Kto się boi encykliki?

Canonization_2014-_The_Canonization_of_Saint_John_XXIII_and_Saint_John_Paul_II_(14036966124)

źródłó: Wikpedia, cc-by-sa-2.0

Zanim jeszcze szkic encykliki wyciekł do prasy, „Rzeczpospolita” dała radę ustalić, że papież szykuje dokument antywęglowy, a że węgiel jest podstawą polskiej racji stanu, więc papieski dokument może mieć antypolski charakter.

Dziś, na kilka dni przed oficjalnym ogłoszeniem encykliki „Laudato sii” (zaplanowane na czwartek), wiemy nieco więcej – dzięki wydrukowanym przez „L’Espresso” fragmentom szkicu.

Zapowiada się rzeczywiście radykalny dokument, wzywający do zmiany stylów życia i przekształcenia gospodarki. Poniżej fragmenty – za „Guardianem”:

Humanity is called to take note of the need for changes in lifestyle and changes in methods of production and consumption to combat this warming, or at least the human causes that produce and accentuate it.

Papież wprost wypowiada się przeciwko negacjonistom, a także ludziom obojętnym, uważającym, że niewiele da się zrobić lub że wystarczy tylko postęp techniczny, by uporać się z problemami. Podobnie odrzuca konkretne rozwiązania mogące sprzyjać rozwojowi nowych form eksploatacji i spekulacji (np. handel emisjami CO2).

The attitudes that stand in the way of a solution, even among believers, range from negation of the problem, to indifference, to convenient resignation or blind faith in technical solutions.

Kluczowe jednak stwierdzenie znajduje się na początku dokumentu:

Earth is protesting for the wrong that we are doing to her, because of the irresponsible use and abuse of the goods that God has placed on her. We have grown up thinking that we were her owners and dominators, authorised to loot her. The violence that exists in the human heart, wounded by sin, is also manifest in the symptoms of illness that we see in the Earth, the water, the air and in living things.

Podobne stwierdzenie znalazło się we wcześniejszej, kwietniowej deklaracji naukowców i liderów duchowych, podpisanej po sesji Papieskich Akademii Nauk. Definiuje ono szkodzenie środowisku jako grzech i czyni ludzi w pełni odpowiedzialnymi za stan Ziemi.

To rewolucja – wcześniej w kręgach katolickich często można było spotkać stwierdzenie, że mówienie o antropogenicznym globalnym ociepleniu to wyraz pychy, a człowiek jest zbyt małym stworzeniem, by mógł zagrozić dziełu Boga. Cóż, papież wkracza z Kościołem do Antropocenu, a katolicyzm staje się religią nie tylko monoteistyczną, lecz także monogaistyczną (monogaizm – za Peterem Sloterdijkiem, przekonanie, że jest tylko jedna Ziemia, Gaja).

Czy będziemy mieli w Polsce problem z encykliką? Czy niektórzy z prawicowych publicystów, którzy wcześniej demaskowali globalne ocieplenie jako ekolewacki spisek, okrzykną papieża idiotą? Z papieskiego dokumentu nie wynikają żadne praktyczne zobowiązania, konkordat też nie zmusza do żadnych działań, teoretycznie więc nic się nie zmienia.

Tylko bardzo słabnie siła moralnych argumentów, jakie także wspierały polską doktrynę rozwoju opartego na węglu. Okazuje się, że mieliśmy mieć gospodarkę opartą na wiedzy, a mamy gospodarkę opartą na grzechu. Wyobraźmy sobie, że papieska encyklika zostanie uważnie przeczytana i od czwartku w nauczaniu naszego Kościoła węgiel zamieni się rolami z genderem, a wypuszczanie do atmosfery gazów cieplarnianych będzie równie dobrym powodem do ekskomuniki, jak in vitro. Pomarzyć można, cuda podobno się zdarzają.

O polskim węglu od strony ekonomicznej więcej natomiast można przeczytać w ogłoszonym wczoraj raporcie Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych.