Wspólnota nieczytania

Biblioteka Narodowa ogłosiła wstępne wyniki badań czytelnictwa książek w Polsce. Nad Wisłą w zasadzie bez zmian, większość nie czyta, jedyna pociecha, że po przerwie na pandemię trochę więcej czyta młodzież.

Autorzy raportu BN piszą:

Jesienią 2022 roku lekturę co najmniej jednej książki (papierowej lub cyfrowej) zadeklarowało 34% badanych w wieku co najmniej 15 lat. Jest to wynik dokładnie na tym samym poziomie, co zarejestrowany o tej samej porze przed rokiem. Nie uległ zmianie również odsetek osób czytających 7 i więcej książek. W szerszej perspektywie warto odnotować, że – pomijając rok 2020 – odsetek czytelników książek nie zmienia się w sposób istotny statystycznie od 2015 roku.

W sumie więc mogę odesłać do swoich komentarzy sprzed lat, bo dotyczyły podobnej rzeczywistości. Odsyłam więc, żeby nie powtarzać starych argumentów:

O pożytkach z nieczytania (23 kwietnia 2017 r.)
Krótki tekst o nieczytaniu (18 marca 2018 r.)

Podsumowując, czytanie książek jest w Polsce praktyką inteligencką, ma charakter dystynktywny, a nie włączający. Nie udało się w Polsce na żadnym etapie rozwoju naszego społeczeństwa uczynić z czytania książek praktyki demokratycznej przez swą powszechność służącej integracji nowoczesnej wspólnoty.

Tak, są takie społeczeństwa, choćby najbliżsi nam geograficznie Czesi. Ostatnie badania czytelnictwa pochodzą tam z 2018 r., ale kolejne edycje pokazują trwałość zachowań czytelniczych. Tzn. czyta blisko 80 proc. osób powyżej 15. roku życia, przeciętny Czech czyta ponad 12 książek rocznie, a przeciętne gospodarstwo domowe ma księgozbiór liczący 253 książki. Siedem i więcej książek czyta 40 proc. dorosłych (w Polsce 7 proc.).

Czesi też ciągle z zapałem czytają prasę, co pokazują badania z 2022 r. Lekturę prasy drukowanej ciągle deklaruje 83 proc. badanych, dzienników z dodatkami 60 proc., czasopism 76 proc. Na pewno różnicuje Czechów to, co czytają. Sama jednak praktyka lektury książek jest w Czechach doświadczeniem przekraczającym podziały klasowe. Choć oczywiście takich podziałów nie unieważnia, co pokazują dokładniejsze analizy.

Najciekawsze odnoszą się do socjalizacji do lektury książek. W Czechach ci, co czytają, wspominają, że w dzieciństwie rodzice lub dziadkowie czytali im książki oraz pamiętają rodziców z książką w ręku. Ciekawe byłoby sprawdzić, kiedy ten mechanizm odtwarzania czytelniczej praktyki miał początek. Jeśli ma charakter uniwersalny, a potwierdzają to np. badania z Francji, to widać, że w Polsce nie mamy szansy na czytelniczy skok. Nawet jeśli cała Polska będzie czytać dzieciom, ale nie będzie czytać sama dla siebie.

Czesi budzą uznanie za swój stosunek do książek, ale przy Francuzach wyglądają jak analfabeci. Opublikowane niedawno badania czytelnicze we Francji pokazują, że czyta 89 proc. osób powyżej 15. roku życia. Przeciętnie Francuz czyta rocznie 22 książki. Francuski nastolatek czyta przeciętnie 29 książek rocznie, z czego osiem z obowiązku, resztę dla przyjemności. Francuzi biją jednak na alarm, bo choć liczba przeczytanych książek utrzymuje się wśród młodych na wysokim poziomie, to wzrósł odsetek nieczytających. W 2019 r. nie czytało 2 proc. osób poniżej 25. roku życia, w najnowszym badaniu odsetek ten powiększył się do 7 proc. Zgroza.

Francuskie Narodowe Centrum Książki dodaje z nieukrywaną satysfakcją, że Francuzi nie tylko czytają, ale także kupują książki i sieć księgarń się rozwija. W 2022 r. powstały 142 nowe księgarnie, sześciokrotnie więcej, niż się zamknęło. Co ważniejsze, nowe obiekty powstają na obszarach o niewielkim zaludnieniu – od 2017 r. połowa nowych księgarń powstaje w społecznościach liczących mniej niż 15 tys. mieszkańców, jedna czwarta w społecznościach do 5 tys. mieszkańców. Co piątą księgarnię otwierają ludzie do 35. roku życia.

Intensywnie czytają Niemcy, gdzie czytelnictwo jest podobne do czeskiego, z czytelnictwa słyną Skandynawowie. Słabiej z zapałem do lektury w Stanach Zjednoczonych, gdzie z badania z 2022 r. wynika, że po książkę nie sięgnęło 52 proc. osób. Mniej niż w Polsce, ale widać, że w USA, tak jak u nas, lektura książek jest praktyką mniejszościową.

Co z tego wszystkiego wynika? Widać wyraźnie, że książka może pełnić rożne funkcje w zależności od społeczeństwa. Może służyć, jak w Polsce, tworzeniu dystynkcji i być atrybutem utrzymywania odrębności klasowej inteligencji. Na pewno jednak nie służy swej zasadniczej misji, jaką książce powierzyła nowoczesność – tworzenia w oparciu o lekturę książek wspólnoty republikańskiej dzielącej wspólny kod kulturowy, oparty, jak pisze Greg Urban, nie tylko na współczytanych tekstach, ale także na metakulturze nowości. Dla wspólnot przednowoczesnych właściwa była metakultura powtórzenia premiująca odtwarzanie tradycji.

Ze względu na ciągle wyjątkowy status inteligencji w Polsce i jej dominację w przestrzeni polityki (obie najważniejsze partie polityczne, PiS i PO, mają inteligencki rodowód i rdzeń), co opisuje m.in. Tomasz Zarycki, książka i jej społeczny status w Polsce ma istotne znaczenie polityczne. Ciągle odtwarzamy de facto feudalną strukturę społeczno-polityczną, w której klasa/warstwa dominująca odtwarza swoją pozycję przez mechanizm dziedziczenia (w tym przypadku ekskluzywnej praktyki kulturowej).

Nawet populizm PiS adresowany do warstw ludowych i populizm PO skierowany do klasy średniej można odczytywać przez ten feudalny kod – jako formę klientelizmu politycznego, w ramach którego partie władzy, inteligenckie w swej tożsamości, nie reprezentują w istocie interesów klasowych/grupowych, tylko tym interesem zarządzają w ramach swej polityczno-społecznej dominacji, utrzymując polityczne zaplecze potrzebne w realizacji własnych interesów. Coś jak relacje między magnaterią i gołotą za czasów sarmackich.

Niestety, tego feudalnego schematu nie udało się przełamać w żadnym z kolejnych momentów rewolucyjnych – rewolucja przełomu XVIII i XIX w. nie wyniosła mieszczaństwa do roli podmiotu dominującego, rewolucja komunistyczna nie doprowadziła do włączenia kulturowego klasy ludowej. Rewolucja kapitalistyczna 1989 r. nie wykształciła rodzimej burżuazji, a wątła klasa średnia na kredyt za wszelką cenę chce się odróżniać od klasy ludowej, co jej się udaje przez odmienne style życia. Tyle że czytanie nie jest najważniejszym komponentem tych stylów, bo definiuje je głównie konsumpcja.

Z radością przyjmę krytyczne kontrargumenty dowodzące, że jednak jesteśmy społeczeństwem nowoczesnym i skoku do nowoczesności udało nam się dokonać chytrzej niż Niemcy, Czesi czy Francuzi, bo bez wysiłku, jakiego wymaga czytanie książek. A jeśli drogi na skróty nie ma? I jeśli jednak mam choć trochę racji, to powstaje pytanie, czy nienowoczesne w głębokim kulturowym sensie społeczeństwo może rozwijać nowoczesne formy życia politycznego? Czy też porzucenie sztafażu demokracji liberalnej i neosarmackie oraz neofeudalne wzmożenie w polskiej polityce za czasów rządów prawicy nie jest aby dopasowywaniem politycznej formy do społecznej i kulturowej substancji?