Prato, Florencja – o przyszłości w cieniu historii
Włoskie Prato, miasto blisko dwustutysięczne, żyje ukryte w cieniu znacznie sławniejszej i większej Florencji. Rozwinęło się po II wojnie jako główny ośrodek włoskiego przemysłu tekstylnego i ciągle tę tradycję kontynuuje, choć zdolności przemysłowe podtrzymuje olbrzymia chińska kolonia licząca oficjalnie ok. 50 tys. osób.
Chińczycy tworzą miasto w mieście, swoje małe Chiny w środku Włoch. W Prato ma swą siedzibę Centrum Sztuki Współczesnej im. Luigi Pecci, kierownictwo nad nim sprawuje Fabio Cavallucci, do niedawna dyrektor Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie.
Realizowałem z Fabiem „Laboratorium Przyszłości”, które teraz w nowej, włoskiej odsłonie nosi nazwę „Changes” (Zmiany). W piątek spotkaliśmy się w Prato, by dyskutować o Europie i przyszłości. W dyskusji wyraźnie dominowały dwie kwestie: zamach na „Charlie Hebdo” i wojna na Ukrainie.
Włosi zaskoczyli mnie uwagą, z jaką słuchali argumentów formułowanych z perspektywy Europy Środkowej. Miałem wrażenie, że nie traktowali moich wypowiedzi jak egzotycznych bajek z krainy Króla Ubu. Przeciwnie, mimo językowych różnic posługiwaliśmy się wspólnym kodem, zastanawiając się nad różnicą między Putinem i Orbanem oraz analizując znaczenie Rewolucji Ukraińskiej i francuskich reakcji na zamach na „Charlie”. W sumie padło więcej pytań niż odpowiedzi – czasem jednak to właśnie pytania są ważniejsze.
Florencja i Prato to ciekawy, dziwny i dobry kontekst do rozmowy o przyszłości. Z jednej strony miasto nasycone najlepszą włoską historią, wypełnione najważniejszymi pamiątkami kultury materialnej i kultywujące to, co najsilniejsze we włoskiej kulturze niematerialnej, związane ze stylem i jakością życia (wystarczy zajrzeć do Mercato Centrale). Z drugiej strony Prato przekształcane nieustannie najpierw przez modernizację powojenną, a teraz przez globalizację. W sumie wielki palimpsest czyniący z tego ośrodka przedziwną konstrukcję pod względem morfologii, w której historyczny renesansowy rdzeń miesza się z coraz silniejszymi śladami chińskiej obecności.
Całość spina kręgosłup nowoczesności – system kolei bezbłędnie łączący stare i nowe Włochy. Nawet przejechałem się włoskim pendolino – 300 km (mniej więcej) z Florencji do Rzymu w 1 h 20 min. Sensu jednak nadaje espresso, które na każdej stacji można wypić za jedyne euro.