Internat. Na Wschodzie bez zmian?
„Internat” Serhija Żadana to świetna literatura. Nie dajmy jednak zwieść się ponurą wojenną egzotyką – nie jest to powieść o Ukrainie, tylko o świecie w trakcie apokalipsy, która może w każdej chwili wydarzyć się wszędzie.
Uniwersalna wymowa „Internatu” podbudowana jest silnym lokalnym, choć nienazwanym wprost kontekstem. Ten kontekst to donbaska konstrukcja społeczno-psychologiczna, dzielona przez część mieszkańców postsowiecka ciągle mentalność, której najważniejszym atrybutem jest brak samodzielności i niechęć do autonomii, które zastępują zasady zbiorowego życia określone przez kierownictwo „internatu” organizującego życie jego mieszkańcom, podobnie jak prawdziwy internat organizuje życie niedojrzałym nastolatkom.
Od Majdanu do internatu
Majdan 2013/14 r., w który Serhij Żadan zaangażował się osobiście, wychodząc na ulice w rodzinnym Charkowie (byłem w tym mieście w grudniu 2013 r., gdy jeszcze pulsowało postsowieckim duchem bijącym z nazw ulic i stacji metra oraz największego w Ukrainie, jeśli nie świecie, pomnika Lenina), co przypłacił pobiciem i pobytem w szpitalu.
Charków, co nie było pewne, wyszedł z rewolucji odmieniony, a miarą tej odmiany jest nie tylko brak Lenina i zmienione nazwy. Miasto odzyskało blask półtoramilionowej metropolii, która w okresie przedwojennym pełniła funkcję stolicy radzieckiej Ukrainy. To tam kwitły takie zjawiska jak literacki modernizm, z Mykołą Chwylowym na czele, pisarzem komunistą, który walczył z Moskwą i jej kulturowym wpływem.
W Donbasie sytuacja potoczyła się inaczej, z wielu względów. Nie o tym jednak pisze Żadan, który od agresji Rosji w 2014 r. niemal całą swą energię poświęca temu, co dzieje się na wschodzie kraju. Żadan nie jest wyjątkiem, który pokazuje, że wbrew opinii Wojciecha Orlińskiego, autora entuzjastycznej recenzji „Internatu” dla „Gazety Wyborczej”, powieści nie można traktować jako metafory Ukrainy.
Rewolucja trwa
Ukraina jest w stanie wojny, nie stoczyła się jednak w otchłań. Owszem, cierpi na kryzys polityczny, korupcję, ale jednocześnie prowadzi wielką reformę decentralizacyjną, która już przynosi efekty w postaci niezwykłego ożywienia miast. Wystarczy popatrzeć na wspomniany Charków, Iwano-Frankiwśk/Stanisławów, Lwów, by dostrzec, jak może działać zasada samorządności w połączeniu z aktywnością społeczną.
Bo właśnie to, co dzieje się w Ukrainie na poziomie społecznym, jest przeciwieństwem „internatu”. Zamiast rozpisywać się – jedna tylko historia. Mija pięć lat, gdy Majdan zakończył się krwawym finałem. 20 lutego w świat poszedł tweet Ołesi Żukowśkiej, sanitariuszki pomagającej na Majdanie – „umieram”. Snajper postrzelił Żukowśką w szyję, jak się okazało, kula przeszła tuż obok aorty. Szybka pomoc lekarska uratowała sanitariuszkę. Niedawno przypomniał o niej tygodnik „Dzerkało Tyżnia”.
W rozmowie z gazetą Żukowśka wspomina, jak ocalała, a potem uratowała się przed syndromem posttraumatycznym. Wielu jej kolegów z Majdanu zaciągnęło się ochotniczo na donbaski front, większość poległa na wschodzie. Na pytanie, jak wyobraża sobie przyszłość, odpowiedziała:
— Jaką widzisz siebie za dziesięć lat?
— Będę wysokiej klasy fachowcem, lekarką. Będę miała szczęśliwą rodzinę. Będę mieszkała w Ukrainie. Miałam możliwości zostać za granicą. Proponowali mi w wielu krajach i rehabilitację, i naukę. Świadomie zostałam tutaj. To była moja odpowiedzialna decyzja.
Historia Żukowśkiej i jej postawa wcale nie jest wyjątkowa, by wspomnieć Wasyla Slipaka – śpiewaka Opery Paryskiej, który wrócił do kraju i zginął na donbaskim froncie. Z badań socjologicznych widać, że Ukraińcy patrzą realistycznie na sytuację polityczną i niepokoją się o przyszłość kraju, jednak zdecydowana większość z nich nie widzi tej przyszłości poza krajem.
Odkrywanie podmiotowości
Jeśli szukać w „Internacie” odniesień do współczesnej Ukrainy, to najlepiej wyrażają się one w postawie głównego bohatera Paszy, który mimo że jest dorosłym człowiekiem, nauczycielem, dojrzewa, dopiero odkrywając znaczenie i ciężar osobistej odpowiedzialności za drugą osobę. To odkrycie łączy go z Ołesią Żukowśką, Wasylem Slipakiem i rewolucjonistami z Majdanu, którzy w grudniu 2013 r. po jednym z wieców krzyczeli: Ukraina to ja!