Między K. i sztuczną inteligencją – odliczanie do Forum Przyszłości Kultury
Forum Przyszłości Kultury zaczyna się już za niespełna dwa tygodnie, gęstnieje materia analiz i intuicji, jakie posłużą dyskusji w Teatrze Powszechnym. Jacek Dukaj opublikował znakomity esej o możliwości sztuki w dobie sztucznej inteligencji, Monika Strzępka i Paweł Demirski w K. w Teatrze Polskim w Poznaniu pokazują krzepnięcie systemu tanatokratycznego w Polsce, we Francji Bruno Latour w eseju „Où atterrir?” opisuje ucieczkę finansowych elit na inną mentalnie planetę, by uniknąć odpowiedzialności za świat realny, w którym żyć musi pozostałych 99,9 proc. A Jonathan Franzen w „Guardianie” woła do elit liberalno-lewicowych, by przestały się oszukiwać, że zostało jeszcze 10 lat, by coś zrobić z wyzwaniami ekologicznymi. Więc apokalipsa?
Hm, jak ostrzega papież Franciszek w encyklice „Laudato Si” z 2015 r., żyjemy w czasach, kiedy katastrofy wykluczyć nie możemy, i nie oczekujmy, że dobry Bóg posprząta bałagan, który każdy z nas współtworzył. Jeśli chcemy przeżyć, potrzebna jest rewolucja kulturowa, inna wszakże niż proponowana przez Jarosława Kaczyńskiego i siły populistycznej prawicy. Rozpoczynający się dziś szczyt klimatyczny ONZ COP23 w Bonn pokazuje, że do rewolucji daleko, mimo naukowych doniesień, z których wynika, że wzrost temperatury atmosfery wymyka się spod kontroli. My tymczasem, jak w K. Strzępki i Demirskiego, tkwimy w niemocy, której przyczyną jest porażająca atrofia wyobraźni uniemożliwiająca wyjście poza dotychczasowe kategorie uprawiania polityki.
Polska polityka coraz bardziej przypomina chocholi taniec na cmentarzysku politycznych idei, a uprawiają ją polityczne zombie, wampiry i polityczne trupy (dosłowne i metaforyczne). Milcząca większość w coraz mniejszym stopniu reprezentowana w obecnym, tanatokratycznym systemie zdaje się jeszcze drzemać. Przestrzeń kultury dostarcza jednak coraz więcej intuicji, że drzemka może się skończyć przemocą uruchamianą jako medium komunikacji bezsilnych, gdy poczują, że muszą zabrać głos.
Tymczasem minister kultury, choć lubi mówić o wspólnocie, nawet nie ukrywa, że nie reprezentuje republikańskiej całości, tylko kulturę partykularną, zredukowaną do ograniczonego zestawu uznawanych w ramach partyjnej polityki symboli i znaczeń. Ludzie kultury niegodzący się na taką redukcję, to „Oni” – przedstawiciele wrogich jaczejek, a nie uczestnicy tego samego, wspólnego choć bardzo złożonego pola kultury.
Herbertowskie poczucie potęgi smaku zastąpiła potęga kiczu wspieranego bez żadnego obciachu za publiczne pieniądze. Metafora, skrót, ironia przegrywają w przestrzeni publicznej organizowanej przez podległe obecnej władzy media i instytucje z pornograficzną dosłownością, manipulacją, ideologizacją. Ale czy rzeczywiście problemem jest Jarosław Kaczyński i jego zastępy hybrydowych rewolucjonistów (biorę to określenie z eseju Renaty Lis), czy problemem jesteśmy my sami z niezdolnością sformułowana adekwatnej odpowiedzi?
Owszem, obroniliśmy Festiwal Dialog – próba cenzury przez ministerstwo kultury okazała się nieskuteczna. Ale przecież problem nie w tym, by przeczekać czas smuty, „chroniąc substancję”. Problem w tym, że po PiS rzeczywiście będzie albo potop, albo sztuczna inteligencja. Prościej: nasze lokalne problemy są dziś wyłącznie symptomem globalnej choroby, dla której, jak pisze wspomniany Latour, jedynym lekarstwem jest wypracowanie kultury i opartej na niej kultury politycznej, która pozwoli pogodzić się ludziom z podstawowym egzystencjalnym faktem, że mamy tylko jedną Ziemię i musimy w końcu na niej wylądować z trwającego zbyt długo lotu w fantazji gospodarczego wzrostu bez końca.
Znamienne, że w najnowszy, ogłoszony przez „ArtReview” w na początku listopada ranking Top100 najważniejszych ludzi w globalnym polu sztuki sztuki nie dość, że po raz pierwszy Latoura uwzględnił, to jeszcze na wysokim, 9. miejscu. W pierwszej dziesiątce znalazła się także Donna Harraway, co dobrze pokazuje, jak bardzo w rośnie wartość wyobraźni zdolnej proponować nowej pojęcia.
Dlatego też i nasze Forum Przyszłości Kultury odbywa się pod hasłem „Wolność, równość, wyobraźnia!”. Właśnie zaczęły ukazywać się pierwsze eseje, do ich napisania zostali zaproszeni pisarze i myśliciele z prośbą, by w żaden sposób swej wyobraźni, myśląc o przyszłości kultury, nie ograniczali. Jacek Dukaj na pewno nie ograniczał się, stawiając w swym tekście „Dzieło sztuki w dobie sztucznej inteligencji” poprzeczkę na maksymalnej wysokości – pomyślmy o świecie, który w sensie technicznym już tu jest, w którym nagle odkrywamy, że sztuka – przynajmniej taka, jaką człowiek rozwijał przez ostatnie kilkadziesiąt tysięcy lat, jest niemożliwa. I to nie dlatego, że systemy sztucznej inteligencji zastąpią ludzi w roli artystów, tylko dlatego, że ludzie pozbawieni przez maszyny podmiotowości przestaną potrzebować sztuki i kultury. Dobrze mieć taki punkt odniesienia, bo chroni przed prezentyzmem i doraźnością chwili.
Dobiegają końca debaty, jakie miałem okazję organizować w wielu miastach Polski (Białystok, Gdańsk, Kraków, Łódź, Poznań, Szczecin, Warszawa). Jutro, wtorek (7 listopada) – w 99. rocznicę powstania Rządu Ludowego w Lublinie, w Lublinie właśnie rozmawiać będziemy o możliwości alternatywy, o wizji Rzeczypospolitej, która byłaby w stanie sprostać marzeniom zarówno twórców niepodległości w 1918 r., jak i naszych dziś.
Wnioski z tych spotkań (nagrania są dostępne w witrynie Forum) będę analizował w ciągu dni poprzedzających Forum Przyszłości Kultury. Potwierdzają one jednak w skrócie słuszność pomysłu, bo warszawskie spotkanie 18-19 listopada wyszło poza dotychczasowe schematy dyskusji o kulturze, Polsce i świecie. Dlatego zaprosiliśmy do rozmowy nie tylko ludzi kultury i sztuki z Polski i z zagranicy, ale także aktywistów różnych nowych ruchów społecznych.
Wielość ruchów społecznych działających globalnie, lokalnie i w wymiarze krajowym, walczących o prawa kobiet, pracowników, lokatorów, pacjentów, uchodźców i imigrantów, mniejszości LGBT, przeciwstawiających się zagrożonej praworządności, mowie nienawiści, przemocy domowej, cenzurze, niszczeniu instytucji kultury, klerykalizacji sfery publicznej, walczących o powszechny i wolny dostęp do kultury i wiedzy, o środowisko, o jakość przestrzeni publicznej w miastach – pokazuje, że w coraz bardziej złożonym i zróżnicowanym społeczeństwie rośnie liczba i różnorodność form realizowania podmiotowości indywidualnej i zbiorowej.
Nowe formy podmiotowości wymagają nowych form tożsamości, kulturowej ekspresji i obecności w sferze publicznej. W efekcie rośnie złożoność i różnorodność oczekiwań wobec instytucji organizujących życie społeczne i pośredniczących w relacjach międzyludzkich. Niezdolność instytucji do nadążania za zmieniającym się społeczeństwem rodzi napięcia o charakterze politycznym. Te zaś ujawniają, że dotychczasowe mechanizmy demokracji przedstawicielskiej także przestały służyć efektywnemu włączaniu, pozostawiając coraz więcej coraz ważniejszych problemów poza sferą debaty politycznej organizowanej przez istniejące partie i ugrupowania polityczne. Ceną jest rosnące społeczne przyzwolenie na populizm.
Ruchy społeczne, mimo ich wielości, łączy wspólny mianownik – niezgoda na bezalternatywność wpisaną w istniejący system polityczno-instytucjonalny. I niezgoda na rozwiązania populistyczne jako pozorne i niebezpieczne. Alternatywa jest możliwa i konieczna. Szkoły mogą działać inaczej, inaczej mogą działać instytucje kultury, inaczej może i musi działać samorząd terytorialny oraz państwo. Niezgodę wyrażają czynem, pokazując w praktyce, że w ich utopijnym wydawałoby się dążeniu do zmian wyraża się twardy realizm.
Ten realizm jest realizmem wyobraźni, która nie daje się spętać racjonalnością logiki obowiązującego, zakonserwowanego ładu społeczno-instytucjonalnego, mówiącą, że wszystko, co się w nim nie mieści, nie istnieje jako problem publiczny i ma co najwyżej charakter prywatny. Jest też realizmem wyobraźni niedającej się uwieść łatwym rozwiązaniom proponowanym przez populistów. Praktycy wyobraźni – animatorzy i uczestnicy ruchów społecznych – odsłaniają nowe oraz stare, lecz wykluczone formy podmiotowości, wymagające włączenia do sfery publicznej i praktyk instytucjonalnych.
To praktykowanie wyobraźni łączy ruchy społeczne ze sztuką i twórczością, których istotą jest odsłanianie rzeczywistości ukrytej za kurtyną logiki systemowej racjonalności, dominujących dyskursów i przemocy. Wyobraźnia u władzy służy odsłanianiu rzeczywistości w całej jej różnorodności i przeciwstawia się władzy zinstytucjonalizowanej polityki, która tę różnorodność próbuje ograniczyć i zredukować do wygodnych schematów.
Forum Przyszłości Kultury będzie spotkaniem praktyków wyobraźni ze wszystkich pól, gdzie wyobraźnia sprawuje władzę. Razem będziemy rozmawiać o przyszłości kultury w przekonaniu, że kluczowym aspektem tej dyskusji jest problem kultury politycznej i takiej jej przemiany, by bardziej polegała na sile wyobraźni niż bezalternatywności podtrzymywanej ukrytą lub jawną przemocą.
Zapraszamy! Dyskusjom towarzyszyć będzie program artystyczny, początek 14 listopada spektaklem Olivera Frljicia „Trylogia o chorwackim faszyzmie” (III część, Chorwacki teatr).