11 listopada. Święto naszości

Marsz „Za wolność Waszą i Naszą”. Fot. Aleksandra Janiak (zdjęcie ze strony marszu na FB)

11 listopada dominowały dwa przekazy: w Paryżu ponad 70 przywódców państw z całego świata świętowało zakończenie I wojny światowej pod hasłem konsolidacji przeciwko narastającemu nacjonalizmowi. W Polsce władze państwowe wspólnie maszerowały z nacjonalistami w Marszu Niepodległości.

Do Paryża nie wybrał się ani premier, ani prezydent, co odczytać można jako polityczną marginalizację Polski (to oni nas nie chcieli w Paryżu) albo automarginalizację (ty my nie chcieliśmy). Sądząc jednak po składzie międzynarodowego peletonu, gdybyśmy się postarali, nie byłoby problemu z uczestnictwem.

Można zawsze stwierdzić, że mieliśmy swoje święto i nasi liderzy polityczni powinni być ze swoim społeczeństwem. To słaba argumentacja, bo nie byłoby polskiego 11 listopada bez europejskiego 11 listopada, czyli po prostu końca Wielkiej Wojny i okienka możliwości, jakie się wówczas otworzyło. Sto lat temu skorzystaliśmy z mechanizmów działania historii uniwersalnej, dziś tych mechanizmów chyba już po prostu nie rozumiemy.

Naszość ponad wszystko

Święto niepodległości okazało się świętem naszości, przaśnie wyszło odsłonięcie pomnika Ignacego Daszyńskiego na placu Na Rozdrożu – symboliczne święto sił lewicowych okazało się beznamiętną celebrą na wzór szkolnej akademii w podstarzałym, męskim głównie gronie. Zamiast święta – raczej symboliczny pogrzeb lewicowej idei, przypieczętowany ważnym monumentem.

Życie kipiało na antyfaszystowskim marszu „Za wolność Waszą i Naszą”, który przeszedł z placu Unii Lubelskiej do placu Trzech Krzyży. Świetna atmosfera, dobra muzyka z trzech mobilnych platform i przekaz korespondujący z hasłem zgromadzenia paryskiego – nacjonalizm to nie patriotyzm, faszyzm to nie opinia, tylko przestępstwo. Frekwencja nie oszałamiała, ale i tak było wystarczająco dużo, zwłaszcza młodych ludzi, by poprawić nastrój po wcześniejszym punkcie programu (Daszyński).

Zakończenie marszu „Za wolność Waszą i Naszą”. Fot. Aleksandra Janiak (zdjęcie ze strony marszu na FB)

Triumf nacjonalistów i neofaszystów

Oczywiście, to wszystko przykrył Marsz Niepodległości. Nie będę wiele dokładał do już napisanych komentarzy – stało się coś groźnego, bo rząd z prezydentem, biorąc odpowiedzialność za te uroczystości, wziął odpowiedzialność za wszystko, co się podczas nich działo. A więc także ponosi odpowiedzialność za obecność przestępczych, faszystowskich haseł i symboli. W świat poszedł jednoznaczny przekaz, całkowicie sprzeczny z duchem paryskiego „zgromadzenia narodów”.

Znowu można tylko pytać, czy władza PiS nie potrafiła, czy nie chciała powstrzymać faszystów. I znowu, jak wcześniej – gdyby chciała, to policja poradziłaby sobie z ekstremistami, tak jak poradziła sobie z nimi w Lublinie podczas ataków na Marsz Równości.

Poza Warszawę

Warszawa to jednak nie cała Polska, zacytuję Roberta Biedronia cytującego z kolei w „Nowym rozdziale” Tadeusza Kościuszkę. Działo się w całym kraju, samorządy wielu miast pokazały, że znacznie lepiej umiały sobie poradzić z wyzwaniem stulecia niepodległości niż władze centralne. Czyżby tam należało szukać owych demiurgów i planistów, na których brak w rządzie żalił się Piotr Gliński? (więcej o tym w tekście, który napisałem rocznicowo dla OKO.press ).

Miejscem, gdzie formułowano ważne komunikaty, stała się Łódź i Igrzyska Wolności organizowane po raz kolejny przez środowisko Liberté!, tym razem ze spektakularnym rozmachem. To właśnie podczas tegorocznych Igrzysk Donald Tusk zachęcał do walki ze współczesnymi bolszewikami. 11 listopada scena należała do Roberta Biedronia. Byłem ciekaw, czy wykorzysta okazję, jaką stworzył Tusk, by zaatakować PO-PiS.

Biedronia Polska w Europie dla wszystkich

Biedroń jednak zaskoczył, poszedł prostopadle, formułując zupełnie inny przekaz – wykorzystał stulecie niepodległości do tego, by upomnieć się o Unię Europejską i konieczność nie tylko jej obrony, ale także przebudowy i demokratyzacji. Argumentacja przypominała nieco argumenty z programu paryskiego PPS z 1892 r., w którym socjaliści uznali, że warunkiem realizacji programu socjalnego jest niepodległe, demokratyczne państwo.

Dziś, jeśli chcemy dalej realizować program socjalny i wyrównywać rażące różnice, jakie dzielą mieszkańców i mieszkanki Europy, potrzebny jest zdolny do działania i mający mocną demokratyczną legitymację ponadnarodowy podmiot polityczny. Swym wystąpieniem Robert Biedroń stanął ponad bieżącym politycznym sporem w Polsce i jego logiką podkręconą do maksimum przez Donalda Tuska, jednocześnie mocno Tuskowi odpowiadając.

Jeśli chcemy wygrać z „bolszewikami”, czyli prawicową radykalizacją i rządami resentymentu, musimy rozwiązać kwestie społeczne, zmniejszyć nierówności ekonomiczne i przywrócić moc prawom obywatelskim, co oznacza konieczność odzyskania sprawczości i legitymacji przez instytucje. Biedroń jako jedyny polityk w Polsce w adekwatny i mocny sposób nawiązał do debaty toczonej w Paryżu, przełamując schemat przaśnej naszości, jaka zapanowała nad Wisłą.

Robert Biedroń na Igrzyskach Wolności 2018!

Opublikowany przez Sympatycy Roberta Biedronia – Łódź i okolice Niedziela, 11 listopada 2018