Lugano, bitwa o przyszłość nie tylko Ukrainy

Konferencja o odbudowie Ukrainy w Lugano rozpoczęła nową batalię w trwającej wojnie. Stawką jest przyszłość nie tylko Ukrainy, a wyzwaniem pozyskanie i utrzymanie wsparcia ze strony deklarujących życzliwość sojuszników. To zadanie równie złożone co militarne zmagania z zadeklarowanym wrogiem: Rosją.

Odbudowa i wynik wojny są ze sobą w oczywisty sposób powiązane. Bez dobrego, czyli gwarantującego trwały pokój, rozstrzygnięcia wszelkie plany odbudowy będą dzieleniem skóry na żywym niedźwiedziu. Bez dobrych, przekonujących planów trudno z kolei będzie niedźwiedzia zneutralizować, bo to one najlepiej pokazują, o co Ukraińcy walczą i dlaczego należy im pomagać w stopniu większym, niż mogłoby to wynikać z analiz czysto strategicznych.

Ukraińskie elity zrozumiały to już na samym początku wojny, bo w marcu w publicystycznym obiegu pojawiły się pierwsze wizje powojennej przyszłości futurologa i ekonomisty Andrija Dlihacza, a wiceszef Narodowego Instytutu Studiów Strategicznych Jarosław Żaliło pisał, że czas przejść do planowania powojennej przyszłości.

Za słowami poszły czyny. 21 kwietnia prezydent powołał Narodową Radę ds. Powojennej Odbudowy i Rozwoju Ukrainy, wtedy też wicepremierka i ministra gospodarki Julia Swyrydenko opublikowała pierwsze polityczno-merytoryczne założenia. Ruszyła praca w 24 zespołach roboczych, w które zaangażowało się ponad 2500 ekspertów nie tylko z Ukrainy.

Niezależnie od tego wysiłku ekonomiczny think tank Centre for Economic Policy Research opublikował „A Blueprint for the Reconstruction of Ukraine”. Zawiera on ekonomiczne założenia, pierwsze szacunki finansowe i propozycję metodyki procesu odbudowy.

Łączne efekty dotychczasowej pracy Ukraińcy przywieźli do Lugano. Trzeba przyznać, że propozycja oszałamia kompleksowością i rozległością. Nie sposób przebić się przez tysiące stron dokumentacji opisującej od ogółu do szczegółu, na który składa się 850 konkretnych projektów, wypracowany przez ekspertów proces powojennej rekonstrukcji.

W tym momencie nie są jednak ważne szczegóły, tylko założenia ustrojowo-polityczne i wartości, jakie mają być podstawą odbudowy. Ukraińcy doskonale wiedzą, że w świadomości zarówno zachodnich liderów, jak i opinii publicznej Ukraina ma stygmat państwa skorumpowanego i kontrolowanego przez oligarchów. Taki wizerunek nie jest jedynie efektem roboty rosyjskiej propagandy.

Korupcja za Wiktora Janukowycza osiągnęła rozmiary wręcz groteskowe, po Rewolucji Godności antykorupcyjne reformy stały się częścią programu naprawy państwa. Nigdy nie nabrały jednak pełnego rozpędu, podobnie jak niespecjalnie udawała się deoligarchizacja. Cóż, Petro Poroszenko sam do ukraińskiej oligarchii należy, a Wołodymyr Zełenski z kolei, przynajmniej na początku kadencji, powszechnie był uważany za zakładnika „układu”.

Nic dziwnego, że ukraińscy eksperci w odbudowie połączonej z procesem unijnej integracji widzą szansę na skuteczne poradzenie sobie z patologią. Warunkiem zewnętrznego finansowania będzie przecież transparentność i rozliczalność. Jak pisze Martyna Bogusławiec z think tanku Instytut idei legislacyjnych, wystarczy jeden korupcyjny skandal, żeby cała struktura zachodniego poparcia dla Ukrainy się zachwiała.

Bo trzeba pamiętać, że zachodni liderzy odnoszą i będą odnosić odbudowę Ukrainy, mimo bezprecedensowego charakteru tego przedsięwzięcia, do prób pokryzysowych rekonstrukcji innych państw: Iraku, Afganistanu, Haiti. Te doświadczenia z kolei będę podpowiadać dużą ostrożność.

Politycy, nawet jeśli im to nie odpowiada, rozumieją doskonale, co podpowiadają im eksperci i co słyszą w rozmowach z politykami z Zachodu. Lugano aż naszpikowany jest frazami zapewniającymi, że proces planowania i wdrażania będzie otwarty, transparentny, uspołeczniony, zdecentralizowany etc.

Ursula von der Leyen w przemówieniu na otwarcie konferencji nie pozostawiła zresztą cienia wątpliwości. W doskonale przygotowanym wystąpieniu zaczęła od mocnego ciosu w ukraińskie elity polityczne – przywołała postać Romana Ratusznego, aktywisty, który niedawno poległ na wojnie. Przed wojną, mówiła von der Leyen, poświęcał swoją energię na walkę z korupcją i patologią oligarchii, której efektem były nielegalne inwestycje budowlane w Kijowie.

Sugerowała wprost, że przyszła Ukraina, jeśli chce być częścią Zachodu, musi należeć do takich ludzi jak Ratuszny. Tak, podziwiamy was za walkę, jaką prowadzicie teraz, i za reformy, jakie już przeprowadziliście. Kibicujemy, pomagamy, ufamy, ale będziemy sprawdzać, mówiła. Tak, to wy macie kierować procesem odbudowy i być jego właścicielem, ale skoro mamy wasze marzenia sfinansować, to my zbudujemy międzynarodową platformę rekonstrukcji.

Szefowa Komisji Europejskiej zapowiedziała, że jesienią zorganizuje wspólnie z Olafem Scholzem (charakterystyczne wymienienie z imienia tego akurat polityka) międzynarodową konferencję w sprawie odbudowy, na którą zostaną ściągnięte najlepsze mózgi, a Unia wyłoży najlepsze doświadczenia płynące z dotychczasowych projektów integracyjnych.

Trudno o dobitniejsze zakomunikowanie, że rozpoczął się nowy etap gry o przyszłość nie tylko Ukrainy. Przed Europą i sojusznikami Ukrainy wyzwanie, jakiego nie mieli od zakończenia II wojny. Potrzebny jest dobry plan, ale i coś więcej – zaufanie niezbędne, by w odbudowę zaangażowali się inwestorzy. Zaufanie do ukraińskich elit jest wciąż na Zachodzie dość ograniczone, więc niezbędny jest pośrednik, który udzieli poręczenia – struktury Unii Europejskiej i poszczególne kraje.

Widać też wyraźnie, że Komisja Europejska i liderzy kształtujący politykę UE będą chcieli połączyć proces odbudowy ze stopniowym integrowaniem Ukrainy z Unią. Odbudowa daje bowiem możliwość „wchłaniania” bez konieczności postępowania zgodnie z procedurami procesu akcesyjnego. Ukraina nie może jednak liczyć na taryfę ulgową.

Ukraińska odpowiedź w postaci przedstawionego programu pokazuje, że elity rozumieją stawkę gry i jej złożoność. Pytanie, czy wielki wysiłek intelektualny nie zostanie nadwątlony przez dynamikę polityczną, która wraca do przedwojennych ram. Jedność z początku wojny ponownie zastąpił konflikt Zełenskiego z Poroszenką, nad samą konferencją w Lugano zawisł skandal, gdy okazało się, że delegacja do Szwajcarii miała składać się wyłącznie z polityków obozu władzy.

Przeciwwagę dla tych sygnałów o powrocie codziennej polityki do „normy” stworzyła Deklaracja z Lugano, czyli manifest organizacji obywatelskich podpisany przez ponad setkę ukraińskich organizacji społecznych. Określa on wartości, jakie mają towarzyszyć odbudowie, i wskazuje na niezbędne miejsce społeczeństwa obywatelskiego w planowaniu i wdrażaniu programu.

Niestety, wojna trwa, a jej rozstrzygnięcie, jak pisałem ostatnio, jest cały czas niepewne. Widać, jak wielkie znaczenie miały dostawy systemów artylerii rakietowej, dzięki którym Ukraińcy zaczęli niszczyć tzw HVT – High Value Targets na zapleczu wroga: punkty dowodzenia, węzły logistyczne, magazyny amunicji i paliwa. Szef ukraińskiego wywiadu wojskowego Kyryło Budanow twierdzi, że w sierpniu równowaga na polu walki zacznie się przesuwać w stronę Ukrainy.

Oby. Każdego dnia giną ludzie. Po stronie ukraińskiej, jak podkreślają sami Ukraińcy, giną najlepsi. Wystarczy spojrzeć, kto zasila szeregi wojska. Oby ich ofiara doprowadziła do zwycięstwa, bez którego odbudowa nie będzie możliwa. Ale będzie ich dramatycznie brakowało, gdy możliwość odbudowy już się otworzy.