O. Ludwik Wiśniewski o sumieniu, czyli człowiek podmiotem
W weekendowej „Wyborczej” fragment eseju Ludwika Wiśniewskiego „Blask wolności” o autonomii ludzkiego sumienia.
Pełny tekst można przeczytać w ostatnim „Tygodniku Powszechnym”. Warto.
Jestem przekonany, że przyszłość ludzkości zależy w dużej mierze od tego, czy ludzie różnych kultur, cywilizacji i religii znajdą wspólny język: czy będzie możliwy rzeczywisty dialog między nimi. Moim zdaniem będzie możliwy, kiedy ludzie będą odwoływać się do natury ludzkiej, nie zaś jedynie do kultury czy Objawienia.
Istnieją ogólnoludzkie wartości, na których można budować. Jest też ogólnoludzka, naturalna moralność. Akcentowanie przez gorliwych katolików tzw. wartości chrześcijańskich, na których miałoby się budować ład i pokój pluralistycznej ludzkości, to nieporozumienie. Światowy ład można budować jedynie na wartościach ogólnoludzkich. Inna sprawa, że można być przekonanym (ja jestem przekonany), że Chrystusowa ewangelia najpełniej prezentuje wartości.
W swojej próbie O. Wiśniewski zbliża się do tych współczesnych myślicieli, którzy w zróżnicowanym świecie próbują uratować jakieś uniwersalne zasady. Zdają sobie jednak sprawę, że uniwersalizm zarówno religijny (odwołujący się do prymatu jednego wyznania, np. chrześcijaństwa), jak i oświeceniowy są wyrazem nie uniwersalizmu, lecz prowincjonalizmu.
Czy w takim razie można znaleźć wspólny mianownik umożliwiający rekonstrukcję życia społecznego? Jest to możliwe, jeśli uznać podmiotowość jednostki i jej zdolność do rozpoznawania dobra i zła w tej właśnie autonomii, a nie w wyniku narzuconych z zewnątrz zakazów i nakazów.
To zaś oznacza przyjęcie, że źródłem moralności nie jest jakaś prawda objawiona, lecz sam człowiek. Pisał o tym Ronald Dworkin w opublikowanym pośmiertnie eseju „Religion without God”, to jest właśnie osią nowej teorii społecznej Alaina Touraine’a, o tym także pisze Martha C. Nussbaum.
Głos Ludwika Wiśniewskiego jest szczególny, bo podejmuje wysiłek włączenia katolickiej refleksji etycznej do współczesnego nurtu myśli nie poprzez „modernizację”, lecz przez uważną lekturę głównych tekstów tworzących podstawę katolickiej myśli (podstawą dla O. Wiśniewskiego jest św. Tomasz z Akwinu). To właśnie z tej lektury, przedsięwzięcia najbardziej konserwatywnego z możliwych wynikają zaskakujące zapewne dla wielu katolików wnioski.
Są w Polsce ludzie, którzy wzywają do „poszanowania wartości chrześcijańskich”, a nawet chcieliby, aby obowiązek takiego poszanowania był zagwarantowany przez ustawowo. Ci ludzie są przekonani, że w ten sposób bronią chrześcijaństwa i wyświadczają przysługę Kościołowi. Otóż tacy ludzie chyba nie zdają sobie sprawy z tego, że w ten sposób budują mur między Kościołem a resztą świata. Świat tylko wtedy może być światem ludzkim, kiedy nie będzie podzielony na enklawy, w których szanuje się raz wartości chrześcijańskie, a innym razem buddyjskie czy muzułmańskie. W ludzkim świecie wystarczy, że wszyscy szanują wartości ludzkie.
Niestety, głos O. Wiśniewskiego nie jest głosem Kościoła, który zwłaszcza w Polsce nie tylko stara się być strażnikiem sumień swoich wiernych, lecz przez wpływ na prawo próbuje także ograniczać wolność innym i narzucać jedyną słuszną moralność.
Argumenty O. Wiśniewskiego sprawią im spory kłopot, nie dlatego że są rewolucyjne – w istocie, jak już napisałem, są bardzo konserwatywne i przez to demaskują sentymentalny, prowincjonalny tradycjonalizm obrońców wartości chrześcijańskich.