Rzecznik moich praw

Zdjęcie z telefonu, opublikowane na Facebooku przez Zuzannę Rudzińską-Bluszcz.

To było żenujące. Gdy w piątek na sejmową mównicę wszedł Rzecznik Praw Obywatelskich, by złożyć roczne sprawozdanie, pełna jeszcze przed chwilą sala opustoszała. W totalnej zgodzie ponad podziałami, w pogardzie dla urzędu RPO czmychnęli posłowie rządzącej większości i opozycji. Adam Bodnar został sam… Nie, na szczęście nie.

Dwa dni wcześniej, w środę 13 września miałem okazję uczestniczyć w debacie o „roli Ombudsmana w dobie rosnącego populizmu”. Obok Adama Bodnara występował Reinier van Zutphen, ombudsman Holandii, Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, Renata Kim, z sali (wypełnionej bez porównania lepiej, niż sejmowa aula) wspierał Karol Modzelewski. Temat debaty wydawać się może nieco specjalistyczny ale w odpowiedzi kryje się istota urzędu Rzecznika (Ombudsmana). Najlepiej pokazało to porównanie sytuacji w Polsce i Holandii. Różnica polega na tym, że o ile w Holandii prawicowy populizm wypełnia część sfery publicznej i życia politycznego, to w Polsce dyskurs populistyczny stał się sposobem legitymizacji obecnej władzy.

Państwo w rękach populistów przestaje być republiką, przestaje łączyć tylko dzieli swych obywateli na sorty, prawdziwych patriotów i zdrajców. Niezależnie od tego, rzecznik/ombudsman dopóki może, musi występować w obronie praw obywateli i mieszkańców swoich krajów niezależnie od tego, na kogo głosowali i jakie mają poglądy. Prawa te bowiem są naruszane zarówno w sprawnie działających demokracjach liberalnych, jak i „demokracjach suwerennych”.

Tyle, że stawka działania RPO w Polsce jest szczególnie wysoka, bo występując w obronie praw każdej i każdego w imię uniwersalnych praw człowieka i obywatela staje się symbolem uniwersalizmu tych praw, co nie może podobać się tym, którzy tego uniwersalizmu nie uznają twierdząc, że ważniejsza od nich jest wola ludu. Urząd RPO nie jest organem władzy, źródłem jego siły jest zaufanie i autorytet płynące z codziennej, mało efektownej pracy w której wielkie uniwersalne zasady trzeba przekładać na doświadczenia konkretnych ludzi, pojedynczych osób czujących krzywdę. Niedawno w wywiadzie dla Michała Sutowskiego mówiłem:

Bo jeśli wyzwaniem przyszłości, i w Polsce, i w Europie jest demokratyzacja demokracji to ważnym aspektem tego procesu musi być odnowienie więzi między obywatelami i instytucjami publicznymi. I rzeczywiście Adam Bodnar swoją pracowitością i otwartością na nowe kanały komunikacji, ale też osobistym jeżdżeniem po Polsce odnowił instytucję RPO, zachowując jej powagę i integralność.

Tę powagę i integralność było widać podczas piątkowego wystąpienia. Niestety, posłowie i posłanki pokazali, że gdzieś mają nie tylko urząd ale i jego misję – obywateli i ich sprawy. Uprzedzając argumenty, że takie sprawozdania mają charakter techniczny i zazwyczaj odbywają się przy pustej sali odpowiedzieć mogę jedynie, że nie była to zwykła rutynowa sytuacja. Jak nigdy potrzebna jest solidarność w obronie instytucji reprezentujących republikańską całość, takich właśnie jak RPO. I potrzebne są zwykłe gesty solidarności z ludźmi, którzy jak Adam Bodnar te instytucje ucieleśniają.

Posłom i posłankom zabrakło wyobraźni. Nie dziwię się obozowi władzy, nie mogę zrozumieć opozycji. Słowa Piłsudskiego same cisną się na usta: „Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić!”. Na szczęście nie zawiedli ludzie – obywatele, na apel Akcji-Demokracji „Adam Bodnar, rzecznik moich praw” by poprzeć Adama Bodnara odpowiedziało ponad 36 tys. osób, które lepiej niż posłowie i posłanki zrozumiały, że:

Rzecznik praw Obywatelskich to jedna z najważniejszych funkcji w demokratycznym kraju. Pan Bodnar wykonuje swoje zadanie rzetelnie i powinien być nagradzany za swoją pracę, a nie atakowany!
Katarzyna (komentarz uzasadniający podpisanie petycji).

Trudno o lepszy komentarz do pustki na sejmowej sali.

Sala sejmowa podczas sprawozdania Adama Bodnara od strony poselskiej. Brawo dla tych, którzy byli obecni! (fot. od Mateusz Janota)