Andrzej Duda, prezydent stanu paranormalnego
W Polsce nie ma stanu nadzwyczajnego, choć ze względu na pandemię mieszkańcy są zmuszeni działać w trybie nadzwyczajnym. Mamy więc stan paranormalny, z prezydentem i władzą lewitującą nad szybko zaostrzającym się kryzysem. Lądowanie będzie bolesne dla wszystkich, i to jeszcze przed 10 maja, datą zaplanowanych wyborów.
Upór Jarosława Kaczyńskiego, by utrzymać termin wyborów i przeprowadzić je 10 maja, wynika z oczywistej kalkulacji. Dzisiejsze nastroje społeczne dają Dudzie wygraną w pierwszej rundzie. Tylko że ta racjonalna kalkulacja Prezesa świadczy o tym, że osuwa się on ze swym otoczeniem w odmęty irracjonalności.
Fałszywy realizm
István Bibó, autor eseju „Nędza małych państwa wschodnioeuropejskich”, nazywał takich ludzi jak Kaczyński „fałszywymi realistami”, którzy „z talentem, brutalnością i przebiegłością potrafią fałszować demokrację i prowadzić antydemokratyczne rządy z zachowaniem demokratycznych form bądź pseudopolitycznych konstrukcji opartych na przemocy”.
Problem z fałszywym realizmem i polityką opartą na dialektyce woluntaryzmu i oportunizmu polega na tym, że nie uznaje on praw fizyki, tylko posługuje się w ocenie rzeczywistości regułami patafizyki, która – podaję za Alfredem Jarrym:
stanowi teorię urojonych rozwiązań przypisujących symbolicznie zarysom rzeczy, za sprawą tychże, własności potencjalne.
W tej logice nie ma w ogóle co liczyć na zrozumienie wykładniczej dynamiki wzrostu, zgodnie z którą zmienia się dziś sytuacja epidemiczna w Polsce. Po prostu idziemy włoską trajektorią, podobnie zresztą jak wiele innych państw europejskich, które zbyt późno uznały powagę zagrożenia, lekceważąc „chińskiego wirusa”.
Władza wirtualna
Politycy PiS oddzielają politykę od rzeczywistości, upajając się dźwiękiem swoich słów i obrazem z ujęć w TVP. Minister edukacji jest przekonany, że po latach mało skutecznej cyfrowej modernizacji znalazł w końcu sposób na przeprowadzenie szkoły do internetu: wydał polecenie dyrektorom, by w ciągu dwóch dni przedstawili odpowiedni plan, a od poniedziałku zaczęli go realizować.
Genialne w swojej prostocie. I niebezpieczne, bo ujawnia bezmiar głupoty i braku wyobraźni państwowych czynowników. W przypadku trwania przy terminie wyborów ów bezmiar sięga astronomicznych rozmiarów i jest niebezpieczny już dziś. Dlaczego? Bo podważa istotę najważniejszego dziś komunikatu – kryzys naprawdę jest poważny i będzie się pogarszać.
Stan paranormalny
Prowadzenie kampanii przez Dudę jest w takiej sytuacji skrajnie nieodpowiedzialne, bo sugeruje, że sytuacja może jest poważna, ale w sensie umownym, a warunki umowy określa Prezes. Jest stan zagrożenia epidemicznego, który nie jest jednak stanem nadzwyczajnym mimo stosowania nadzwyczajnych środków. Mamy po prosty stan paranormalny.
Problem w tym, że pandemia nie uznaje woli Prezesa ani paranormalnych mocy obecnego kierownictwa państwa. Duda zaczynał kadencję jeszcze jako prezydent elekt od cudu z hostią, wiara, że odnowi mandat cudem z koronawirusem, pokazuje, że mamy poważny problem. Problem z władzą, która staje się równie niebezpieczna co zagrożenie, przed którym powinna chronić.
Wolałbym nie
Piszę tę konkluzję z trudem, bo jeszcze tydzień temu – mimo krytycyzmu do rządów prawicy w rozmowie z Tomaszem Stawiszyńskim w TOK FM na pytanie o termin wyborów odpowiedziałem, że wypowiedź Dudy o utrzymaniu majowej daty interpretuję w kontekście właśnie wprowadzonego stanu zagrożenia epidemicznego i wynikających zeń restrykcji z dobrą wolą. To znaczy z założeniem, że Duda nie chciał dokładać paliwa do atmosfery zagrożenia, ze świadomością jednak, że nieco później odpowiedzialnie wybory przełoży.
Stawiając sobie to samo pytanie dziś, musiałem odpowiedzieć powyższym tekstem. Wolałbym nie.