Ruchy miejskie się liczą
To był dobry kongres. Ruchy miejskie się policzyły, pokazały, że mają energię i przybywa im kompetencji.
Przed nimi jednak największe wyzwanie: przyszłoroczne wybory samorządowe. Czy, jak i z kim włączyć się do gry o miejską władzę?
V Kongres Ruchów Miejskich zorganizowano na Śląsku i w Zagłębiu, odbywał się w siedmiu miastach. Znakomicie to komplikowało logistykę, ale miało ważny wyraz symboliczny. Rzeczywistość polskich miast jest bardzo złożona, gdy chce się o nich poważnie mówić, trzeba uwzględniać różne specyfiki: regionalne, historyczne, znaczenie też ma wielkość. Nie ma jednej kwestii miejskiej, z innymi wyzwaniami mierzyć się musi oddzielnie Bytom, z innymi Katowice, choć oba te miasta ze względu na udział w śląskiej konurbacji mają też wiele wspólnych problemów.
Szczegółowe sprawozdania z różnorodnych sesji tematycznych ukażą się niebawem na stronie. Kilka spostrzeżeń obserwatora z zewnątrz ruchu. Najważniejsze – ciągle dopisuje energia. Część ludzi tych samych, jak przed laty podczas I Kongresu, wiele nowych twarzy, ale wspólna dla wszystkich chęć działania na rzecz miasta. Miasta, czyli czego? O tym świetna rozmowa wokół książki Pawła Kubickiego „Wynajdywanie miejskości”. W Polsce miejskość nie jest oczywista, historycznie nie zdążyła się wykształcić, nie wykształciło się więc też mieszczaństwo. Dziś odkrywamy miejskość, definiując ją na różne sposoby, a fenomen Ruchów Miejskich jest najlepszym przykładem tego procesu.
Miejskość jest zjawiskiem, w którym przecinają się różne zjawiska i konfrontacja procesów tworzenia klasy średniej, powstawania czegoś w rodzaju nowego mieszczaństwa i ciągłych starań o hegemonię inteligencji, tej specyficznie polskiej warstwy mającej dominujący wpływ na kształtowanie wyobraźni symbolicznej. Jak pokazuje w swej książce Paweł Kibicki, wynajdywanie miejskości to proces złożony, bo przeszkadza mu choćby suburbanizacja wypychająca na przedmieścia najbardziej potencjalnie miejskotwórcze zasoby klasy średniej.
To wszystko jednak pokazuje, że dyskursy miejskiej zostały zdominowane przez klasę średnią i na szczęście Kongres pokazał, że przedstawiciele ruchów miejskich mają tego świadomość. Jeśli chcą walczyć o poprawę miejskiej demokracji, to walczyć muszą o zwiększenie aktywności politycznej mieszkańców. Mamy w Polsce najniższe, również wśród byłych demoludów, zaangażowanie podczas wyborów lokalnych. Zwiększenie uczestnictwa w wyborach daje szansę zmiany polityki, poszerzenie możliwości sojuszy. Ruchy miejskie przy swej świadomości spraw miejskich mogą zainicjować proces włączania politycznego nieaktywnych dotychczas warstw mieszkańców, redefiniując swój klasowy interes przez odniesienie go do interesu ogólnego.
Interes ogólny i dobro wspólne jako kategorie kluczowe dla definiowana miejskiej polityki dominowały w rozmowie. Wielokrotnie powtarzano, że jak najbardziej ruchy powinny włączać się w politykę, nie bać się jej, budując swoją legitymację na wartościach Tez Miejskich i wartościach w ogóle. Jak to będzie wyglądać w praktyce pokaże najbliższy rok i zbliżające się wybory samorządowe. To będzie czas decyzji o sojuszach i wyborczej strategii. Dobrze jednak, że już teraz jest świadomość, że Ruchy nie mogą skończyć w roli ciał eksperckich, nie wystarczy zaangażowanie społeczne, żeby zmieniać rzeczywistość, potrzebne jest także zaangażowanie polityczne.
Ostatnia w końcu kwestia – pytanie, jak zmieniać świadomość, jak przekonywać do oczywistych i niepolitycznych wydawałoby się kwestii, jak choćby czynienie miasta dostępnego dla wszystkich, zapewniającego wszystkim równe szanse korzystania z zasobów i infrastruktury? Widać wyraźnie, że docieramy do bariery świadomości, miękkiej, ale i jednocześnie najtwardszej. Żadne przepisy nie pomogą w dobrym planowaniu miasta, jeśli miejscy politycy, architekci, urzędnicy nie uznają, że takie kategorie jak prawa do miasta ludzi starszych, z niepełnosprawnościami etc., są oczywistością, a nie uciążliwym problemem.
V Kongres Ruchów Miejskich – gratuluję, cieszę się, że mogłem uczestniczyć choć przed chwilę i spotkać tak wielu wspaniałych ludzi.