Kongres Kultury. Odliczanie
Do Kongresu Kultury już tylko tydzień.
Po drodze, w niedzielę, 2 października, we Wrocławiu prolog – Wrocławski Kongres Kultury. Jeszcze można zapisywać się na konkretne punkty programu, ale coraz więcej sesji ma już komplet publiczności. Cieszy mnie i martwi zarazem, że na liście tematów „wyprzedanych” jest „Kultura i rozwój”, który zgłosiliśmy razem z prof. Jerzym Hausnerem.
Przypomnę opis sesji:
Podkreślmy na początku: nie chodzi o znaczenie kultury dla gospodarki ani o wpływ gospodarki na stan kultury. To ważne tematy, lecz szukanie odpowiedzi na nie ma sens dopiero wówczas, gdy właściwie zdefiniujemy pojęcia rozwoju, kultury i gospodarki. Właściwie, czyli odrzucając redukcjonistyczne podejście utożsamiające rozwój ze wzrostem ekonomicznym, gospodarkę z rynkiem, a kulturę ze sztuką i z rozrywką. Antropologiczne rozumienie rozwoju za jego podmiot uznaje każdą osobę z jej unikatowymi możliwościami i potencjałami, za cel rozwoju stawiając jak najpełniejszą realizację tych potencjałów i możliwości. Myślenie o rozwoju, które szanuje osobę i jej godność polega na uznaniu i pobudzaniu podmiotowości jednostek i grup. Takie rozumienie rozwoju oznacza, że kultura przestaje być wyodrębnionym sektorem aktywności, przestaje być instrumentem i staje się mechanizmem rozwoju. Stawką jest odpowiednie zrozumienie tego mechanizmu i wypracowanie właściwych narzędzi zarządzania rozwojem na poziomie lokalnym (gmin i miast), regionalnym, państwowym i międzynarodowym. Oznacza to konieczność odejścia od sektorowego rozumienia kultury i polityk kulturalnych na rzecz podejście wielosektorowego, opartego na współzależności podmiotów i aktorów. To już nie teoria, lecz praktyka stosowana coraz częściej na świecie, coraz częściej uświadamiana także w Polsce jako nowy, niezbędny paradygmat zarządzania. Czas na koalicję nowego myślenia o rozwoju, w którym kultura staje się istotą procesu, a nie ornamentem.
Wsparciem dla dyskusji będzie najnowszy numer kwartalnika „Kultura i rozwój”, właśnie idzie do drukarni, ukażą się w nim teksty:
1. Anna Giza, Kultura i samowiedza społeczna
2. Przemysław Czapliński, Krańce wyobraźni
3. Andrzej Zybała, Rozwój i wzorce kultury umysłowej
4. Tomasz Zarycki, Rola kultury w strukturalnym ujęciu miejsca Polski w świecie
5. Tomasz Rakowski, Lokalne formy rozwoju, samoorganizacja i potencjał sprawczy
6. Jerzy Hausner, Miasto-Idea i rola kultury w jego rozwoju
Nie będziemy jednak rozmawiać o piśmie, tylko o wyłaniającym się tych tekstów głównym problemie. Jeśli bowiem rację mają autorzy, to pułapka rozwojowa Polski jest znacznie bardziej złożona niż tzw. pułapka średnich dochodów opisywana przez ekonomistów. Otóż z jednej strony jako kraj półperyferyjny Polska nie będzie w pełni autonomicznym i suwerennym rozwojowo organizmem. Zarówno dostęp do kapitału, kontrola kluczowych technologii, jak i położenie w łańcuchach wartości ograniczają autonomię.
Gorzej, że jak zauważa Andrzej Zybała, również uwarunkowania kulturowe wzmagają antyrozwojowe tendencje. Autor pisze wprost:
W Polsce nie ma szans na „skok” rozwojowy, który pozwoliłby w perspektywie około dwóch dekad wyjść z tak zwanej pułapki średniego rozwoju, czyli szeregu słabych parametrów w zakresie innowacyjności, produktywności, struktury eksportu, w tym dość niskiego poziomu życia znacznej części społeczeństwa (niskie dochody, pozbawienie dobrej jakości usług publicznych itp.).
Czyli jesteśmy w kleszczach podwójnego determinizmu, strukturalnego i kulturowego, których oddziaływanie zamiast się znosić, tylko wzmaga. Inaczej rzecz ujmując, kultura zamiast funkcji rozwojowych pełni funkcję legitymizującą miejsce „w szeregu”. Czy z tej podwójnej pętli można się wydostać? Czy receptą jest np. kontrrewolucja kulturowa zapowiedziana przez Jarosława Kaczyńskiego i Viktora Orbána w Krynicy. Tzn. odrzucenie multi-kulti (jakby kiedykolwiek w Polsce istniało) i budowa przyszłości w oparciu o monolityczną tożsamość narodową opartą na tradycji i religii?
Czy też przeciwnie, uruchomienie wyobraźni, by poprzez kulturę włączyć do rozwojowej gry ukryte potencjały? Tym bardziej że paradygmat rozwoju obowiązujący na świecie do 2008 r. nie da się utrzymać, wszyscy poszukują nowego. W takiej sytuacji rosną szanse peryferiów, nikt przecież nie ma gwarancji że znajdzie, zwłaszcza jak nie do końca wiadomo, czego się szuka.
Zapraszam do wspólnych poszukiwań.