Biedne Miastko – naród zawiódł, trzeba go zmienić

Teksty prof. Radosława Markowskiego powinny nastrajać optymizmem – wynika z nich bowiem nieodmiennie, że podczas wyborów w 2015 roku nic szczególnego się nie stało, a poparcie dla PiS liczone w sposób bezwzględny wcale nie rośnie. Znaczy to, że po chwilowej zawierusze znowu będzie dobrze.

Tym razem okazją do wypowiedzi prof. Markowskiego stał się szeroko dyskutowany raport Macieja Gduli et al. „Dobra zmiana w Miastku” (teraz dodatkowo mamy książkę Gduli zatytułowaną „Nowy autorytaryzm”, poszerzającą wywód oparty na badaniach w Miastku i nad klasami społecznymi w Polsce). Radosław Markowski pisze w „Wyborczej”, jak jest i dlaczego badania z Miastka niewiele wnoszą do zrozumienia politycznej rzeczywistości.

Wywód kończy refleksja nad kondycją pani Alicji, jednej z badanych z Miastka. Uosabia najciemniejsze siły elektoratu (w tym przypadku pisowskiego): myśli irracjonalnie, spiskowo, nie potrafi analizować faktów i łączyć przyczyn ze skutkami. Taka to obywatelka, karmiona propagandą, ma takie samo prawo do uczestniczenia w demokracji co racjonalny prof. Markowski lub niemniej racjonalny, ewentualnie mniej metodologicznie staranny dr hab. Maciej Gdula. Co robić z Alicjami tego świata? Póki się da – resocjalizować, a gdy już na to zbyt późno – minimalizować koszty podejmowanych przez nie decyzji.

Hm, kusząca propozycja – na jej realizację racjonalni liberałowie mieli ćwierć wieku, nigdy w historii Polski nie było tak wiele czasu w jednym kawałku, by poddać naród procesowi wielkiej, liberalnie pozytywnej resocjalizacji. Dziś, biorąc pod uwagę, że to politycy wybrani głosami Alicji sprawują władzę (o czym jakby autor tekstu w „Wyborczej” zapominał), bardziej prawdopodobny wydaje się proces reedukacji liberalnych mędrców. Wszak rewolucja kulturalna w toku.

Niestety, rewolucji tej nie pomagają zrozumieć teksty Radosława Markowskiego, więcej już wnosi Jan Zielonka, także zdeklarowany liberał w najnowszej swej książce „Counter-rewolution. Liberal Europe in reatreat”. Niewielkie dziełko napisane w formie listów do mistrza lat młodości, Ralfa Dahrendorfa. Zielonka nie ma wątpliwości, że antyliberalna fala nie jest wynikiem błędów wyborczych oraz nie żywi złudzeń, że szybko wygaśnie. I choć oczywiście dostrzega, że antyliberalne polityki oparte są na mobilizowaniu irracjonalnych energii i posługują się zużytymi, choć skutecznymi narracjami tożsamościowymi, to jednak za skuteczność ich oddziaływania na elektorat nie należy winić tegoż elektoratu. Kogo więc? Ano liberałów właśnie.

Jan Zielonka nie pisze „byliśmy głupi”, tylko pokazuje na konkretnych przykładach, że liberałowie zdradzili po prostu wartości kluczowe dla liberalnego projektu. O ile jeszcze w 1989 roku liberalizm oznaczał emancypację spod kurateli arbitralnego, despotycznego często państwa i dlatego spotkał się uznaniem w krajach postkomunistycznych, o tyle w ciągu kolejnych dekad stał się ideologią uzasadniającą system władzy opartej na rządach ciał niedemokratycznych: agencji regulacyjnych, bankach centralnych, sądach, kolegiach eksperckich etc. Taka ewolucja systemu reprezentacyjnego była nieunikniona przy rosnącej złożoności współczesnych społeczeństw. Problem w tym, że zamiast dbać o społeczną legitymizację tej ewolucji, uznawano ją za samooczywisty wyraz liberalnej racjonalności.

W efekcie doszło do moralnej delegitymizacji systemu społeczno-politycznego, której wyrazem były „kontrolne” referenda w sprawie konstytucji Unii Europejskiej we We Francji i Holandii w 2005 roku, kiedy głos społeczeństwa, które zagłosowało „nieodpowiedzialnie”, został zlekceważony. To niejedyne przykłady systemu skonstruowanego przez liberalne elity, który zaczął tracić w oczach rosnącej liczby ludzi moralną legitymację i zaczął być oceniany jako niesprawiedliwy. Również w Polsce, niezależnie od makroekonomicznych statystyk.

Jan Zielonka pokazuje złożone mechanizmy, jakie kryją się za ową erozją gmachu liberalnej racjonalności. I nie ma wątpliwości, że trzeba szykować się na dłuższy czas rządów antyliberalnej kontrrewolucji. Czas ten należy wykorzystać na odnowienie liberalnego projektu w duchu demokratycznym, a nie wyniośle eksperckim. Tyle tylko, że odnowę tę trzeba odnieść do strukturalnych przemian współczesnego społeczeństwa, których główną osią był dotychczas neoliberalizm. Mimo fiaska tej ideologii gospodarczej ciągle ma się ona dobrze jako praktyka.

Jeśli  Jan Zielonka się nie myli, a nie jest on samotny w ocenach, jakie przedstawił w swej książce, to wówczas bardziej niepokojący od irracjonalności pani Alicji z Miastka jest chłodny racjonalizm Radosława Markowskiego z Miasta. Oparta na nim analiza rzeczywistości potwierdza tezę profesora z Oksfordu – liberałowie szybko do władzy nie wrócą. Nawet jeśli mają obiektywną, w sposób metodologicznie poprawny dowiedzioną rację.

Więcej o tym wszystkim piszę w najbliższej POLITYCE. Zapraszam!