcze bardziej złowieszczej skuteczności: Daesz, czyli tzw. Państwo Islamskie, oraz różne inne odłamy radykalnych organizacji, legitymizujących swoje projekty skrajnie fundamentalistycznymi odczytaniami przekazów religijnych. Hipernowoczesne w swej logice organizacyjnej i komunikacyjnej, przednowoczesne, jeśli chodzi o źródło swej legitymizacji, zaraziły świat grozą sianą z pomocą kolejnych ataków terrorystycznych. Nie wiadomo, jaka będzie dynamika ich rozwoju, Daesz się zwija, napotykając coraz silniejszy opór, podobno jednak odżywać zaczyna Al-Kaida.
Ani jednak reakcjonizm fundamentalistyczny, ani też polityczny nie dają właściwej odpowiedzi na wyzwania chaosu interregnum. Nie spełniły też na razie nadziei propozycje formowane przez nowe ruchy społeczne i rewolucje ostatnich lat. Nie wykształciła się z nich nowa podmiotowość polityczna, hiszpańska partia Podemos przeżywa kryzys i nie zyskała takiej akceptacji społecznej, jaką zapowiadały badania opinii jeszcze przed rokiem.
Czy nie jesteśmy w stanie wymyślić niczego nowego? Przykład Deustcher pokazuje, że twórczej energii nie sposób ani zadekretować, ani reglamentować. Ujawnia się zawsze wówczas, gdy rośnie na nią zapotrzebowanie. Dziś w wymiarze społecznym ujawnia się głównie w mikroskali, pod postacią mikroutopii lepszego życia podejmowanych poza głównym nurtem medialnego, politycznego i kulturalnego życia.
Dokumentowałem te próby w swoim projekcie „Fraktale”, innym doskonałym podsumowaniem podobnych poszukiwań jest książka „Kultura i rozwój” wydana przez Krytykę Polityczną oraz Fundację GAP pod auspicjami Jerzego Hausnera.
Energia tych projektów ujawniła się z dużą siłą podczas Kongresu Kultury, gdy w jednym miejscu zebrało się wiele inicjatyw wiadomych swojej wartości i celu. Taka wielość tworzy, jak przekonuje francuski socjolog Roger Sue, kontrspołeczeństwo, nową strukturę społeczną rekonstruującą „w boju”, metodą eksperymentu i poszukiwań, nowe formy bycia razem, troski o dobre wspólne. To z takich inicjatyw, bardzo konkretnych i bardzo innowacyjnych zarazem, ma szansę powstać nowe społeczeństwo. Czy powstanie? Gwarancji oczywiście nie ma. Oczywistym zagrożeniem są wspomniane trolle, dochodzące do władzy na fali politycznego reakcjonizmu.
To my oddajemy im władzę, nie zwalajmy winy na „głupich” wyborców Kaczyńskiego, Trumpa lub Le Pen. Tkwiąc przy wygodnym status quo i nie dostrzegając oczywistości przełomu, który domaga się nowych idei i pomysłów, jesteśmy podobnie reakcyjni jak oni. Mozart tworzył piękną muzykę, która zostanie z nami na zawsze. Ale odpowiedzią na wyzwania współczesności nie jest powrót do Mozarta, tylko energia Almy Deutscher. Tą energią rzeczywistość społeczna kipi dziś w mikroskali, otwórzmy się na nią. W niej widzę właśnie nadzieję na rok 2017 i kolejne lata. Wszystkiego dobrego! Nie traćwa nadziei!