W Szczebrzeszynie poeci brzmią na scenie
Urlop zacząłem od festiwalu Wioska Teatralna w podolsztyńskich Węgajtach, zakończyłem na Roztoczu w Szczebrzeszynie, gdzie kończy się właśnie festiwal literaci Stolica Języka Polskiego.
Do Węgajt jechałem na pewniaka, jeżdżę tam regularnie – Szczebrzeszyna się obawiałem. Obawiam się spotykania na żywo z autorami swych ulubionych książek. Tym razem obawy okazały się nieuzasadnione. Druga edycja Stolicy Języka Polskiego pokazała, że na kulturalnej scenie Polski zadomowił się mały wielki festiwal, święto literatury przeżywane w fantastycznej atmosferze z dala od metropolitalnego zgiełku.
Na sukces Stolicy Języka Polskiego składa się kilka czynników. Po pierwsze program – Justyna Sobolewska, redakcyjna koleżanka z POLITYKI, nie tylko ściąga do Szczebrzeszyna najważniejsze nazwiska polskiej literatury (by wspomnieć Wiesław Myśliwskiego i Olgę Tokarczuk, dwie gwiazdy ze znacznie większego firmamentu), to jeszcze tak komponuje spotkania z nimi, że cały czas zaskakują. Spotkania autorskie, debaty, konkursy – świetna zabawa. I to już od samego początku, który uświetniła rozmowa Michała Nogasia z Wiesławem Myśliwskim.
Stary mistrz opornie wciągał się w dialog, cały czas prowokując zaskakującymi odpowiedziami, z których wyłaniała się złożona osobowość i filozofia: koncepcja czasu (istnieje tylko czas przeszły, wszystkie inne formy mają charakter administracyjny), istnieje wiele prawd i porozumienie jest niemożliwe (choć można rozumieć odmienność Drugiego).
Michał Nogaś sprowokować się nie dawał, tylko umiejętnie i cierpliwie dawał Myśliwskiemu mówić w swoim rytmie, z coraz większym zaangażowaniem. Fascynujące, nawet jeśli nie ze wszystkim się zgadzałem (tu link do nagrania w radiowej Trójce).
Spotkania autorskie to kluczowy, lecz niejedyny element programu festiwalu literackiego. Do tego warsztaty, wystawa, koncerty, spektakle – to wszystko ułożone w bogaty repertuar przedsięwzięcia, jakiego głównym animatorem jest Piotr Duda. Z urodzenia szczebrzeszanin, mieszka w Warszawie i jest producentem teatralnym.
Stwierdził, że czas wrócić do rodzinnego miasta z pomysłem na rozwojowy impuls, do którego kluczem ma być kultura. Festiwal Stolica Języka Polskiego to kawałek większego projektu, który ma zdynamizować Szczebrzeszyn.
Szczebrzeszyn, miejsce festiwalu, to drugi czynnik sukcesu – roztoczańskie miasto położone między bajkowym Zamościem i Zwierzyńcem samo ma wiele uroku, jak całe zresztą Roztocze. Bo choć może życie jest tu skromne, po polach jeżdżą głównie stare Ursusy C-330 i C-360, trudno jednak dopatrzyć się syndromu Polski B. Jest skromnie, ale z zadbanych obejść bije gospodarska energia, a przyroda dokłada swoje walory.
W końcu jednak żaden festiwal nie odniesie sukcesu bez publiczności. Ta zaś była zupełnie niezwykła – wszystkie spotkania wypełniały setki widzów angażujących się w rozmowy z autorami, potem cierpliwie stojących w długich kolejkach po autografy ulubionych pisarzy. Nie wiem, czy do Szczebrzeszyna zjechali wszyscy, którzy jeszcze w Polsce czytają, ale ci, którzy dotarli, byli na pewno suwerenem Republiki Książki i Tekstu.
Ba, nie brakowało nawet uczestników dyskusji poza głównym literackim nurtem programu – ja miałem okazję prowadzić debatę o znaczeniu kultury w rozwoju regionalnym, w której udział wzięli obok wspomnianego już Piotra Dudy Magdalena Bartecka (współorganizatorka festiwalu Folkowisko w Gorajcu) i Ryszard Michalski, prezes olsztyńskiej „Tratwy”, z którym realizuję na Warmii i Mazurach program „Ponowa”, poświęcony poszukiwaniu i mobilizowaniu nowych zasobów rozwojowych.
Specjalistyczny temat wywołuje jednak duże emocje i zainteresowanie. Z jednej bowiem strony upadły już szczęśliwie mrzonki o gazie łupkowym na Roztoczu, w dużej mierze zdyskredytowane przez samych mieszkańców regionu niegodzących się na dewastację środowiska. Z drugiej jednak strony ciągle obowiązuje dictum specjalistów od rozwoju regionalnego, którzy posługując się ekonomicznym szkiełkiem i okiem, jak np prof. Grzegorz Gorzelak, nie wróżą dobrej przyszłości takim miejscom jak Szczebrzeszyn i Roztocze.
Trudno jednak dziwić się samym mieszkańcom regionu, że nie zgadzają z takim wyrokiem i poszukują, przy pomocy takich ludzi jak Piotr Duda, pomysłu na dobre życie. Czy mają szansę?
Wszystko zależy od kryteriów, jakimi mierzony będzie sukces. Jeśli rozwój definiować w dominującym ciągle wzrostowym paradygmacie gospodarczym, kiedy głównym miernikiem jest dynamika przyrostu PKB, to rzeczywiście dystans Szczebrzeszyna, Zamościa czy Zwierzyńca do ośrodków metropolitalnych będzie rósł. Najnowsze teorie rozwoju jednak odchodzą od fetyszu PKB i zwracają uwagę na inne kryteria, które ująć można ogólnie pojęciem jakości życia lub dobrego życia.
Wtedy nie tylko wymiar ekonomiczny ma znaczenie, ale także godnościowy, polegający na uznaniu wszystkich uczestników życia społecznego i wzmacnianiu ich podmiotowości. W takim podejściu, którego dobrą syntezą jest książka pod redakcją Manuela Castellsa i Pekki Himanena „Reconceptualizing Development in the Global Information Age”, kultura nabiera znaczenia nie tylko jako rozwojowy zasób, lecz jako mechanizm rozwoju (tu link do nagrania audycji w radiowym Klubie Trójki).
O tym więcej w kolejnych wpisach, tu tylko sygnalizuję, że w Szczebrzeszynie intensywne życie kulturalne i intelektualne toczyło się od rana do wieczora przez ponad tydzień. Jeśli to prowincja, daj Boże więcej takich prowincji.