Idiotyczna awantura

Literatura nie jest dla idiotów – ten krótki fragment wypowiedzi Olgi Tokarczuk na Festiwalu Góry Literatury wywołał reakcje oburzenia i kontrreakcje oburzenia na oburzenie. Wybuchła awantura, idiotyczna i zarazem ujawniająca coś istotnego.

Słynna już wypowiedź Olgi Tokarczuk pojawia się po ostatnim pytaniu, jakie zadał Jerzy Sosnowski w trakcie spotkania poświęconego „Empuzjonowi”, najnowszej książce pisarki. Po godzinnej rozmowie o literaturze, zachodniej klasyce, „Czarodziejskiej górze”, mizoginii, feminizmie, płciowości i podmiotowości, wzorach męskiej dominacji dochodzi do pytania o kwestię w sumie dość techniczną, dotyczącą pisarskiej strategii i posługiwania się przez noblistkę formatem prozy gatunkowej.

Olga Tokarczuk odpowiada więc, jak posługuje się różnymi formatami i rejestrami, zwracając też uwagę na rolę udziału w literackim procesie czytelnika. Wcześniej odpowiadała na pytanie, czy do lektury „Empuzjonu” potrzebna jest znajomość „Czarodziejskiej góry”. Pisarka życzliwie zwolniła czytelników z tego obowiązku. Ot, dobra dyskusja pisarza z pisarką na literackim festiwalu. Bardzo szczera, bo Jerzy Sosnowski nie godzi się na rolę stojaka do mikrofonu dla noblistki, a jako mężczyzna – gatunek potraktowany w „Empuzjonie” dość brutalnie – domaga się od interlokutorki wyjaśnień.

Krytyka słów Tokarczuk ma sens tylko w takim właśnie kontekście, inaczej jest zwykłą manipulacją. Tę zaś najlepiej można skomentować, przywołując „Nie myśl, że książki znikną”, publikację powstałą w wyniku rozmowy Umberto Eco i Jean-Claude’a Carrière. Jest w niej znakomity rozdział „Pochwała głupoty” – tytułu nie należy oczywiście rozumieć dosłownie, tylko ironicznie. Eco i Carrière w gorącej dyskusji analizują zjawisko głupoty w przestrzeni publicznej, starannie rozróżniając kategorie i zwracając uwagę, że kim innym jest głupek, kim innym idiota, a jeszcze innym problemem są zachowania wynikające z niepełnosprawności umysłowej.

Idiotów cechuje m.in. to, że nie wahają się głosić publicznie z pełną stanowczością banalnych prawd lub forsują pozornie spójne, ale logicznie niekompletne wypowiedzi, łączące w całość elementy niemające związku z istotą omawianego problemu. Eco i Carrière zapewne idiotyzmem nazwaliby autorytatywne stwierdzenia o tym, że Tokarczuk emanuje klasową wyższością i pogardą dla ludu formułowane na podstawie minutowego fragmentu z ponadgodzinnej rozmowy.

Cóż, wypowiedź Tokarczuk da się wykorzystać na Twitterze i jeszcze dodać komentarz. Ciekaw jestem reakcji, jaką wywołałby Andrzej Bursa, gdyby żył i przyjechał na festiwal przeczytać wiersz „Sobota”, w którym oznajmiał, gdzie ma małe miasteczka. Obawiam się, że tematem komentarzy byłby także jedynie osławiony wers, a nie cały utwór. Tak jak najgorętszym tematem z tegorocznych Gór Literatury stały się wyrwane z kontekstu słowa noblistki, a nie jej nowa książka lub choćby całe spotkanie z nią.

Awantura o wypowiedź Olgi Tokarczuk stała się także dla wielu komentatorów okazją do refleksji nad stanem kultury, czytelnictwa, społecznych hierarchii. Wielokrotnie już na ten temat pisałem, zazwyczaj przy okazji kolejnych edycji badań nad czytelnictwem Biblioteki Narodowej. Odsyłam zwłaszcza do dwóch komentarzy, nie straciły aktualności:

Bunt mas, dyktatura obciachu czy koniec kultury? (2016)

O pożytkach z nieczytania (2017)

Do festiwalu Góry Literatury będę jeszcze wracał, miałem przyjemność w nim uczestniczyć, gdzie jak co roku, już po raz czwarty, prowadziłem seminarium w ramach Latającego Uniwersytetu Ludowego, podczas którego zastanawialiśmy się z uczestnikami i uczestniczkami nad możliwymi scenariuszami końca świata i sposobami na ich uniknięcie.

O swoim udziale w Górach Literatury wspominam także dlatego, by zaznaczyć, że moja wypowiedź w sprawie idiotycznej awantury nie jest bezstronna, choć mam nadzieję, że nie jest idiotyczna.