Szafa (Kiszczaka) gra

12717644_10154033722031122_4214591621352019826_nSzafa Kiszczaka zagrała sprawdzoną w polskich dziejach nutę. Nie lubimy swoich bohaterów narodowych, wynajdując powody, by ich zohydzić, a historyczne dzieło unieważnić. Tak było z Kościuszką, z Piłsudskim, teraz z jest Lechem Wałęsą.

Wszak pierwszy podpisał lojalkę i przyjął od cara kasę, drugi miał mętne konszachty z austriackim i niemieckim wywiadem, trzeci wiadomo. Każda z tych historii jest oczywiście inna, lecz układają się we wspólny wzór ujawniający problem, jaki mamy w Polsce z historią. Zwrócił uwagę na ten problem Aleksander Smolar w dyskusji o szafie Kiszczaka: mieszamy oceny moralne z ocenami historycznymi.

Jedna sprawa: czy np. Wałęsa był i jest porządnym człowiekiem. Druga – to jaki miał wpływ na historię. Trzecia w końcu, na ile jego ewentualne wątpliwe moralnie zachowania kwestionują dzieło historyczne, czyli to, co zrobił w momentach kluczowych nie tylko dla siebie, ale i dla wspólnoty, np. odmawiając kolaboracji podczas internowania w czasie stanu wojennego. Niektórzy 13 grudnia spali do południa, inni musieli mierzyć się wtedy z dramatycznymi decyzjami.

Lech Wałęsa nie jest moim ideałem ani etycznym wzorcem, jest natomiast głównym bohaterem mojej historii, podobnie jak jest takim bohaterem Jan Paweł II, który też, choć z innych niż Wałęsa względów, nie jest dla mnie ani ideałem, ani wzorcem etycznym. Mieli jednak wpływ na historię, dzięki czemu pojawiły się w niej takie momenty jak Sierpień’80 czy czerwiec 1989 r. Wydarzeń tych ani znaczenia w nich Wałęsy nie wymaże nawet najbardziej jazgotliwa propaganda i manipulacja mająca dowodzić, że dopiero w 2015 r. Jarosław Kaczyński ze swoją drużyną zakończył w Polsce komunizm.

Szafa Kiszczaka stała się kluczowym argumentem legitymizującym rewolucyjny projekt PiS i retorykę wojny domowej prowadzonej z odwiecznym systemem zdrady narodowej. Ta wojna nie będzie miała końca, bo w świecie Jarosława Kaczyńskiego rzeczywistość we wszystkich wymiarach, również historycznym, jest produktem woli politycznej. To ona stwarza fakty przeszłe, teraźniejsze i przyszłe.

W tym świecie bohaterowie pojawiają się i znikają podobnie jak postaci w Wielkiej Encyklopedii Sowieckiej, tyle że z szybkością cywilizacji cyfrowej. Czy ta operacja zbiorowej lobotomii może się udać? Czy możliwe jest napisanie historii na nowo i zbudowanie w oparciu o nią czystego, prawdziwego narodu wolnego od niedoskonałości i bakcyli wprowadzanych do społecznego krwiobiegu przez Innych? Oczywiście, że nie jest możliwe, co pokazują rozliczne nieudane próby. Pokazują one też, niestety, że te nieudane próby kończyły się zazwyczaj katastrofą.

Nie jesteśmy na nią skazani. Najlepszym sposobem jej uniknięcia jest obrona rzeczywistości i racjonalizmu, który polega na oddzielaniu zdań dotyczących faktów od zdań będących opiniami. O to, jakim człowiekiem był i jest Lech Wałęsa, możemy spierać się bez końca. To, że był ważną postacią w historii, jest po prostu faktem, którego nie unieważni żaden dekret.

Polska historia jest częścią historii uniwersalnej, a na tę wola Prezesa nie ma wielkiego wpływu. I to też jest szczęśliwie faktem. Nawet więc jeśli udałoby się wymazać Wałęsę z nowej, oficjalnej wersji naszej historii, i tak pozostanie w pamięci uniwersalnej. I chyba to najbardziej boli, zwłaszcza tych, którzy przespali historię, gdy się działa.

https://www.youtube.com/watch?v=I-Y_MuKBN3E