Złodzieje klimatu


Festiwal filmowy „Klimat na zmiany” towarzyszący szczytowi klimatycznemu ONZ zainaugurował w piątek film „Carbon Crooks” (dystrybutor przetłumaczył tytuł na „Złodzieje klimatu”) Toma Heinemanna. Heinemann jest duńskim śledczym dziennikarzem i przed laty zaintrygowała go sprawa handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. System ten miał ograniczyć emisję najważniejszego gazu cieplarnianego, stał się polem finansowych spekulacji i nadużyć na globalną skalę. Najważniejszy cel – ograniczenie emisji nie został osiągnięty, o tym że system nie będzie działał mówili sami jego projektanci, gdy stało się jasne, że nie będą w nim uczestniczyć Stany Zjednoczone.

Unia Europejska uparła się jednak na realizację kulawego od początku planu, dodatkowo osłabionego przez kryzys gospodarczy – recesja spowodowała, że zmalał popyt na zezwolenia, a więc załamały się ceny. Z drugiej strony na rynku pojawił się tani węgiel, bo USA przestawiają się na gaz łupkowy i eksportują nadwyżki. Efekt – jeszcze nigdy nie truło się tak tanio. Film Heinemanna to dobra dziennikarska robota – sam reżyser obecny na projekcji w Warszawie bardzo skromnie odpowiadał na pytania, unikając formułowania propozycji, jak zbawić świat. Cel był prosty – pokazać, jak działa źle przemyślany, korupcjogenny system.

Przedstawiając go Heinemann nie wyciąga jednak od razu wniosków, że system ów jest najlepszym dowodem na to, że globalne ocieplenie to spisek gangsterów, ekolewaków i papistów. Przeciwnie – mamy problem, z którym źle sobie radzimy. Czy możemy lepiej? Pisze o tym amerykański ekonomista William Nordhaus w najnowszej książce „The Climate Casino”. O niej w kolejnym wpisie klimatycznym. A film Heinemanna polecam.