Komuna Paryska. Niedokończony projekt Republiki Powszechnej
Gdy świat zmierza w nieznane, dobrze robi spojrzenie wstecz, na podobne momenty w dziejach. Fascynująca jest druga połowa XIX w. – kiedy projekt Cesarstwa Francuskiego Napoleona III legł w gruzach, strzaskany przez nabierające imperialnej mocy Prusy.
Nieoczekiwanym skutkiem tego procesu stała się Komuna Paryska roku 1871. Trwała nieco ponad dwa miesiące, zapisała się jako jedno z najciekawszych zjawisk nowoczesnej historii. Weronika Szczawińska postanowiła przypomnieć ducha Komuny na scenie Teatru Polskiego w Bydgoszczy.Inspiracji do podjęcia tematu dostarczyła książka Kristin Ross „Communal Luxury: The Political Imaginary of the Paris Commune”. Nie jest to klasyczne opracowanie historyczne, Ross rozkodować fenomen ludowego powstania w imię Republiki Powszechnej. Komunardzi: paryscy rzemieślnicy, proletariusze, lumpenproletariat, a także część inteligencji i artyści pod wodzą Gustave’a Courbeta powstali, by bronić miasta porzuconego przez rząd, ale odrzucili klasyczne kategorie identyfikacji narodowej i nowoczesnej tożsamości odwołującej się do konstruktu państwa narodowego. Przejęli kontrolę nad miastem, rezygnując z jego stołecznej funkcji i ustanawiając w zamian ową Republikę Powszechną, a wyrazem powszechności było włączenie w szeregi komunardów imigrantów. W szeregach rewolucji walczyło ok. 500 Polaków, naczelnym dowódcą wojsk Komuny był Jarosław Dąbrowski.
Gdy przygląda się działaniom Komuny i komunardów, zdumiewa pełnia projektu społeczno-politycznego: rozdział państwa i Kościoła, świecka szkoła powszechna oparta na programie edukacji integralnej, „łączącej umysł i rękę”, kultura i sztuka jako powszechne dobro publiczne, ów „wspólny luksus”, proklamowany w Manifeście Związku Artystów… Weronika Szczawińska przypomniała słowa tego manifestu podczas otwarcia Kongresu Kultury w październiku:
Będziemy działać wspólnie na rzecz naszej odnowy, narodzin wspólnego luksusu, przyszłych splendorów i Powszechnej Republiki.
Ross przypomina, że powstanie Komuny poprzedzały miesiące gorączkowej aktywności – niekończących się spotkań i dyskusji trwających nocami, w których uczestniczyli zarówno inteligenci, jak i zwykli robotnicy. Niezwykle istotne było też zaangażowanie w rewolucję kobiet, które wspólnie z mężczyznami tworzyły Republikę Powszechną, wielkie ćwiczenie z demokracji powszechnej i radykalnej równości krwawo stłumione przez siły rządowe, przywracające burżuazyjny porządek, na którym oparła się III Republika.
Weronika Szczawińska przywołuje ten odległy już fenomen w formie koncertu – na scenie występuje zespół „Komuna Paryska” grający już od 146 lat. Musi grać, bo tak jak w 1871 r. postulaty Republiki Powszechnej ciągle są aktualne i ciągle nie mają szansy realizacji w starciu z siłami reżimu akumulacji kapitału, podporządkowującymi sobie władzę, gospodarkę i kulturę.
Forma muzycznego spektaklu doskonale oddaje ducha, jaki panował w Paryżu w 1871 r. i niezwykle silnej politycznej wyobraźni, jaką mieli komunardzi. Warto przyjrzeć się tamtym czasom, dziś można spojrzeć wstecz, odrzucając fałszywe perspektywy. Z jednej bowiem strony Komuna Paryska stała się częścią komunistycznej hagiografii, choć nie miała nic wspólnego z państwowym leninowskim komunizmem. Z drugiej strony stała się częścią francuskiej hagiografii republikańskiej, choć idea Republiki Powszechnej nie miała nic wspólnego z uniwersalizmem republikańskim.
Bydgoski spektakl i lektura książki Ross to dobra odtrutka na współczesną atrofię politycznej wyobraźni trapiącej lewicę nie tylko w Polsce. Tylko wyobraźnią można pokonać rozlewające się po świecie siły reakcji.
Poniżej wideo z seminarium, jakie poprzedziło premierę „Komuny Paryskiej”: