Po Brukseli. Terror, historia, polityka
Kalifat: niebezpieczna utopia czy jeszcze bardziej niebezpieczna rzeczywistość? To pytanie pojawia się w najgłębszych analizach publikowanych po przedwczorajszym zamachu terrorystycznym w Brukseli. Bo atak można analizować na wielu poziomach, najgłębszy dotyczy historii i trwającej już od dziesiątków lat walce o zakwestionowanie podziału Bliskiego Wschodu po upadku kalifatu w 1924 r.
Poziom najbardziej oczywisty dotyczy spraw operacyjnych: skuteczności działania służb specjalnych, mechanizmów rekrutacji zamachowców i możliwości zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom Unii Europejskiej wobec świadomości, że ataków dokonują obywatele państw europejskich pozyskani przez Daesz.
Poziom kolejny ma wymiar polityczny i dotyczy odpowiedzialności państw Zachodu za „wyprodukowanie” bliskowschodniego kryzysu: inwazja na Irak w 2003 r., nieudolna okupacja, w wyniku której żołnierze Husajna z rozpuszczonej armii szukać zaczęli nowych mocodawców, dekadę później inwazja na Libię, bezradność wobec wojny domowej w Syrii. To tylko kilka najbardziej oczywistych przykładów, pytanie tylko, czy nawet gdyby nie było inwazji na Irak i Libię, problem nie wybuchłby i tak w związku z sukcesją władzy po Husajnie i Kadafim?
Oczywiście nie wiemy, podpowiedzi można jednak szukać w historii – doskonałą ściągawkę przygotował dzisiejszy francuski „Le Point”, pokazując, że źródeł współczesnego dżihadu należy szukać równo sto lat temu, kiedy 16 maja zostało podpisane tajne porozumienie (Sykes- Picot Agreement) między Wielką Brytanią i Francją przy akceptacji Rosji, ustanawiające strefy wpływów na Bliskim Wschodzie i kreślące sztuczne granice przyszłych państw: Syrii i Iraku. Porozumienie zostało ujawnione rok później przez bolszewików. Rozbiór Bliskiego Wschodu dokończyła rewolucja turecka Mustafy Kemala Ataturka, który na runiach Imperium Otomańskiego zbudował nowoczesną Turcję, a ważnym aktem na tej drodze była likwidacja kalifatu w 1924 r. będącego dla Kemala pozostałością średniowiecza.
Bardzo szybko zaczął organizować się opór przeciwko tym decyzjom, już w 1928 r. powstało Bractwo Muzułmańskie angażujące intelektualistów i organizatorów napędzanych jedną myślą: unieważnienia decyzji z 1916 r. Likwidacja granicy syryjsko-irackiej przez Daesz zakończyła symbolicznie upokarzający okres rozbiorów, czy jednak nowa struktura pretendująca do bycia państwem ma rację i szansę bytu? W polityce historię piszą wygrani, po rewolucji bolszewickiej powstał Związek Radziecki, który zalegitymizował swoje istnienie, stawiając skuteczny opór próbom obalenia nowego reżimu. I choć był Imperium Zła, trwał jako uznane państwo do 1991 r.
Co z Daesz? Na razie najtrudniej nowej organizacji politycznej uzyskać uznanie wśród samych mieszkańców Iraku i Syrii, którzy masowo uciekają przed nową „władzą”, zasilając rzesze uchodźców. Daesz jednak trwa, bo kluczowi gracze mogący rozwiązać problem: państwa europejskie, Stany Zjednoczone, Turcja, Rosja, Iran, Izrael, Kurdowie walczący o swoją niepodległość nie mają wspólnych interesów, a obecność Daesz pozwala każdemu rozgrywać swoją grę. Ataki terrorystyczne podejmowane są przecież nie tylko przez Daesz, ale także inne siły, np. organizacje kurdyjskie w Turcji należą do repertuaru działań ofensywnych, wśród których także wymienić należy naloty lotnicze i rakietowe podejmowane przez Turków, Rosjan, Amerykanów, Francuzów, Brytyjczyków. Liczba ofiar, głównie niewinnych cywilów, szybko rośnie.
Wobec takiej sytuacji nie wystarczy zamknięcie granic Unii Europejskich lub jej poszczególnych państw, bo konflikt ma wymiar globalny i odizolowanie się od niego nie jest możliwe (choć oczywiście sprawniejsza kontrola granic, ruchu imigrantów i uchodźców jest niezbędnym elementem działań operacyjnych). Problem kluczowy ma jednak znacznie głębsze podłoże, a jego źródłem jest faktyczne i ostateczne załamanie się ładu narzuconego światu sto lat temu po I wojnie światowej w ramach euroatlantyckiego imperialnego uniwersalizmu. Pytanie dziś nie tylko o sam nowy ład, lecz również o ramy symboliczne i ideologiczne, jakie będą go fundować.
Dlatego tak ważna jest reakcja w krajach Zachodu, jakie siły najbardziej się zmobilizują w odpowiedzi na takie akty „III wojny światowej”, jak brukselski zamach. Czy w odpowiedzi na sekciarski ekstremizm islamski rozwinie swe skrzydła sekciarski ekstremizm nacjonalistyczny? Wiele na to wskazuje. Jak pisał w swej znakomitej książce „From the Ruins of Empire” Pankaj Mishra, na naszych oczach sypie się konstytucja starego świata i na ruinach imperium rodzi się nowy ład. Problem w tym, że nikt nie wie, jak ma on wyglądać.