Akcja „Wisła” – rekonstrukcja
Dziś w Sejmie odbyła się symboliczna rekonstrukcja Operacji „Wisła”. Mariusz Błaszczak, minister spraw wewnętrznych, przypomniał precyzyjnie ideę, jaka stała za deportacją 140 tys. obywateli polskich (należy zacząć słuchać od pytania Sławomira Nitrasa w momencie 11.28.41) – Ukraińców, Łemków, a także Polaków mieszkających na południowo-wschodnim pograniczu, jaka decyzją rządu PRL rozpoczęła się 28 kwietnia 1947 r.
Po raz pierwszy od 1989 r. władze Polski odmówiły pomocy przy organizacji 70. rocznicy operacji jednoznacznie ocenianej przez historyków jako czystka etniczna zrealizowana przez aparat państwa totalitarnego.
Minister Błaszczak tłumaczył, dlaczego tym razem będzie inaczej. Bo zmienił się kontekst. Wybuchła w Polsce wojna domowa? Powstało zbrojne ukraińskie podziemie? Łemkowie wrócili do projektu Republiki Tylawskiej? Czy też może zaczęli realizować naszkicowany przeze mnie i Saszkę Irwańca scenariusz budowy NRD, Nezależnej Rusińskiej Derżawy ze stolicą w Medzilaborcach?
Uff, nie, literatura nadal pozostaje literaturą, historia historią, tylko Mariusz Błaszczak jest do bólu realny. I odpowiada, że postanowił ukarać polskich obywateli za grzechy państwa ukraińskiego. Bo na Ukrainie szerzy się kult Bandery, a Ukraina nie dość upamiętnia i nie kaja się za zbrodnie wołyńskie 1943 r.
Proszę posłuchać, oto z trybuny Sejmu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej minister Jej rządu przywraca do istnienia zasadę odpowiedzialności zbiorowej, jaka była podstawą Operacji „Wisła”, i nakłada na swych współobywateli, bez wchodzenia w szczegóły i bawienia w niuanse, karę za nie ich winy. A jednocześnie chytrze odmawia przyjęcia odpowiedzialności za winy PRL z 1947 r.
To się nazywa zjeść ciastko i mieć ciastko: odciąć się od tradycji totalitarnego PRL i jednocześnie odnowić symbolicznie jedną z symbolicznych zbrodni fundujących tamten reżim. Bo właśnie Akcja „Wisła” i prowadząca do niej wcześniejsza śmierć gen. Karola Świerczewskiego w bieszczadzkich Jabłonkach oraz jego późniejszy kult były jednym z filarów legitymizujących PRL.
Mariusz Błaszczak kompromitował się już wielokrotnie swoją (nie)wiedzą na temat źródeł terroryzmu na Zachodzie, poglądami na temat zagrożeń stwarzanych przez uchodźców. Teraz postanowił jednak podnieść poprzeczkę. To, co mówił w Sejmie, jest niedopuszczalne nie dlatego, że kompromituje jego samego i reprezentowany przez niego wysoki urząd. To, co mówił, uzasadnić miało bowiem konkretne działania składające się na konkretną politykę Państwa Polskiego, której zakładnikiem stali się obywatele polscy pochodzenia ukraińskiego i łemkowskiego.
W państwie demokratycznym taka instrumentalizacja jest niedopuszczalna, podobnie jak niedopuszczalna była 70 lat temu operacja „Wisła”. Kto tego nie rozumie, nie wie, czym jest państwo demokratyczne. Albo wie bardzo dobrze, tylko ma inny pomysł na państwo. Dlatego solidarność z ofiarami akcji „Wisła” i ich potomkami podczas tegorocznej rocznicy będzie gestem nie tylko życzliwości i przyjaźni wobec współobywateli, ale wyrazem sprzeciwu, niezgody na wizję państwa, jaka wyłania się ze słów i działań ministra Błaszczaka, która przecież nie jest jego prywatną wizją.