Melancholia pogranicza
W wakacyjnej wędrowce z Węgajt do Szczebrzeszyna zahaczyłem o Martinkovice, czeską wioskę położoną tuż przy granicy z Polską, między Nową Rudą a Broumovem.
W sam raz żeby zanurzyć się w czeskości i mieć zapewniony odwrót, gdy pewne jej aspekty zaczną zbyt mocno doskwierać. Doskonałą bazę do takich doświadczeń oferuje „Gościnny folwark” Martinkovice 201, prowadzony przez Sergiusza i Maritę.
Niezmiennie fascynującym aspektem czeskości jest czeska hospoda, w mniejszych wioskach także zmniejszająca się do hospudki. Ustrój się zmienił, hospoda jest niezmienna – wygląda tak samo jak w latach 80., z tym samym jadłospisem opartym na mięsie i knedlikach. Wegetarianin może zamówić smażony ser, a jak ma więcej szczęścia, to trafią się placki ziemniaczane i langosz. Na pociechę piwo zawsze nalane z czułością mierzoną jakością piany.
Niezmienność hospody (co prawda w prasie pojawiają się doniesienia, że aż tak dobrze nie jest i nawet Czesi raz, że piją coraz mniej piwa, to na dodatek coraz chętniej robią, to w domu) dodaje otuchy, gdy wędruje się przez krajobraz przeorany przez postindustrialną transformację.
Tętniące niegdyś życiem zakłady włókiennicze Broumovska (ostał się jedynie Broumov) straszą murami osuwającymi się w ruinę. Nieliczne poddawane są rewitalizacji, jak Fabryka Walzel w Meziměstí przerobiona na centrum aktywnej rozrywki.
Dawne opustoszałe fabryki zamieniają się w gruz, pięknieją natomiast fasady miast i miasteczek przekształcanych w centra turystyczne. Stare klasztorne folwarki, jak ten w Martinkovicach 201, przekształcają się w hotele i gościńce. Kuszą jakością swych usług i przyzwoitą ceną. Podobnie jak kuszą walory turystyczne – góry broumovskiego pogranicza nie są wysokie, ale mają swój charakter, a w pobliżu atrakcje Gór Stołowych i Skalnego Miasta w Adrspachu. Do tego takie zabytki jak klasztor w Broumovie czy dawne barokowe opactwo w Krzeszowie.
To wszystko prawda i wiem, że jeszcze tu przyjadę dokończyć wycieczkowe plany. Ale cały czas też czułem melancholię pogranicza, której źródłem jest chyba siła entropii zamieniającej w ruiny ostatki nowoczesnej cywilizacji szukającej dziś nowego sposobu bycia we współczesnym świecie.
Ten wschód Czech podobny jest do wschodniej Słowacji, nawet Meziměstí przypomina nie tylko swą nazwą Medzilaborce. Próbuje tę „postindustrialną rozpierduchę” opisywać Andrzej Stasiuk. Melancholia pogranicza jednak pozostaje. Tak jak trwają hospody i hospudki, przydrożne krzyże i kapliczki broniące się przed ekspansją przyrody powracającej na miejsca zajęte kiedyś przez człowieka, a dziś coraz bardziej pustoszejące.