Młodzi w klatce

Zaostrzony reżim epidemiczny szczególnie potraktował osoby poniżej 18. roku życia. Wolno im wychodzić z domu tylko pod opieką dorosłych. To zła decyzja, dlatego podpisałem apel „Nie dla łamania praw dzieci i młodzieży!”.

Wszyscy jesteśmy ofiarami pandemii. Nie wszyscy w równym stopniu. Osoby najstarsze najbardziej narażone są na ryzyko śmierci w wyniku zarażenia koronawirusem. Osoby w sile wieku niepokoją się o pracę i środki do życia. Wszystkim doskwiera reżim społecznego zamrożenia, komentujemy bez/sensowność zakazu wstępu do lasów i niekonsekwencję innych przepisów reżimu epidemicznego. Ale zaciskamy zęby, bo sytuacja tego wymaga.

Przedmiot troski

Najsłabiej może się w swoim imieniu wypowiadać grupa, która w polskiej kulturze z definicji głosu nie ma – zgodnie z przysłowiem o rybach i dzieciach. Dzieci nie są podmiotem, są przedmiotem troski dorosłych. W tej trosce próbujemy im zorganizować zajęcia na czas kwarantanny i nazywamy to zdalną edukacją. Prezydent kraju odkrywa TikToka i fajnuje, zachęcając młodych, by po lekcjach zajęli się e-sportem.

Najtrudniej wyobrazić sobie młodych w roli myślących i czujących podmiotów, którzy stres zamknięcia odczuwają szczególnie dotkliwie. Zwłaszcza że władza ze względu na polityczny interes nie jest w stanie podjąć konkretnych decyzji o kluczowych dla dzieci i młodzieży sprawach, jak terminy egzaminów i matur.

Nieodpowiedzialność dorosłych

Więcej, próbne matury przeprowadzone na starych, znanych większości uczniów arkuszach rozwaliły zaufanie do systemu, odsłaniając jego fasadowość. Skoro CKE i władze oświatowe nie traktują swych obowiązków poważnie, to kto jest w tej rzeczywistości poważny?

Maturzyści, w większości ludzie pełnoletni, nie muszą przynajmniej zważać na obowiązek wychodzenia z dorosłym patronem. 16- i 17-latki już tak. Dlaczego, skoro i tak wszystkich niezależnie od wieku obowiązują generalne zasady stanu epidemicznego? Po co dodatkowe obostrzenie?

Klatka

Nie chodzi nawet o jego praktyczną realizację, tylko o komunikat, jaki młodzi zapamiętają do końca życia. Bo przecież nie ma wątpliwości, że Wielka Pandemia będzie dla nich formacyjnym doświadczeniem, a jego ważnym elementem pamięć zamknięcia w klatce na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej.

Potraktowaliśmy zbiorowo ważną część naszego społeczeństwa jako grupę, o którą trzeba się zatroszczyć i która też stwarza zagrożenie, biorąc za kryterium jeden tylko atrybut – wiek. Jeśli sytuacja jest tak nadzwyczajna, by w tak brutalny sposób pozbawić podmiotowości cały segment społeczeństwa, to powinien ją sankcjonować faktycznie ogłoszony stan nadzwyczajny.

Przywrócić podmiotowość

W żadnym innym przypadku nadzwyczajnych sankcji wobec młodych nie da się obronić. Wyglądają jak zemsta za to, że młodzi rozbrykali się ostatnio, organizując się choćby w młodzieżowym ruchu klimatycznym. Wielu jego aktywistów to osoby niepełnoletnie, elokwentnie jednak wytykające starszym odpowiedzialność za katastrofalny stan świata i niepewną przyszłość.

Inicjatorzy apelu „Nie dla łamania praw dzieci i młodzieży!” przedstawili bogatą argumentację przeciwko reżimowi specjalnego zamknięcia, zwracając uwagę na domową przemoc i inne niebezpieczeństwa, na jakie są narażone dzieci w obecnym reżimie. Ja do tych argumentów chciałbym dodać tylko ten, na który zapewne zwróciłby uwagę Janusz Korczak: dzieci są żywymi podmiotami i zwłaszcza w czasie traumy należy do tej podmiotowości się odwoływać, a nie ją tłumić.

Zmarnowana energia

Sam pamiętam, jak po ogłoszeniu stanu wojennego ważna była dla mojego grona nastolatków możliwość zaangażowania się w akcję pomocy osobom starszym, roznoszenie obiadów, pomoc w sprzątaniu na święta. Nikt wtedy szczęśliwie nie wpadł na pomysł, by nas zamknąć w domach. Owszem, jak wszyscy podlegaliśmy reżimowi godziny milicyjnej.

Nie przerzucajmy na dzieci i młodzież kosztów nieodpowiedzialności dorosłych i fasadowej władzy, która odbija swą nieudolność pozorami stanowczości. Brak wyobraźni już nas drogo kosztuje, będzie kosztował jeszcze więcej, gdy wypuścimy młodych z klatek.

Rozwiązanie, a nie problem

Potraktujmy ich nie jako problem, ale jako rozwiązanie. Tak robi wiele mądrych nauczycielek i nauczycieli, włączając swoich uczniów do wspólnego radzenia sobie z kryzysem i wyzwaniami szkoły na odległość. Dajmy im sygnał, że ich potrzebujemy, a nie że się ich boimy.