Urok sobotnich spacerów. O opinii i realnej polityce

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Fot. Edwin Bendyk

Czy frekwencja dopisze? Czy ludzie nie znudzili się i nie wpadli w apatię, przygnieceni bezwzględnością ofensywy PiS? Wiele osób zadawało sobie to pytanie przed sobotnimi manifestacjami, a znajomi z drugiej strony politycznej sceny przekonywali, że energia protestu już się wyczerpała i lepiej, żebyśmy dali sobie i Kaczyńskiemu spokój.

Obawy okazały się bezzasadne, zauważyłem raczej, że przynajmniej w Warszawie tworzy się coś w rodzaju manifestacyjnej aury – ludzie, którzy nigdy wcześniej nie uczestniczyli w żadnych zgromadzeniach, nie angażowali się w publiczne wystąpienia, odkrywają radość z bycia razem. Chodzi o coś więcej niż sam protest – protest staje się pretekstem do spotkania w przestrzeni publicznej, by obecnością wyrazić opinię i jednocześnie zobaczyć innych tę opinię podzielających.

Ostatnie manifestacje w obronie demokracji można doskonale analizować za pomocą książki Gabriela Tarde’a „L’Opinion et la foule”, wydanej ponad sto lat temu w odpowiedzi na „Psychologię tłumu” Le Bona. Tarde przeciwstawia tłumowi – zgromadzeniu odróżnicowanych jednostek zamieniających się w jedną masę – opinię, która jest dla niego ucieleśnionym w czasie i miejscu efektem uspołecznionej konwersacji. Opinia tworzy się podczas codziennych rozmów o sprawach publicznych toczonych za pośrednictwem mediów, w kawiarniach, salonach, klubach i znajduje swój najpełniejszy wyraz właśnie podczas spotkania ciał w trakcie obywatelskiego zajęcia przestrzeni publicznej: ulicy, placu miejskiego.

Opinia zdaniem Tarde’a jest formą władzy, wyraża bowiem w ucieleśniony sposób uogólnioną wolę społeczną. Władza państwowa może z opinią się nie liczyć, może próbować ją zdławić siłą, ale musi ją uwzględniać w swoich politycznych kalkulacjach.

Dlatego tak ważne było, że trzecia fala manifestacji udała się pod względem frekwencyjnym, co pozwala z umiarkowanym optymizmem sądzić, że spotkania nie są jedynie chwilowym porywem, lecz wyrazem krzepnięcia prodemokratycznej opinii. To warunek konieczny, choć niewystarczający, stworzenia politycznej alternatywy dla projektu Jarosława Kaczyńskiego. Pisałem o tym w poprzednim wpisie.

Ciekawie w tym aspekcie analizuje sytuację David Ost w „The Nation”. Ost, amerykański politolog i autor takich książek jak „Klęska Solidarności”, doskonale zna Polskę i polską politykę oraz polityczną historię naszego kraju. Był zresztą wczoraj na placu Powstańców Warszawskich, w swoim tekście jednak przytomnie pisze:

PiS may well fail. Its support for domestically owned businesses will clash with the interests of labor, and Kaczyński’s uncontrollable nastiness and political overreach may revive strong support for basic liberal decency. But because it has a considerable base of support, and offers not just ideology but concrete ameliorating measures, it will be defeated not by moral condemnation and appeals to democracy, but by a program and narrative equally sensitive to the dangers of the market, the need for social protection, and the desire for belonging to some overarching community.

Jego teza zgadza się z tym, co pisałem w poprzednim wpisie – nie wystarczy jedynie krytykować PiS za to, że jest niemiły, żeby wróciły stare dobre czasy. Nie wrócą, bo nie były takie dobre. Kto liczy na taki scenariusz, szykuje znacznie gorszy – nadejście skrajnej prawicy:

For now, however, illiberal authoritarianism is on a roll. PiS deserves the strongest international condemnation for its campaign against democracy, its disregard for the rule of law, its dangerous vilification of critics. Yet any rejection of PiS that continues to ignore the social base of the discontent that brought it about will only produce a stronger and more ruthless right-wing backlash in the future.

Dlatego obecna sytuacja to olbrzymia szansa dla lewicy. Partia Razem słusznie diagnozuje, podobnie jak Ost:

The problem, then, is not that people are not committed to democracy. Yes, plenty of people today aren’t committed to democracy, but they’re not committed to it because they feel that democracy, packed in neoliberal wrapping, is not committed to them. New-right narratives seep easily into such turf.

Wychodząc jednak z tej diagnozy, musi przedstawić znacznie rozleglejszą opowieść o przyszłej Polsce niż tę, jaka wynika z zaangażowania w obronę spraw pracowniczych. Z kolei Nowoczesna, która swoimi projektami ustaw, zwłaszcza tą o ograniczeniu przywilejów związkowych, pokazała, że słabo rozumie, co się dzieje z polskim społeczeństwem, powinna wczytać się w ten fragment analizy Osta:

Here we see the unfolding of what may be the new maxim of contemporary politics: that too much economic liberalism threatens political liberalism. Too much reliance on the market, and a dismissive approach to social concerns, unions, work and contracts, pushes people to look for alternatives. And when the parties pushing the market policies are the same ones pushing political liberalism and basic democratic rights (such as protecting the Constitutional Court), then those looking for alternatives are open to parties that attack political liberalism as the problem, and promise swift action by strong leaders to help their “nation.”

Szkoda byłoby zmarnować to, co się tworzy na ulicach i placach polskich miast. Ten ciekawy, wielki ruch wymaga równie ambitnych i inteligentnych projektów politycznych.