Utopia w praktyce. Future Jamboree we Wrocławiu
Blisko sto osób z kilkudziesięciu krajów świata: Ghana, Uganda, Ekwador, Kolumbia, Indonezja, Meksyk, Brazylia, Stany Zjednoczone, Niemcy, Francja, Polska, Ukraina i wiele więcej.
Wcześniej się nie znali, ale łączyło i łączy ich jedno – są miejskimi aktywistami i innowatorami społecznymi. Przyjechali do Wrocławia, żeby się spotkać i wymienić doświadczeniami. Odkrycie najważniejsze – podział świata na centrum i peryferia nie istnieje.
Oczywiście, istnieją zasadnicze różnice, jeśli chodzi o stan rozwoju infrastruktury między miastami Północy i Południa, rożne są poziomy zamożności – jakość życia w zbankrutowanym Detroit, symbolu miejskiego upadku ciągle jest uznawana w międzynarodowych rankingach za lepszą niż w Warszawie lub Wrocławiu. Nie o takie jednak czysto materialne różnice chodzi. Nie istnieją różnice mentalne i intelektualne, czego najlepiej dowodzi przykład kolumbijskiego Medellin. W latach 90. miasto zbrodni, 20 lat później ocenione zostało za najbardziej innowacyjne miasto świata.
Wystarczyła pozytywna zmowa miejskich elit i program polityczny dostrzegający, że „tradycyjny” problem latynoamerykańskich miast – slamsy z ich mieszkańcami może być dla miasta rozwiązaniem. Tzn. mieszkańcy barrios, jeśli tylko włączyć ich do miejskiej społeczności, stają się jej twórczym elementem, na włączeniu korzysta całe miasto. Tyle tylko, że proces wymaga konsekwencji i umiejętności zarządzania złożonością, bo jednocześnie trzeba grać na wielu instrumentach: potrzebna jest nowa infrastruktura komunikacyjna włączająca fizycznie barrios do przestrzeni miasta, infrastruktura kulturalna uznająca podmiotowość i godność, edukację. W końcu inny model miejskiej polityki, uznający podmiotowość mieszkańców, czego wyrazem jest m.in. budżet partycypacyjny.
To tylko jeden przykład, Stella z Ugandy opowiadała o swojej Akademii Innowacji Społecznych zajmującej się m.in. rozwojem społecznego budownictwa w oparciu o tradycyjne technologie i nowoczesne materiały – czyli materiały pochodzące z recyklingu (np. cegły z butelek PET). Hasło: odpady nie istnieją, są tylko surowce to kwintesencja „circular economy”, o której do znudzenia gada się w Europie, w Polsce traktuje jako wybryk bogatych społeczeństw Zachodu, w Ugandzie po prostu się ją praktykuje.
Zdumiewające było, jak mimo różnic kulturowych uczestnicy Jamboree wchodzili z sobą w dialog. Co umożliwiało efektywną rozmowę mimo różnic? Wspólny punkt odniesienia – miasto i jego problemy. Okazuje się, że strukturalnie problemy te są bardzo podobne i dotyczą podobnych kwestii: odzyskiwania przestrzeni publicznej, włączania wykluczonych, wytwarzania wiedzy społecznej w coraz bardziej złożonych organizmach, efektywności gospodarowania skromnymi zasobami, modernizacji zarządzania polegającej na coraz szerszym włączaniu mieszkańców nie tylko w proces polityczny, co w gospodarzenie wspólną przestrzenią.
W dyskusjach widać było, że oświeceniowy uniwersalizm idei został zastąpiony przez uniwersalizm praktyki i dialogu opartego na szacunku oraz uznaniu. Gdy przysłuchiwałem się tym ludziom, którzy, powtórzę, wcześniej się nie znali, najbardziej moją uwagę zwracała uwaga, jaką poświęcali swoim rozmówcom. Nie tyle chęć przekonania do swojej racji, ile gotowość wysłuchania argumentów i wzajemnego poznania. Bez wstępnego pytania, jaką religię wyznajesz, jakie masz poglądy. Niezwykle ożywcze i pouczające.
Pomysł na jamboree, które odbywały się w ramach programu Miasto Przyszłości / Laboratorium Wrocław (część programu Europejskiej Stolicy Kultury), wpadł mi do głowy kilka lat temu inspirowany Stockholm Internet Forum. Chodziło o znalezienie dobrego formatu spotkania aktywistów miejskich oraz innowatorów społecznych o różnym doświadczeniu z różnych stron świat, by doprowadzić do spontanicznej wymiany doświadczeń, inspiracji i w końcu do próby zbudowania katalogu najważniejszych problemów i pomysłów. Format taki udało się wypracować – wielkie dzięki ekipie organizacyjno-programowej: Janowi Strycharzowi, Indze Hajdarowicz, Łukaszowi Maźnicy, Dawidowi Sobolakowi. Dzięki też Centrum Historii Zajezdnia, które stworzyło warunki dla spotkania.
Zastosowaliśmy podobną metodę jak podczas Kongresu Kultury – oddaliśmy spotkanie w ręce jego uczestników, ramowo tylko określając cel, zapewniając infrastrukturę i dyskretną moderację. Potem zaczęły dziać się cuda. Poniżej komentarz Oleny Gorb, uczestniczki z Ukrainy:
It was the most multinational event I ever took part in.
It was the most open, free and unconventional way of sharing experience, thoughts, believes.
And what I’ve learned that all of us from so many different cities and countries with so much difference in economical, social and etc. life are, in fact, facing all the same challenges: how to live together in a way that makes us and people around us happy, how to live in harmony with nature.
Discussing the topic „What it means to be a European city” we found that it’s not about geography, state policy etc.
It’s only about common values for all Human Cities: freedom to be ourselves and have options to choose, respect the difference and promote intercultural exchange, well-being and prosperity (no poverty), equality and inclusion, trust and free responsibility. It’s also about being ecology conscious, using renewable energy, living in a harmony with nature. Infrastructure is also important as it should create higher mobility opportunities for all to support interaction, exchange and cooperation.
So, let’s go and make our cities around the globe more human!
Podobnych komentarzy było więcej. Niebawem dostępne w sieci będzie wideo z sesji podsumowującej spotkanie, przygotowujemy publikację podsumowującą. I refleksja na koniec z sugestią dla polskich miast: cieszy, że zaczęły otwierać się na inspiracje z zewnątrz i zapraszają różnych ekspertów, jeżdżą do Polski Jan Gehl, Charles Landry, Richard Florida. Byłem na kilku takich spotkaniach – żadne nie dało nawet ułamka wiedzy i doświadczenia, jakie przyniosło wrocławskie jamboree.