Ukraina – zrozumieć Rosję
Kilkanaście dni temu wpadł mi w oko artykuł Fiodorowa Łukjanowa, rosyjskiego politologa opublikowany przez BBC. Łukjanow tłumaczy w nim, na wiele dni przed Krymem zasady rosyjskiego myślenia strategicznego. Artykuł jest bardzo rzeczowy i jak przekonuje Łukjanow, tego czego Rosjanie obawiają się najbardziej, to chaosu za najbliższą swoją granicą. Teraz więc pytanie, czy okupacja Krymu ma szansę ów chaos wywołany przez rewolucję zmniejszyć, czy raczej go pogłębia? Odpowiedź zależy oczywiście od tego, co rozumieć przez stabilizację – zgodnie z dobrą tradycją realpolitik, opanowaną przez Rosję do perfekcji, największą stabilność gwarantuje uległy wobec Moskwie rząd. Dlatego Kreml nie uznaje legitymacji nowego rządu w Kijowie i uznaje Wiktora Janukowycza za prawowitego prezydenta, mimo że osobiście rosyjskie władze traktują go, jak to ładnie stwierdził premier Miedwiediew, jak szmatkę do butów.
Te starą już analizę uzupełnia ciekawy rosyjski analityk Sergiej Utkin z Rosyjskiej Akademii Nauk, przekonując że jedyna szansa na rozwiązanie konfliktu leży w doprowadzeniu Kremla do uznania nowych władz w Kijowie, to robota dla Amerykanów i reszty Zachodu. Bez takiego uznania eskalacja będzie trwała, zgodnie z logiką wskazaną z kolei przez Łukjanowa – Rosjanie będą się starać przez politykę faktów dokonanych zabezpieczyć swoje strategiczne interesy, a Krym jest niewątpliwie czymś dla nich więcej, niż tylko sentymentalnym historyczny symbolem. Co ciekawe, wsłuchując się w głosy na Majdanie można było usłyszeć w niektórych wypowiedziach podobną kalkulację – Krym jako scena bitwy o legitymizację porewolucyjnego ładu na Ukrainie i w regionie. Bitwy, jak przyznaje Utkin, bardzo kosztownej również dla samej Rosji. Prasa rosyjska podaje szacunki, że w najgorszym wariancie konsekwencje Krymu mogą sięgnąć nawet 500 mld dolarów.
Ciekawych inspiracji dostarcza lektura rosyjskiej prasy, mój ulubiony tytuł to „Niezawisimaja”. Z jednej strony oczywiście uczestniczy ona w procesie budowania strategicznego ducha Rosji – Nikołaj Mironow w tekście „Zabić smoka” (nie jest to tekst redakcyjny, lecz gościnna kolumna) pisze, to co Łukjanow tylko językiem zaangażowanej publicystyki:
Наша страна никогда не была агрессором. История всегда отдавала ей роль миротворца-консолидатора, защитника и хранителя пространства на стыке Европы и Азии. Россия чаще принимала удар, чем наносила его сама. Так произошло и во время Великой Отечественной войны, когда именно СССР стал державой, сокрушившей нацизм. Антифашистская роль, роль защитника мира с тех пор закрепилась за нашей страной в сознании ее народа и народов других стран. Возрождение фашизма в Украине, прямая угроза нового насилия под «коричневыми» флагами делают бездействие России морально невозможным. Мы должны и мы можем вновь защитить Европу от призраков прошлого, которые материализуются, обрастают плотью у всех на глазах.
Mironow w publicystyce tej uruchamia stare, sprawdzone klisze – Rosja nigdy nie była agresorem, zawsze niosła pomoc zaatakowanym i integrowała region (zapewne również w 1920 i w 1939 r.). Kulminacja tego pokojowego zaangażowania nastąpiła podczas II wojny, kiedy to głównie dzięki wysiłkowi ZSRR udało się pokonać hydrę faszyzmu . Niestety nie na zawsze, bo się dziś odradza na Ukrainie. Kolejna klisza burżuazyjnego i faszystowskiego nacjonalizmu, jaka służyła podporządkowaniu Ukrainy i ukraińskiego narodu w okresie ZSRR (jeszcze w 1985 r. w łagrze zmarł Wasyl Stus, poeta ukraiński skazany za to m.in., że ze świadkiem oskarżenia rozmawiał po ukraińsku). Skoro więc faszyzm się odradza, trzeba mu się przeciwstawić. Tę kliszę rosyjskie i wcześniej radzieckie media uruchamiały także w 1980 r. podczas karnawału Solidarności, zagrzewając do opanowania „chaosu” w Priwiślańskim Kraju. Warto tę rosyjską filozofię strategiczną rozumieć i służący jej reprodukcji aparat propagandowy, jak jednak wobec niej się ustawić? Bo złe zrozumienie intencji może, jak przekonuje Utkin doprowadzić do eskalacji – doskonały przykład takiego strategicznego nieporozumienia to rok 1983 i największa eskalacja napięcia od konfliktu kubańskiego. Amerykanie i przywódcy ZSRR zupełnie odmiennie interpretowali swoje zamiary, bombowce strategiczne grzały już silniki.
„Niezawisimaja” w redakcyjnym wstępniaku tłumaczy z kolei Zachód, źródła jego reakcji i fałszywy obraz intencji, jakie rosyjska elita władzy przypisuje Zachodowi – np. traktowanie wszelkiej wewnętrznej opozycji w Rosji jako „inspirowanej i finansowanej” przez Zachód. Redaktorzy „Niezawisimoj” wyraźnie sugerują swoim czytelnikom i rosyjskim władzom, że Rosja jest traktowana jako „normalny” członek wspólnoty międzynarodowej tylko tak długo, jak długo swoją szczególną filozofię praw człowieka, demokracji i wolności realizuje w swoich granicach. Jeśli jednak próbuje tę filozofię eksportować, będzie napotykać opór i na nic się zdadzą argumenty, że przecież też USA, Francja i Wielka Brytania prowadzą działania zbrojne poza granicami.
Действия российской власти в отношении оппозиции, демократических и личных свобод, при всех громких заявлениях Запада, не выходили за рамки поведения, допустимого (пусть и с оговорками) для крайне сложного, но стратегически важного партнера. Угроза применения силы за рубежом – поступок, который скорее всего эти «границы терпимости» нарушает. Россия, вероятно, пыталась послать Западу сигнал о том, что она «тоже имеет право» и «с ней нужно считаться». Однако этот сигнал мог быть прочитан (и скорее всего был прочитан) иначе: Россия остается важным стратегическим партнером, но российская правящая элита становится все менее предсказуемой и все меньше заслуживает доверия.
Lektura dobrej rosyjskiej prasy odsłania jednak inny, rzeczywiście strategiczny, wewnętrzny problem rosyjskiej władzy. Również w dzisiejszej „Niezawisimoj” duży materiał o rosyjskiej klasie średniej. Ominął ją strumień „petrodolarów”, który zasilił kasę oligarchów i politycznego establishemntu. Niestety, ten strumień petrodolarów nie wygenerował obiecanych milionów wysokiej jakości miejsc pracy w sektorach nowej gospodarki, ta bowiem nie powstała. W konsekwencji klasa, czy raczej klasy średnie Rosji są dziś na granicy wybuchu. I chyba tego właśnie najbardziej boi się Kreml, widząc jak podobny gniew zniósł wasala w Kijowie. Tyle tylko, że realizacja zewnętrznego celu strategicznego – porządkowania chaosu poza najbliższą granicą prowadzić musi do wzrostu niezadowolenia klasy średniej wewnątrz. I w tym nadzieja, że być może konflikt uda się rozwiązać bez eskalacji. W przeciwnym wypadku historia Rosji pokazuje, że możliwe są różne, nawet zaskakujące scenariusze.