Blaski i cienie emigracji
O Polakach w Wielkiej Brytanii wiele już napisano, powstały filmy i seriale, stali się na Wyspach językowo najliczniejszą grupą, co widać i słychać.
Szturmem zdobyli także brytyjskie uniwersytety. Gdy więc dostałem zaproszenie na 9. Kongres Stowarzyszeń Polskich Studentów w Wielkiej Brytanii, z radością ruszyłem do Leicester.
Leicester położone na północny-wschód od Londynu stało się bohaterem mediów w 2012 r., kiedy w mieście archeolodzy odkryli grób Ryszarda III, króla o krótkiej, lecz burzliwej i mocno kontrowersyjnej historii, rozsławionego przez Szekspira. Ryszard III i pamięć o związanej z nim historii to ważny komponent współczesnej tożsamości Leicester, mieście postindustrialnym i postimperialnym, w którym mieszają się rasy i kultury.
To mieszanie jest jednak źródłem energii, a nie lęku. W mieszance tej istotnym składnikiem są Polacy. W ciągu dekady zdążyło się już wytworzyć nowe uwarstwienie, pierwsi przybysze po 2004 r. już osiedli, a ich dzieci czują się pełnoprawnymi mieszkańcami. Nieustannie jednak napływają kolejne fale – choćby studentów, z których wielu zostanie.
Dlaczego przyjeżdżają na studia? Przecież nie wszyscy dostają się do Cambridge, Oxford, UCL, a prowincjonalne brytyjskie uczelnie nie są lepsze od dobrych polskich uniwersytetów. Dlaczego np. studiować ekonomię w Leicester, a nie na SGH? Odpowiedź na to pytanie była dość prosta: studia to nie tylko nauka, to wchodzenie w życie, budowanie swojej przyszłości, samodzielności. (kilka komentarzy na FB i Twitterze odarło mnie ze złudzeń, zdaniem ich Autorów brytyjskie prowincjonalne uczelnie są zazwyczaj lepsze od dobrych polskich uniwersytetów).
W Wielkiej Brytanii, choć konkurencja jest olbrzymia, to jednak jednocześnie infrastruktura i kultura amortyzują ostrość rywalizacji. Studenci na wszelki sposób zachęcani są do samodzielnej aktywności, traktuje się ich przy tym poważnie, jak dorosłych ludzi. W Polsce tak bywa, nie jest to jednak standardem. A zbytnio okazywana podmiotowość, np. przez uczestników Uniwersytetu Zaangażowanego, wywołuje raczej niepokój systemu niż radość.
Kongres był okazją do spotkania najaktywniejszych z aktywnych studiujących na Wyspach. Spotykają się raz w roku, żeby rozmawiać o ważnych i interesujących ich sprawach. W tym roku jako jeden z tematów wzięli modernizację Polski, jako punkt wyjścia do dyskusji zaś wybrali raport „Reforma kulturowa 2020, 2030, 2040″, jaki został opracowany w ubiegłym roku dla Krajowej Izby Gospodarczej przez zespół pod wodzą Jacka Żakowskiego. Jacek, Przemysław Czapliński i ja, członkowie tego zespołu, dostaliśmy zadanie wyjaśnienia tez i skonfrontowania się z krytyką przygotowaną przez przedstawicieli Klubu Jagiellońskiego.
O raporcie pisałem, główna jego teza – w największym skrócie i uproszczeniu – głosi, że skuteczna modernizacja wymaga nie tylko zmiany technologicznej i infrastrukturalnej, lecz także modernizacji społecznej i kulturowej. Tu zawsze otwiera się pole do dyskusji i sporu z konserwatystami i tradycjonalistami – o to, na czym taka przemiana miałaby polegać? Co z religią, tradycjami, tożsamością, dziedzictwem?
Jeśli dyskusja nie jest spolaryzowana politycznie, może być bardzo ciekawa, jak w Leicester z przedstawicielami KJ. Okazuje się bowiem, że nawet pojęcie tradycyjnej polskiej tożsamości jest niezwykle wieloznaczne i bogate, co doskonale ilustruje panteon polskich bohaterów narodowych, z moim ulubionym Kościuszką na czele. Nie inaczej też z panteonem naszych wieszczów – każdy inny, każdy jednak był Polakiem.
Kongresowe dyskusje to jedno, sprawa druga, jeszcze ciekawsza – niezwykła energia, pewność siebie i poczucie własnej wartości emanujące z uczestników. O tym właśnie jest nasz raport: jakie warunki muszą zostać spełnione, by ludzie, którzy zebrali się w Leicester i reprezentują wielotysięczną rzeszę młodych Polaków studiujących w Wielkiej Brytanii, z podobną energią chcieli angażować się w życie w kraju. Nie wiadomo, ilu z nich wróci, nie pytaliśmy ich o to zbyt natrętnie, choć wielu zadawało pytanie nam: jak nas przekonacie, że warto wracać?
Na koniec dla porządku zaznaczę, że Kongres nie zajmował się bieżącą polską polityką (choć oczywiście odnosiliśmy się do takich kwestii jak plan Morawieckiego), oczywiście w kuluarach politycznych dyskusji nie brakowało, wszak spotkali się Polacy.