Prawica, lewica, dialog

Lewica

Fot. Nowa Konfederacja

Internetowy magazyn „Nowa Konfederacja” zorganizował debatę pod perwersyjnym zdawałoby się tytułem „Jakiej lewicy chce prawica?”.

W istocie dyskutowaliśmy (obok mnie Rafał Chwedoruk, Michał Kuź, Rafał Matyja, moderowała Anna Kiljan) o możliwości lewicy w Polsce dziś. Ciekawe było poznać myśli na ten temat prawicowych/konserwatywnych analityków, podobnie jak ciekawe było, co myślą na temat projektu PiS.

Punktem wyjścia do dyskusji stał się numer „NK” z bojowym tytułem „Nadchodzi lewica 3.0. Lepsza czy gorsza od starej?” z blokiem ciekawych tekstów autorstwa Rafała Matyi, Michała Kuzia, Piotra Trudnowskiego. Pytanie zasadnicze: na ile klęska wyborcza Zjednoczonej Lewicy zamyka ćwierćwiecze hegemonii na lewicowej scenie projektu postperelowskiego, który skutecznie blokował możliwość rozwoju projektu, nazwijmy go umownie, postsolidarnościowego? Wszystko wskazuje, że podczas sobotnich wyborów przewodniczącego aktyw SLD wybrał osinowy kołek i znalazł pomysł na ostateczne zejście ze sceny.

Jeśli tak, pojawia się pytanie drugie – na ile pustkę wypełni Razem, budując na względnie dobrym wyniku wyborczym? Najciekawszą receptę dla Razem ma Rafał Matyja, sugerując, by partia ta grała na antysystemowej, krytykującej III Rzeczpospolitą, bo w ten sposób ma szansę pozyskiwać socjalną część elektoratu PiS, rozczarowaną radykalizmem partii Jarosława Kaczyńskiego. Z kolei Michał Kuź przekonywał, że osią podziałów konstruujących programy polityczne będzie napięcie globalność – lokalność. I szansą dla lewicy jest porzucenie mrzonek internacjonalizmu i budowa na lokalnym idiomie.

Oczywiście to w uproszczeniu – warto wczytać się w teksty. Już jednak te dwie główne propozycje pokazują kilka ciekawych wątków i skłaniają do dalszych pytań (wiele z nich pojawiło się w trakcie dyskusji). Po pierwsze, jaka jest istota projektu PiS? Okazuje się, że jest on tak niespójny, że nawet konserwatywni/prawicowi obserwatorzy mają z nim problem i z oceną, czy jest on próbą ratowania instytucji państwa przed ich demontażem w ramach programu neoliberalnego III RP (Rafał Chwedoruk) czy przeciwnie, doprowadzi do demontażu instytucji i personalizacji polityki (czego obawia się np. Rafał Matyja).

Po drugie, pytanie o polskie społeczeństwo i jego wyjątkowość rozumianą jako odporność na zmianę (czyli to, co min. Waszczykowski definiuje jako przywiązanie do tradycyjnych polskich wartości, w których nie ma miejsca na mieszanie kultur, wegetarian i rowerzystów, odnawialne źródła energii, a także, odwołując się do myśli prof. Szyszki, nie ma także miejsca na miękkie lokowanie gender). Dyskutanci z prawicy, zgodnie z konserwatywnym paradygmatem, radzą lewicy odpuszczenie sobie tematów kulturowych, bo na walce o prawa gejów i innych ekscentrycznych tematach finansowanych z grantów udzielanych przez zachodnie/niemieckie fundacje elektoratu się nie pozyska.

Po trzecie, stosunek do III Rzeczpospolitej. Czy musi polegać na jej zakwestionowaniu czy na krytycznym uznaniu osiągnięć transformacji jako punktu wyjścia do budowy nowego projektu. Znowu, przedstawiciele prawicy nie mieli wątpliwości, że III Rzeczpospolitą należy pogrzebać i odciąć się od niej. W sumie miałem nieodparte wrażenie, że z tych propozycji (uprzedzam, że relacjonuję w skrócie, paneliści nie mówili jednym głosem), że idealnym wcieleniem dla lewicy będzie partia socjalna, narodowa, kulturowo konserwatywna, eurosceptyczna. Hm, tak jakby PiS z wyborczych obietnic.

Cóż, nie wierzę w tak głęboki tradycjonalizm Polaków, jakby chciała prawica. Jestem przekonany, że w Polsce możliwe są takie przemiany, jakie nastąpiły w Irlandii, gdzie bez utraty tożsamości i przywiązania do religii Irlandczycy radykalnie otworzyli się kulturowo, czego wyrazem było referendum w sprawie równych małżeństw niezależnie. Wystarczyło 20 lat. Jestem przekonany, o czym już pisałem, że nowa lewica musi budować projekt odwołujący się do narracji europejskiej i oświeceniowej, do wartości demokracji liberalnej, uznający godność osoby we wszystkich wymiarach jego egzystencji, z tożsamością kulturową włącznie.

Czy jednak budując na takiej platformie, lewica nie zginie jako przystawka projektów liberalnych? To jest zadanie do odrobienia, zadanie niełatwe, bo lewica w Polsce nie dysponuje w tej chwili ani bazą, ani nadbudową. W zasadzie musi zaczynać od zera. Co jest wyzwaniem, ale i szansą, jeśli ta budowa nie będzie polegała na konserwatywnym odgrzewaniu starych kotletów nowoczesnego, narodowego państwa dobrobytu. Tym, przynajmniej retorycznie, zajmuje się teraz PiS.

Cieszę się z tej dyskusji i dziękuję „Nowej Konfederacji”, bo pokazała, że można kreować miejsca, gdzie możliwa jest dyskusja nastawiona na zrozumienie drugiej strony, a nie na to, żeby adwersarza zabić, choćby symbolicznie.