Ukraina. 25 lat niepodległości

Ukr-jitnitsa-big24 sierpnia 1991 r. stało się to, co przez tak wiele lat wydawało się mrzonką: Ukraina aktem Rady Najwyższej ogłosiła niepodległość. Kilka miesięcy później akt ten potwierdziło ukraińskie społeczeństwo – w referendum 1 grudnia 1991 r. wzięło udział 84,18 proc. wyborców, 90,32 proc. oddało głos za. Również Krym głosował za niepodległością Ukrainy. Polska uznała nową państwowość jako pierwsza.

To historia realizacji marzenia nie tylko Ukraińców, lecz także Polaków podzielających sposób myślenia Jerzego Giedroycia i paryskiej „Kultury”: „Nie ma niepodległej Polski bez niepodległej Ukrainy”. Szybko jednak okazało się, jak trudno jest budować suwerenność i rozwijać demokratyczne społeczeństwo w przestrzeni postsowieckiej, wobec potężnego sąsiada, który z chwilą przejęcia władzy przez Władimira Putina zaczął rekonstruować swój imperialny projekt. W projekcie tym Kijów z Ukrainą zawsze odgrywały kluczową rolę.

Po 25 latach, mimo że Ukraina pogrążona jest w kryzysie gospodarczym, jakość życia politycznego pozostawia wiele do życzenia, niepodległość jest faktem, którego nikt nie kwestionuje. Pojawiające się co jakiś czas spekulacje o możliwości otwartej wojny z Rosją (niedawno pożywką dla nich były prowokacje na Krymie i koncentracja rosyjskich wojsk nad granicami) kończą się zazwyczaj konkluzją, że owszem – ukraińska armia jest słabsza od rosyjskiej, jednak Majdan, utrata Krymu i walka o Donbas nauczyły Ukraińców walczyć i umierać nie tylko za swą ojczyznę, ale także za jej przyszłość. Wszak Rewolucja Godności przełomu 2013/14 roku wybuchła w imię wartości europejskich i europejskiej przyszłości Ukrainy.

To niewątpliwie paradoks – zauważył niedawno Mykoła Riabczuk podczas wrocławskiej debaty o Europie Środkowej, że gdy na Zachodzie wiara w europejski projekt zdaje się umierać, to właśnie na Ukrainie ludzie za ten projekt ginęli swoją ofiarą, tworząc Niebiańską Sotnię. Rewolucja i późniejsza reakcja Kremla umocniły tylko europejski wybór Ukraińców, symbolem ostatecznego zerwania z imperium stał się „leninopad”, proces usuwania pomników Lenina z miejskich placów.

Trwa niezwykle ciekawy i złożony proces tworzenia nowej tożsamości ukraińskiego społeczeństwa, którego ważnym elementem jest historia walki Ukraińców z komunizmem. Niedawno pisałem o 90. urodzinach Jewhena Hryciaka, przywódcy powstania w Norylłagu w 1953 r. (jego „Krótką notatkę ze wspomnień”, scenariusz na doskonały film, tłumaczyłem na przełomie 1988/89) – setki tysięcy Ukraińców uwięzionych w Gułagu za „nacjonalizm” było mieszanką wybuchową w lagrowym systemie. Jak twierdzi Oksana Zabużko, to właśnie nieustanna irredenta doprowadziła do demontażu Gułagu jako systemu. Ale też do końca jego pozostałości szczerzyły kły – w 1985 r. w łagrze zmarł Wasyl Stus, jeden z najwybitniejszych ukraińskich poetów XX stulecia.

W tej antykomunistycznej walce główna rola przypadła UPA i zbrojnemu podziemiu walczącemu z sowieckim reżimem jeszcze w latach 50. Polska pamięć o UPA ogranicza się do rzezi wołyńskiej i tragicznej wojny polsko-ukraińskiej, de facto wojny domowej, jaką prowadzili ze sobą Ukraińcy i Polacy zamieszkujący II Rzeczpospolitą. Ta asymetria pamięci wynikająca w dużej mierze z „tabloidyzacji historii” (mówił o tym Jurij Andruchowycz podczas tegorocznej Wioski Teatralnej w Węgajtach) prowadzi do wzajemnie niezrozumiałych decyzji. I tak Ukraińcy zmieniają nazwę jednej z kijowskich arterii, nadając jej imię Stepana Bandery, a polski Sejm przyjmuje „uchwałę wołyńską” oskarżającą Ukraińców o ludobójstwo na Wołyniu.

Upolitycznienie pamięci i sporu, który w pierwszej kolejności wymaga pracy historyków i wzajemnej edukacji, by lepiej się zrozumieć, doprowadził do sytuacji, kiedy w 25-lecie ukraińskiej niepodległości, której Polska była największym orędownikiem, coś pękło, być może nieodwracalnie, w stosunkach między nie tylko państwami, ale i społeczeństwami. Riabczuk przypomniał, że po Rewolucji Godności gesty solidarności z Ukrainą spowodowały, że Polacy stali się najwyżej cenionym przez Ukraińców narodem. Teraz ze zniechęceniem ręką machają najżyczliwsi intelektualiści, którzy przez lata hodowali więzi przyjaźni.

Przyjaźń między ludźmi nie zgaśnie, zbyt wiele nas łączy, zbyt ciekawą ma Ukraina kulturę, by z niej zrezygnować, zbyt ciekawym są Ukraińcy społeczeństwem, by się na nich zamknąć. Niepokoją jednak akty ukrainofobii, jak niedawno w Przemyślu, które nie spotkały się nie tylko z oporem, ale zyskały wręcz aprobatę władz nie tylko samorządowych, ale i państwowych. Dziś jest w Kijowie prezydent Andrzej Duda, podczas tej wizyty ma być podpisana wspólna polsko-ukraińska deklaracja. To dobrze, choć na pewno nie wystarczy.

Ukraińskim przyjaciołom gratuluję 25 lat niepodległości i zdolności realizacji marzeń, w które tak mało kto wierzył.