Rewolucja. Punkt zwrotny

Jarosław Kaczyński jasno określił stawkę swojego projektu i wzywa zwolenników do użycia siły w jego obronie. Wicepremier odpowiedzialny za bezpieczeństwo jako prezes partii podważa monopol państwa do dysponowania przemocą. To jest anarchia.

W jednym Kaczyński ma rację – Polska, która żyje w jego chorych fantazjach, skończyła się w chwili, gdy ową fantazję spróbował wepchnąć przemocą w życie konkretnych ludzi 22 października. Próba konsolidacji projektu katolickiego państwa narodu polskiego, opisana w programie wyborczym PiS z 2019 r., z Kościołem jako jedynym depozytariuszem moralności, zderzyła się ze ścianą społecznego oporu.

Fantazja i rzeczywistość

Dopóki była to jedynie fantazja służąca mobilizacji własnego elektoratu bez ciągle większego odczuwanego wpływu na prywatne życie, nie wywoływała większego sprzeciwu. Czarny protest i strajk kobiet w 2016 r. pokazał jednak, gdzie jest granica nieprzekraczalna – granicą tą są prawa podstawowe, w przypadku kobiet w Polsce niepełne ze względu na ich podporządkowanie państwowej kontroli nad rozrodczością. Ich faktyczne odebranie decyzją z 22 października przekształca kobiety w reprodukcyjną masę, która ma świadczyć nieodpłatną pracę biologiczną i nieodpłatną lub niskopłatną pracę w sferze reprodukcji społecznej (praca opiekuńcza w domu, praca w usługach społecznych, edukacji etc.).

Siła podmiotowości

Na to zgody być nie może, próba odebrania podmiotowości kobietom wywołała oczywisty skutek – w odpowiedzi na zagrożenie prywatności opanowały przestrzeń publiczną, występując jako świadomy swej godności podmiot polityczny. Kobiety odrzuciły próbę narzucenia im roli inkubatorów w służbie państwa i narodu, przeciwstawiając tej próbie inną definicję – jesteśmy obywatelkami.

Na tym nie koniec. Zamach na prawa kobiet pokazał, że jest zamachem na prawa podstawowe w ogóle, dotyczące obywatelek i obywateli w różnych rolach, jakie odgrywają w społeczeństwie. Szczególnie dotkliwie ów zamach muszą odczuwać ludzie młodzi, widząc, że strupieszała władza, próbując zawrócić Polskę do XVII w., odbiera im przyszłość.

Przemoc

Obserwujemy więc zderzenie o zasadniczym charakterze, które odbywa się w sytuacji pogłębiającego się kryzysu epidemicznego i gospodarczego oraz wynikającego z nich kryzysu społecznego o nieznanych i trudnych do przewidzenia skutkach. Kaczyński zdecydował się wykorzystać ten kryzysowy splot, by domknąć swój projekt.

Decydując się na to, musiał mieć świadomość, że podpala kraj. Gdy społeczna reakcja potwierdziła to, czego można się było spodziewać, Kaczyński gasi pożar benzyną, jawnie grożąc przemocą państwową i, co gorsza, wzywając do przemocy pozapaństwowej. Tituszki już wyszli na ulicę i korzystając z przyzwolenia biją protestujące kobiety.

Odpowiedzialność

Jarosław Kaczyński próbuje przerzucić odpowiedzialność za swoje decyzje na ich ofiary, podsycając tylko konflikt. Reszta polityków, zarówno obozu władzy, jak i opozycji, jak zaczarowana uczestniczy w tym spektaklu, odklejona od tego, co się dzieje na ulicach, i niezdolna się skutecznie przeciwstawić. A przecież bez adekwatnych inicjatyw politycznych tego konfliktu nie da się rozładować.

Bo rozwiązaniem dziś nie jest powrót do stanu sprzed 22 października, odpowiedzią musi być nowa umowa społeczna fundująca Rzeczpospolitą na pełnej podmiotowości Polek i Polaków, z poszanowaniem wolności religijnych, ale z oddzieleniem instytucji religijnych od bezpośredniego wpływu na politykę i instytucje polityczne.

Rekonstrukcja

To moment kościuszkowski w polskim życiu społeczno-politycznym, tylko że bez liderów o wyobraźni społecznej i politycznej Kościuszki. Zamiast jednak narzekać, szukajmy inspiracji u Naczelnika i twórzmy struktury inteligencji zbiorowej oraz podmiotowości obywatelskiej, by energię sprzeciwu i pragnienia zmiany jak najszybciej przekształcać w procesy rekonstrukcji społecznej.

Jarosław Kaczyński wzywa do anarchii i przemocy. Nie dajmy się wciągnąć w jego grę, odpowiedzmy alternatywą – samoorganizacją wyrażającą społeczny ład i porządek wynikający z podmiotowości obywatelskiej i poszanowania podstawowych praw ludzkich, a nie z podporządkowania nakazom ideologii i religii.